Ten film, to jest siermięga niesłychana. Jeżeli ktoś cierpi na bezsenność, to serdecznie polecam. Jedynymi okresami, które mogą widza porwać są te, w których na ekranie rozrywają się wątki z Rorschachem, bo jest to postać wykreowana bardzo sugestywnie. Mroczna osobowość, której daleko do bycia herosem. Bardzo chętnie zobaczyłbym tego pana w crossoverze z Batmanem, kiedy obaj usiłują osiągnąć zamierzone cele podążając zgoła odmiennymi ścieżkami i wydaje mi się, że taki crossover byłby nie od rzeczy.
Wróćmy jednak do rzeczywistości. Gdyby wyciąć z Watchmen: Strażnicy wszystkie inne wątki pozostawiając samego Rorschacha, to film miałby szansę być świetny. A tak jest po prostu bardzo słabym filmidłem, którego jednym z najsłabszych punktów jest Dr. Manhattan - chyba najbardziej nudny i bezsensowny "bohater" oraz postać w tym filmie. bóg, który może wszystko, ale nie robi nic.