Widać od razu, że reżyser na siłę chciał odejść od konwencji filmu akcji ale przesadził i pogubił się w tym wszystkim. Masa niepotrzebnych scen, dialogów które na siłę miały być "inteligentne", a tak naprawdę kogo obchodzi, że Danowi nie staje. To samo scena seksu, muzyka w tym momencie była nietrafiona, zamiast zachwytu był w tym momencie śmiech.
Podobnie cała postać Dr Manhatana raziła sztucznością, te jego wydumane przemyślenia na marsie i nagłe "zrozumienie" życia. Czy scenarzysta myślał, że ktokolwiek w to uwierzy?
Ogólnie reżyser się pogubił, zapominając o wątku prowadzącym a zamiast tego upychając masę scen o poszczególnych bohaterach zupełnie bez potrzeby przez co film się dłużył niemiłosiernie. Ludzie są inteligentni, nie potrzeba po 5 razy powtarzać tego samego, załapaliśmy za pierwszym razem.
Synder powinien się trzymać Rorschacha jako narratora zamiast skakać po wątkach. W sumie Rorschach był najmocniejszą stroną filmu, reszta była po prostu sztuczna. Tyle ode mnie.
Ogólnie plus za próbę łamania konwencji ale nie wyszło... 5/10