Rorschach wymiata i jego wątek, więcej takich barwnych opowieści by się przydało.
Dr Manhattan za mocno przesadzony jak dla mnie, reszta gra i bucy :)
Rorschach był najlepszą postacią filmu. Tylko dzięki niemu miałem chęć oglądania dalej i dalej :)
Rola Rorschacha jest taka mroczna i indywidualna, mrrr, naprawde swietna postac. Cos jak Marv w Sin City. A co do Dr. Manhattana to po primo- strasznie glupio jest nazwany :) secundo - przeciez to Bog, o co Wam chodzi? :D A tak powazniej, nawet jesli jest ''nieco'' wiecej niz tylko superbohaterem, jego osoba porusza egzystencjalne tematy, dzieki czemu film staje sie nie tylko historia o herosach. Jedna z moich ulubionych scen - smile na Marsie :)