Dawno nie oglądałem filmu, wobec którego miałbym ogromne oczekiwania, a który by mnie w takim stopniu nie zawiódł!!!!
- wyśmienite zdjęcia
- rewelacyjnie dobrana muzyka
- pochłaniający klimat
- bardzo dobrze przedstawiona dwuznaczność wielu postaci
- realizm wydarzeń
Komiksu nie czytałem, ale w przyszłym tygodniu spróbuję go nabyć, bo po prostu bardzo mnie wciągnęła cała historia.
Najjaśniejszymi punktami w obsadzie określiłbym Rorschacha i Komedianta. Obaj odgrywają ważne role, mają swoje wady i zalety (może postać grana przez Jeffreya Deana Morgana ma ich mniej). Ciągną fabułę do przodu. Z Rorschachem widz w pewnym momencie BARDZO sympatyzuje (scena wrobienia go w zabójstwo Molocha) i przejmuje się jego losem po osadzeniu w więzieniu (dla kogoś, kto nie czytał komiksu, w tym miejscu następuje przypływ niepewności i adrenaliny - "co z nim będzie, co się z nim stanie, czy sobie poradzi?")
Jedyne zastrzeżenie można mieć do długości filmu. Chciałbym, żeby był... dłuższy :-) (163 minuty zleciały jak z bicza strzelił!)
Zmiany przeprowadzone przez Zacka Snydera w scenariuszu względem komiksu były wg mnie uzasadnione i sprawiły, że historia nabrała większego filmowo sensu.
Po Mrocznym Rycerzu i tym filmie mam nadzieję doświadczyć nowej fali posępnego i wymagającego kina na podstawie komiksów.
Ocena: 10/10 (tyle daję filmom, do których nie mam się za co przyczepić, a które zaliczam do ulubionych)