Co to za film o superbohaterach bez supermocy?! Owszem jest tam jeden Doktor
Manhattan i uważam go za plus tego filmu, ale inni to zdecydowany minus, a w
szczególności Komediant (czy tam Błazen, jak zwał, tak zwał), który jest tak naprawdę
antybohaterem. Film musiałem oglądać trochę na siłę. Akcja nudna, a właściwie to nawet
jej brak. Retrospekcja goniła retrospekcję. Dużym plusem oprócz Doktora Manhattana (i to
chyba nawet większym) jest muzyka. Dobrana jest według mnie dobrze, a co ważniejsze
smacznie i mam tu na myśli wysublimowane klasyczne kawałki, które zna chyba każdy.
Gdy zobaczyłem, że film ten jest twórcy koszmarnych (wg. mnie, żeby nie było) "300"
poważnie zacząłem się zastanawiać nad przyszłością kolejnej jego ekranizacji komiksu,
czyli "Man of steel", którego bardzo chciałem obejrzeć. Oceniając "Strażników" cały czas
zastanawiam się czy bardziej zasługują na 3, czy 4 /10.
cała formuła komiksu jak i filmu polega na tym żeby pokazac antybohaterów, jak i superbohaterów pogrążających sie w cieniu dawnej chwały. inteligent z ciebie skoro tego nie załapałeś. uwielbiam takich kinomanów jak ty, co dają 3 genialnemu filmowi.
Muszę cię zmartwić, gdyż zauważyłem, że nie tylko Komediant był antybohaterem, bo przykładowo o Rorschachu można powiedzieć to samo. Miałem jednak na myśli to, że z retrospekcji (których w filmie aż za dużo) można wnioskować, że Komediant nigdy nie był bohaterem pozytywnym. Taka postać ma bronić miasta/świata? Trochę to nonsensowne.
Ja natomiast uwielbiam takich "kinomanów", którzy zupełnie średnie filmy uważają za genialne. Genialnymi filmami są dla mnie: "Lot nad kukułczym gniazdem", "Gra", "Forrest Gump", 3 część "Władcy Pierścieni" (choć pozostałe tylko nieznacznie jej ustępują), cała saga "Gwiezdnych Wojen" ze szczególnym uznaniem dla "Powrotu Jedi" oraz "Prestiż". Nie jest to moje jednostkowe zdanie co można sprawdzić po zajmowanym miejscu w rankingu światowym przez każdy z tych filmów.
Jeżeli Gwiezdne bujdy uważasz za film genialny to faktycznie nie masz gusty. I nie pyskuj mi tu więcej.
Napisałem, że nie jest to moje jednostkowe zdanie i możesz sobie to nawet sprawdzić w rankingu światowym. Jeżeli uważasz film za bujdy, znaczy, że nie zrozumiałeś go i obejrzałeś jedynie powierzchownie.
Twoja odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje. Co tam jest do zrozumienia? Jeżeli mi nie odpowiesz uznam że sam nie wiesz.
Nie jest to forum poświęcone GW, ale jeżeli już tak prowokujesz to dobrze. Nie liczę, że cię przekonam, albo, że dzięki mnie zrozumiesz fenomen całej sagi, ale do zrozumienia są przykładowo:
- nauki mistrzów Jedi: Obi-Wana i Yody- nie będę ci ich cytował bo mija się to z celem
- fakt, iż pewnych wartości wykorzenić się nie da
- nawet największa potęga jest do pokonania
- nasze obawy prowadzą do zguby
- wiara w siebie kluczem do sukcesu
- nie da się nikogo uchronić przed śmiercią
... i jeszcze parę innych. Nie jest to jednak film filozoficzny, a raczej baśń z morałem dla dorosłych (czyli musisz jeszcze kilka lat poczekać), ale najlepiej poczytaj sobie po prostu parę recenzji, w których jest wszystko zawarte.
Nie wydaje Ci się że te prawdy objawione to są zwykłe truizmy? Zresztą z niektórymi z nich można dyskutować. Np nasze obawy prowadzą do zguby. Przecież właśnie strach został wykształcony w drodze ewolucji abyśmy mogli się uchronić przed wieloma zagrożeniami. A największa bujda to to że jakieś jednostki o nadzwyczajnych zdolnościach są w stanie wygrać bitwę. Bitwę wygrywają zwykli szarzy żołnierze poświęcając swoje życie. Albo Nawet największa potęga jest do pokonania. No to chyba oczywiste szczególnie jeżeli się znajdzie większą potęgę. albo pewnych wartości nie da się wykorzenić No to dopiero jest niesłychane odkrycie
derjak, uważam, że się nie znasz. O "Gwiezdnych Wojnach" słyszał każdy, nawet jeżeli nie oglądał, (choć tacy to naprawdę jednostki) a o "Strażnikach" nie słyszałam nigdy przedtem. Być może również dlatego, że ten film ma dopiero dwa lata, ale mimo wszystko o dobrych filmach na ogół się słyszy. To mówi samo za siebie.
Przepraszam Cię, kolego, ale Twoje wnioskowanie jest absolutną bzdurą. Ale po kolei:
"(...) a o "Strażnikach" nie słyszałam nigdy przedtem."
Skoro nie słyszałeś o jednym z najsłynniejszych i najbardziej cenionych komiksów na świecie, to jesteś po prostu w tej kwestii laikiem (nie jest to obraźliwe, bo po prostu możesz się tym nie interesować).
Dla przykładu mogę Ci jeszcze podać mnóstwo książek filozoficznych, fantastycznych, czy innych kultowych dzieł, o których na 100% nie słyszałeś. Czy to znaczy, że są słabe?
Wszyscy słyszeli o Justinie Bieberze. A ile osób mniej słyszało o takim zespole jak np. Colour Haze, czy innych niszowych zespołach? Mogę zaryzykować stwierdzenie, że potrafiłbym dawać przykłady niemal w nieskończoność.
Są dzieła, które są trudniejsze w odbiorze i niewielu ludzi je zrozumie, dlatego nie są tak promowane.
Jak chcesz, to broń swojej teorii, ale wiedz, że da się ją w prosty sposób obalić na 1000 sposobów ;)
a gdzie ja napisałem, że tylko komediant jest antybohaterem. Ba użyłem liczby mnogiej więc nie musisz mi tłumaczyć, że rorszach tez jest antybohaterem. doktor manhattan stoi tak raczej po środku, do antybohatera nie jest mu daleko. poza tym rankingami mnie nie czaruj, bo tam wysoko "pamiętnik" stoi, chyba nawet nad plutonem. a że film watchmen wymaga więcej od odbiorcy niż inny film, jego urok nie jest dostrzegany. I tak jest z wieloma innymi dziełami. Obywatek Kane wogóle nie został zauwazony w czasie kiedy powstał, a dziś jest to arcydzieło kina światowego i kamień milowy kinematografii. I nie porównuje tu watchmenów bo obywatela, pokazuje tylko analogię w tym jak niektórzy postrzegają filmy.
Wcale nie chodziło mi o to, że ty napisałeś tylko o Komediancie, zresztą ja również tego nie zrobiłem. O jakim uroku tego filmu mówisz? O bryzgającej co chwila krwi, gwałtach, czy mordobiciach? A może o dłużyźnie i akcji stojącej praktycznie w miejscu przez większość filmu?
Oczywiście możemy zakładać, iż rankingi tworzone są przez ludzi niewyedukowanych i niekompetentnych, ale czy naprawdę uważasz, że aż tyle ludzi by się pomyliło i to w dodatku na całym świecie?
"Muszę cię zmartwić, gdyż zauważyłem, że nie tylko Komediant był antybohaterem" tego zdanie inaczej zinterpretować sie nie da, a sugerujesz że tylko ty zauważyłeś, iż nie tylko komediant jest antybohaterem, a ja zasugrowalem że tylko on.. W kill bill też posoka leci strumieniami, a jeśli ktoś dostrzega tylko krew i na tej podstawie ocenia negatywnie film to znaczy, że jest niewyedukowany.
Odnośnie opinii większości to sprawa wygląda tak, że większość ludzi to analfabeci nie potrafiący sklecić poprawnie zdania. I jestem przekonany, iż właśnie większość widzów poszła na ten film spodziewając sie kolejnej łatwo przyswajalnej papki w stylu supermena czy spider-mena. A otrzymali film, który łamie wszelkie schematy utarte w dotychczasowej adaptacji komiksowej. I właśnie dlatego, że wyszedł poza ramy i pokazał nową jakość, za perfekcyjny montaż, muzykę, aranżację kadru, za akcje która skupia sie na ludziach, a nie tylko rwie do przodu na fali 'super efektów" specjalnych uważam watchmanów za rewelację. Kolejny genialny film komiksowy, to np Hulk z E. Bana. Znów okazał sie za trudny dla fanów adaptacji marvella i ma średnią niższą niż druga, nijaka część. Tak to juz jest że filmy tego typu maja swoja publicznośc, przyzwyczajoną do pewnych schematów. Jeśli jakiś film wykracza po za nie, pokazuje coś więcej staje sie niezrozumiały, bądź nieprzyswajaly. A wady, które wymieniłeś w ww omawianym przypadku są dla mnie zaletami. Nie mówię, że strażnicy czy hulk 1, są arcydziełami światowej kinematografii(choć ja stawiam je w wysokich partiach), bo tam trzeba faktycznie zostawić ojca chrzestnego, lot, wladce pierścieni. Ale są absolutnie genialne w swojej grupie komiksowych adaptacji.
"cała formuła komiksu jak i filmu polega na tym żeby pokazac antybohaterów, jak i superbohaterów pogrążających sie w cieniu dawnej chwały. inteligent z ciebie skoro tego nie załapałeś" tymi słowami sugerujesz mi, że załapałem, iż jedynie Komediant jest antybohaterem. Natomiast ja moimi słowami "Muszę cię zmartwić, gdyż zauważyłem, że nie tylko Komediant był antybohaterem" zaprzeczam twoim, przytaczając również postać Rorschacha jako inny przykład antybohatera. Jednak da się zinterpretować inaczej, bo NIGDY nie twierdziłem, że TYLKO ja powyższy fakt zauważyłem.
"większość ludzi to analfabeci nie potrafiący sklecić poprawnie zdania"- bardzo odważny pogląd, który jednak nieco mija się z prawdą. Większość spośród analfabetów, o których wspomniałeś mieszka w Afryce, a tam to i rzadko kiedy słyszy się o kinie. Oczywiście bardzo wygodnie jest obrażać ludzi niezgadzających się z naszym zdaniem i nazywać ich analfabetami. Przyjmując takie uogólnienie, sugerując się twoimi słowami, można również uznać, że bryzgająca krew jest wyznacznikiem dobrego filmu. Film to sztuka i powinno się go oglądać z przyjemnością, a jeżeli trzeba go sobie wmuszać to nie świadczy dobrze o nim. Scen mordu nie trzeba przedstawiać z naturalistyczną dokładnością. Można zastosować uproszczenie, peryfrazę, aby przedstawić to samo i to jest dopiero mistrzostwo! Między innymi dlatego "Strażników", ani "Kill Billa" nigdy za film mistrzowski uważał nie będę.
Twoja wypowiedź jest zbyt długa żebym był ją w stanie przeczytać ale uważam że się mylisz.
Pożartować już sobie nie można? Wrzuć na luz. Ludzie na tym forum obrażają się w obronie jakiś zmyślonych historyjek których głównym celem jest rozrywka. czy to nie jest zabawne? Jeżeli chodzi o Gwiezne wojny to przepraszam nie chciałem obrazic twoich uczuć religijnych.
Twój poprzedni tekst był tyleż zabawny, co znaczył mniej więcej: "mam gdzieś twoje zdanie i w ogóle nie obchodzi mnie co piszesz". Ciężko wyczuć czy to wrzucenie na luz, czy zwyczajny brak szacunku.
To wtakim razie żle odczytałeś moje słowa. i to był poczatek niezrozumienia. Nie wiem jak mogłeś, bo jak już wspomniałem, użyłem liczby mnogiej. "antybohaterÓW", a nie "antybohaterA" a to oznacza że w filmie jest wiecej niż jeden antybohater, a że jest to rowwniez rorszach uznałem za oczywiste. czytaj ze zrozumieniem. Do tego powiedziałem ci z jakiej okazji uważam ten film za genialny i nie było tam słowa na temat hektolitrów krwi, też jakoś nie dotarla do ciebie ta informacja, jak ty czytasz to ja nie wiem, omijasz zdania, które nie pasują do twojej interpretacji?. Natomiast jeśli nie dostrzegasz wielkości kill billa to znaczy, że jestes niewyedukowany. Są filmy które osobiscie mi sie nie podobają (ze wzgledu na cos tam), ale jeśli są wielkie dostrzegam to. Zachowujesz się jak kolesie, co obejrzeli Psy i zauważyli tylko, że tam sie przeklina, po czym zrówwnali go z błotem, tylko ze wzgledu na obecnośc mowy podwórkowej. Ty widzisz krew i tzw dłużyznę i nie zerkasz poza to. Przerzuć się na grzeczniejsze, prostrze, zapierniczajace akcją filmy.
W przeciwienstwie do takich badziewi jak hostel, czy piły, epatowanie krwią i przemocą to zabawa gatunkiem i konwencją. podobnie jest w watchmanach. to wzystko służy wiekszemu celowi.
Odnośnie analfabetów to nawet w polsce jest ich wiekszość, tyle ze wtórnych. nie potrafią przeczytać tekstu w gazecie i go pojąć. o książce nie wspomnę. Chodzą na filmy bo wydaje im się, że cos rozumieją i też nie daja rady, a potem głosują. tudzież wypowiadaja sie na forach.
pozdr.
Na temat niezrozumienia naszych pierwszych wypowiedzi nie będę się więcej wypowiadał, bo nie ma to sensu, bo to nie ja pierwszy źle zrozumiałem tylko ty, ale koniec o tym. Czytam ze zrozumieniem, a fragment o krwi użyłem jako uogólnienia takiego samego jak ty w przypadku nazywania ludzi krytykujących "Strażników" analfabetami. Jeżeli dobrze zrozumiałem uważasz ten film za genialny, gdyż zrywa z dotychczasowym schematem o superbohaterach (plus jeszcze parę innych rzeczy, które uważam za kwestie dyskusyjne). Ja natomiast podtrzymuję swoją opinię o tym, że jeżeli tworzy się film o superbohaterach, to powinni oni dysponować jakimiś ponadprzeciętnymi umiejętnościami. Jeżeli chce się natomiast tworzyć pseudofilozoficzny film o życiu i jego wartości, to nie wplata się tam nibysuperbohaterów, którzy z tymi klasycznymi mają wspólne jedynie bardzo oryginalne stroje z maskami. Ciekawi mnie również w jaki sposób epatowanie krwią i przemocą może być "zabawą konwencją"? Jest to po prostu niesmaczne i powiem krótko: w filmach wysokich lotów nie stosuje się takich rzeczy.
"jeśli nie dostrzegasz wielkości kill billa to znaczy, że jestes niewyedukowany"- niezmiernie rozbawił mnie ten fragment, bo jak opinia na jeden film może być wyznacznikiem tego czy jestem wyedukowany czy nie?! O jakiej wielkości w ogóle mówimy? Na polu międzynarodowym raczej nie został doceniony o czym świadczyć może przykładowo brak jakichkolwiek znaczących nagród filmowych oraz (znowu się do tego odwołam) dalekie miejsce w rankingu.
idz oglądaj autka i dawaj 9/10. albo toy story. jezu dyskutowałem z jakimś dzieciuchem. bym popatrzył wcześniej to w ogole bym nie zaczynał. bo to bez sensu.
Odsyłam do strony rottentomatoes.com - jest to uznana na całym świecie strona poświęcona kinematografii tworzona przez wybitnych krytyków filmowych. Na tej stronie Toy Story- zarówno pierwsza jak i druga część zdobyły 100% a Auta 74%, czyli o 10 więcej niż twoi "Strażnicy".
Nazwałeś mnie "dzieciuchem", a wcześniej "niewyedukowanym" i zabawne jest to o tyle, że wnioskujesz to po oglądanych przeze mnie filmach. Czy to jest dojrzała postawa?
"Odsyłam do strony rottentomatoes.com - jest to uznana na całym świecie strona poświęcona kinematografii tworzona przez wybitnych krytyków filmowych. Na tej stronie Toy Story- zarówno pierwsza jak i druga część zdobyły 100% a Auta 74%, czyli o 10 więcej niż twoi "Strażnicy"."
Szanuję Twoje zdanie, ale jeżeli Ty na serio uważasz, że jakieś rankingi tworzone na podstawie ludzi, których nawet nie znasz, są najważniejszym punktem odniesienia, to Ci serio współczuję.
Akurat teraz przeczytałem twoją wypowiedz. Ja jestem krytykiem filmowym. Skończyłem filmoznawstwo w Łodzi.
@Dassanar: nie masz mi czego współczuć, bo nie uważam, że najważniejszym, ale jednakowoż ważnym. Doceniam, że chociaż ty szanujesz moje zdanie i nie starasz się nakłonić mnie do jego zmiany.
@profix: gratuluję, ale powiedz mi co w związku z tym? Nawet jeżeli to i tak nie robi to z ciebie od razu krytyka wybitnego i uznanego. Na pewno nie skończyłeś PWSFTViT bo tam nie ma takiego kierunku/wydziału.
powołujesz się na autorytet jakiś krytyków z internetu. Którzy mogą nie być uznanymi krytykami, ba nawet w ogóle mogą nimi nie być. Więc tak mi sie wydaje, że ja ktory jestem pewien swojego wykształcenia moge sie powołać na swoje doświadczenie. A co za tym idzie znam się pewnie lepiej na filmach niż ty. I nigdzie nie napisałem, ze skonczyłem PWSF. Zanim napiszesz kolejną glupote sprawdź dokładnie. A poza tym ww film jest od 18 lat. dzieci nie powinny go oglądać.
Wiesz, ale porównałeś ten film z Toy Story, które jest nie tyle gorszym, co zupełnie innym filmem, który nawet nie próbuje dotykać problemów takich jak Watchmen, bo przeznaczony jest dla o wiele młodszej widowni (nie mówiąc już o Autach...), więc nie ubliżając Ci, takie zestawienie z Twej strony świadczy jeśli nie o ignorancji w tej kwestii, to przynajmniej mocnej pomyłce ;)
Wypłynięcie tych tytułów, to akurat zasługa @Profixa. @Qoobab bronił się przed idiotycznym naskokiem.
ok. ale dlaczego idiotycznym?. Jeśli komuś podobają sie bajki, niech ogląda bajki, a nie bierze się za dzieła spoza swojego kręgu zainteresowań. A jak już przez przypadek obejrzy film przeznaczony dla innej grupy wiekowej i nie zrozumie go, to niech sie tym nie chwali wszem i wobec. pozdr.
A nie pomyślałeś może, że np. są to po prostu filmy, którym dał tą ocenę z czystej sympatii, bądź też są to jego filmy dzieciństwa...? Tak czy inaczej, to był troszkę chamski atak, wiesz? Rozmawiamy o Strażnikach, to rozmawiajmy i co najwyżej porównujmy go z filmami o podobnej tematyce, zamiast się tak szczypać. Zresztą i tak zaglądanie w czyjś profil i wytykanie mu tego, co ocenił, ogólnie uważam za co najmniej niewłaściwe.
No właśnie nie chodzi o filmy z dziecństwa, bo on nadal jest dzieckiem. Sposób w jaki o tym wszystkim pisze wskazuje, że mamy do czynienia z bardzo młodą osobą, która pewnych rzeczy nie jest jeszcze w stanie zrozumieć. Jakoś nagle po moim wytknięciu, chłopak ukrył swoje ulubione, więc sie ich wstydzi. Przy tym nie widzę nic niewłaściwego w przeglądaniu profilu i wytykaniu. Jeśli ktoś bez sensu jedzie po moich racjonalnych argumentach i nie potrafi zrozumieć sensu kilku zdań to chce zobaczyć z kim dyskutuje. Jeśli to jest osoba poważna, z którą warto rozmawiać ok. Jeśli natomiast dziecko, to chyba nie ma sensu. Powiedziałem, że skoro podnieca się autkami, to nich sobie je ogląda, ja konczę dyskusję i odpuściłem. Zupełnie przypadkiem trafiłem na wtręt o krytykach filmowych i postanowiłem się odezwać.
Poza tym co to za argumenty: "film o superbohaterach, bez super mocy, a ci bohaterowie, to antybohaterowie więc nie powinno tak być i film jest głupi". Ewidentny przykład niezrozumienia dzieła filmowego. Kolejnych obiekcji na temat braku akcji w filmie, nawet nie będę komentował. Skoro w toy story jest akcja która satysfakcjonuje autora tematu, to może nich zostanie przy toy story. pozdr.
Idiotycznym, gdyż nie zbijał żadnego kontrargumentu @Qoobab, nie był w żadnym stopniu merytoryczny, a służył jedynie zdyskredytowaniu oponenta.
Mimo wszystko jest to dość kiepski powód do atakowania. Tym bardziej, że pewne tłumaczenie dlaczego tych argumentów @Qoobab nie przyjmuje pojawiło się w jego postach (dosłowne ukazywanie brutalności nie podwyższa rangi filmu, zaś tematyka którą film porusza nie pasuje do tych bohaterów).
I chociaż osobiście cenię "Watchmen" i uważam że brutalność ukazana w filmie (choć jest jej odrobinę za dużo) ma cel, zaś pokazanie bohaterów jako herosów też było dobrym pomysłem bo kazało spojrzeć na historię bardziej archetypicznie niż dosłownie, jestem w stanie sobie wyobrazić że nie do każdego taka mieszanka trafi. Tak samo wątpię, czy ktokolwiek zdoła mnie przekonać, że brutalność w "Kill Bill" i "Wściekłych psach" ma jakikolwiek sens, zaś same filmy są głębsze niż "Gwiezdne wojny" (których zresztą nie lubię).
główny atak przypuszczony był na pierwszą wypowiedź autora tematu. Powaliła mnie jej infantylność. Właśnie brak wgłębienia się w charakter filmu i potraktowanie go powierzchownie przez qoobab, wywołał u mnie taka irytację.
Może faktycznie zareagowałem za ostro, ale jak widać po kolejnych komentarzach innych użytkowników, nie tylko ja miałem takie odczucia. Odnośnie przemocy, też miałem wrażenie że jest jej za dużo, jednak tak jak w przypadku filmów tarantino ma ona tu swoje ideologiczne i fabularne uzasadnienie. I mogę się założyć, że gdyby na liście twórców było jego nazwisko film ten otrzymywałby nagrody na najważniejszych festiwalach.
ps. też jestem fanem gwiezdnych wojen, począwszy od 1 cz. a nie tak jak niektórzy od mrocznego widma.
Faktycznie, teraz to widzę, bo mi się nie chciało dokładnie przeglądać ich wcześniejszych dyskusji, w tym więc przypadku zwracam honor Qoobabowi.
Przede wszystkim: dzieckiem nie jestem, ale podawać swojego wieku nie zamierzam (podać mogę, iż maturę zdałem już parę lat temu;)). Pisałem już, że wnioskowanie o moim wieku sugerując się tylko filmami, które oglądam, nie jest do końca rozsądne, ale mniejsza o to.
Żeby nie było dalszych sporów: filmy oceniam wg. następującej zasady- każda ocena według gatunku filmu, czyli 10 dla Toy Story dałem jako dla najlepszej według mnie animacji. Natomiast 4 dla Strażników jako dla słabego jak dla mnie filmu akcji. Rozgraniczam gatunki i absolutnie 10 dla animacji nie równa się u mnie 10 dla dramatu, komedii, czy filmu sensacyjnego.
@ profix: nie przypisuj swoich słów "film o superbohaterach, bez super mocy, a ci bohaterowie, to antybohaterowie więc nie powinno tak być i film jest głupi" jako moich, bo nigdzie tak nie napisałem, więc nie wiem czemu wziąłeś je w cudzysłów. Natomiast filmy ukryłem (przed nieznajomymi), aby nie stanowiły w przyszłości przytaczanych przez ciebie argumentów, ale absolutnie się ich nie wstydzę i mogę przywrócić wgląd do nich.
no to w takim razie nadal masz dziecinne podejście do filmów. Odnośnie przeklejonego cytatu, to dokładnie to napisałeś. Brak tylko słowa głupi, ale to już widac po ocenie i całej formie wypowiedzi. A skoro zdałeś maturę, to powinieneś rozumieć to co sam piszesz i to co piszą inni. Nie tylko ja wytknąlem Ci błędy w rozumowaniu i podejściu do tego filmu. Żadne racjonalne argumenty do ciebie nie trafiają, a twoje są irracjonalne. "bo nie slyszałem o takim komiksie". I nie wszyscy superbohaterowie mają super moce, jeden z naważniejszych - Bat Man jest najlepszym przykładem
Skoro sie nie wstydzisz to przywróć, mnie nigdy nie przyszło by do glowy, żeby ukrywać moje ulubione.
Moje "dziecinne podejście do filmów" to tylko i wyłącznie twoja opinia, podobnie jak o tym, iż moje argumenty są irracjonalne. Nie rozumiem też dlaczego twoje argumenty broniące "Strażników" miałby mnie przekonać. Napiszesz swoje zadnie o filmie i liczysz, że nagle stwierdzę "ok, faktycznie, masz rację, zmieniam zdanie, daję 10/10"? Ja przedstawiłem swoje stanowisko na temat filmu, a ty swoje, z tą tylko różnicą, że ty chciałeś narzucić mi swoje stanowisko. Użyję tutaj bardzo wyświechtanego już frazesu, ale "o gustach się nie dyskutuje". Ponad to nie znalazłem wśród moich wypowiedzi słów, które mi przypisujesz, a moja ocena świadczy o tym, że według mnie film nie jest głupi, ale po prostu słaby. Jednocześnie cieszę się, że podałeś przykład Batmana. Owszem nie miał on mocy, jednak jego wyjątkowość polegała na jego stroju i stosowanych przez niego gadżetach. To one czyniły z niego superbohatera i bez nich był jedynie zwyczajnym Brucem Waynem. Analogicznym superbohaterem był Ironman (tylko od Marvela). Natomiast Strażnicy byli po prostu ludźmi zmagającymi się ze swoim "drugim ja" (dawnym lub obecnym). Jedyne co tworzyło z nich "superbohaterów" to owe śmieszne stroje (które im akurat nic nie dawały) i pseudonimy, którymi się posługiwali. Chodzi mi o to, że niepotrzebnie do poruszenia takich tematów wykorzystane zostało "superbohaterstwo".
Odwrotnie, to zmaganie się z "drugim ja" zostało wykorzystane do superbohaterstwa by nadać jemu większej głębi. W "Strażnikach" chodzi o przedstawienie superbohaterów w taki sposób, w jaki wyglądaliby ci superbohaterowie w realnym świecie - bez mocy i ze swoimi słabościami.
Trzeba będzie odświeżyć sobie Ultimate Cut + Under the red hood ;)
no i tyle zrozumiałeś z tego filmu??. Przecież cały pic polega na tym żeby właśnie pokazać superbohaterów jako ludzi upadłych zniszczonych przez życie, a nie kolejnego cukierkowatego herosa. Takie było założenie komiksu, ale nawet nie znając wersji literackiej można to wyczuć w filmie. Może ci sie to prywatnie nie podobać, ale czepianie sie tego i pisanie że film jest zły, bo ci superbohaterowie nie sa tacy jak batman, czy iron men, albo spiderman, znaczy że ewidentnie nie zrozumiales fabuły. Rozumiem jakby taką opinię jak ty wyraziła blond 15, fanka solarium. Ale jeśli to pisze ktoś po maturze?, do tego twoja niechęć do tarantino, bo za dużo przemocy (twoi krytycy dają mu palmy w cannes) 9 dla nienalepszych bajek, sorry, ale z dziecka to ty masz dużo w sobie. Jakoś nikt sie z tobą tutaj nie zgadza i każdy w mniejszym lub większym stopniu śmieje sie z tego co napisałeś.Więc jak widzisz twoja infantylność to nie tylko moja opinia.
"Co to za film o superbohaterach bez supermocy?! "
Trudno powiedzieć, czy są bez supermocy. Supermoc nie musi oznaczać latania/telepatii itp. Ci ludzie mają wyraźnie zwiększoną wytrzymałość, zwinność, siłę itp. Możliwe że supermocą Ozymandiasza była podwyższona inteligencja. Nie znam komiksu, ale nie przywiązujmy się do idei "superbohaterstwa" w stylu Universum Marvela. Ostatecznie Batman też nie miał żadnej nadprzyrodzonej mocy, a nie ma nikt wątpliwości, że można go tym słowem określić.
"Komediant (...), który jest tak naprawdę antybohaterem"
Czy ja wiem? W większości komiksów mamy dość biało-czarny podział charakterów ludzi, bez szarości. tutaj jest inaczej, Postacie nie są jednoznaczne, i to jest in plus. Bo daje nam do zrozumienia, że nie jest to tylko prosta opowieść dla zwyczajnych umysłów, tylko ma trochę więcej głębi niż Spiderman i spółka. O co chodzi? O to, byśmy sobie uświadomili, jak stereotypowo myślimy o świecie. Skąd bowiem wniosek, że jak kogoś nazywają "superbohaterem", to musi on być dobry i szlachetny? Może poprostu pracuje dla dobrej sprawy? Bohaterowie filmu nie byli "superpostaciami" z chęci czynienia dobra. może denerwował ich nieporządek na świecie i chcieli trochę "posprzątać", a moze działali z chęci autopromocji, dla sławy, może zwyczajnie dla pieniędzy. Takie życie. Myślę, że w dużej części sami za dobrze nie wiedzieli, po co zakładają kostiumy i latają nocami po ulicach. Stąd tarcia między nimi, stąd kontrowersyjne zachowania, stąd niejednoznaczna - anty- czy super- bohaterowie.
Mimo ponadprzeciętnych umiejętności byli przecież zwykłymi ludźmi, ani trochę nie lepszymi od przeciętniaków pod względem emocjonalnym i intelektualnym. Zresztą w filmie dobrze widać, ze każdy z nich ma trochę inne cele w życiu, co obrazuje np przegląd ich działalności po zamknięciu grupy. Niektórzy pracują jak zwykli najemnicy, inni wałęsają się na własną rękę, jeszcze inni odwiesili na półkę kostium i tylko wieczorami tęsknie do niego wzdychają. Zauważmy, że pomimo kilkuletniej wspólnej działalności nie łączy ich nic oprócz pracy (pod tym względem widać wyraźną degenerację idei "supergrupy" w porównaniu do pierwszego składu - patrz wspólne zdjęcie). Nie przyjaźnią się, nie odwiedzają, właściwie nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego. Jakież to ludzkie! Tym bardziej, że nawet te supermoce nie za bardzo ich wyróżniają z tłumu.
Myślę, że między innymi o to chodziło w tym filmie. O nasz sposób patrzenia na "superbohaterstwo". Nie traktujmy ich jak o szlachetnych ochotnikach, którzy chcą nieść światu dobro. Raczej należy ich traktować jak grupę najemników, działających trochę na własną rękę, trochę pod okiem rządu (czy tam policji - bez znaczenia).
"Akcja nudna, a właściwie to nawet jej brak. Retrospekcja goniła retrospekcję"
Film był trochę za długi, być może, ale po pierwsze to ekranizacja, więc skrócenie odbiłoby się na wierności oryginałowi, jak również utrudniłoby zrozumienie. To opowieść wielowątkowa przecież. Co do nudy to bez przesady, klimat był, więc oglądało się nieźle, chodziaż to 3 godziny i reklamy w TV. A retrospekcje jak najbardziej udane i potrzebne. Czemu Ci przeszkadzały?
Szkoda tylko że ten film tak trochę smutno się kończy. Ale takie zakończenie jest na pewno lepsze niz banalny happyend. Tutaj mamy dyskusyjny happyend, i to jest na plus. Cały ten film miał wiele odcieni i dlatego różnił się od innych super-filmów. Dałem 7/10
To tyle, pozdrawiam
W końcu jakaś rzeczowa wypowiedź, która nie jest atakiem za ośmielenie się skrytykowania "Strażników" i jednocześnie jest poparta konkretnymi argumentami (z którymi jednak się nie zgadzam, ale uważam, iż mam do tego pełne prawo).
Jeśli chodzi o "wyraźnie zwiększoną sprawność" Strażników to mogę się z tym zgodzić jedynie jeśli chodzi o Rorschacha. Reszta jakoś specjalnie się nie wyróżniała w tej kwestii.
"Możliwe że supermocą Ozymandiasza była podwyższona inteligencja" - to nie żadna supermoc, a jeżeli jednak uznamy ją za taką to wtedy równie dobrze można powiedzieć, że Sherlock Holmes był superbohaterem ;)
"Postacie nie są jednoznaczne, i to jest in plus" - dla mnie Komediant jest akurat postacią jednoznacznie negatywną i nic mnie nie przekona, że jest inaczej. Niejednoznaczność postaci nie jest jednak niczym unikalnym jeśli chodzi o superbohaterów, a za przykład posłużyć może Wolverine.
"a moze działali z chęci autopromocji, dla sławy, może zwyczajnie dla pieniędzy" - jeżeli tak było nie nazywałbym ich superbohateremi, bo to już zwyczajny egoizm.
"A retrospekcje jak najbardziej udane i potrzebne. Czemu Ci przeszkadzały?" - przeszkadzały mi dlatego, że to właśnie one spowalniały całą akcję w filmie. Nie do końca było wiadomo kiedy mamy do czynienia z retrospekcją, a kiedy z akcją właściwą. Poza tym było ich stanowczo za dużo. Uważam, że retrospekcje nie powinny zajmować głównego miejsca w filmie, a niestety tak było.
"Cały ten film miał wiele odcieni i dlatego różnił się od innych super-filmów" - owszem różnił się i dlatego uważam, że nie był zbyt udany. Eksperymenty nie zawsze wychodzą na dobre, a tutaj mieliśmy do czynienia właśnie z eksperymentem. Tym razem to "superbohaterowie" są ścigani i muszą się bronić- przecież to nonsens. Śledztwo w sprawie zabójstwa superbohatera prowadzone jest przez innego superbohatera. Z drugiej strony Dr Manhattan został tu pokazany jako pretekst do wyjaśnienia dlaczego Rosja nie zaatakowała USA w czasie zimnej wojny i dlaczego potem zakończyła się ona bez ataku z żadnej ze stron. Nie rozumiem po co wplatać w takie rzeczy "superbohaterów"? Myślę, że teraz wyjaśniłem o co głównie mam zarzuty do "Strażników" i mam nadzieję, że nikt już nie będzie zarzucał mi niewyedukowania i wmawiał mi, że nie zrozumiałem filmu.
@Horg: naprawdę doceniam twoje zdanie na temat filmu i to, że poparłeś je rzeczowymi argumentami, ale zgodzić się z nimi nie mogę.
Pozdrawiam również :)
PS. podwyższam ocenę do 4/10 ale więcej dać nie mogę ;)
"podwyższam ocenę do 4/10 ale więcej dać nie mogę ;)"
Ja dałem 7/10. W miarę mi się podobał, więc nie mogę dać mniej, a na więcej chyba jednak nie zasłużył. Jak dla mnie to sprawiedliwa ocena.
"Jeśli chodzi o "wyraźnie zwiększoną sprawność" Strażników to mogę się z tym zgodzić jedynie jeśli chodzi o Rorschacha. Reszta jakoś specjalnie się nie wyróżniała w tej kwestii."
Owszem, początkowa walka Komedianta z zabójcą (wiemy już kim był) o tym świadczy. Komediant niszczy sobą meble, ściany itp, w tym masywny, granitowy blat kuchenny. Pewnie, to nie supermany, ale jednak... Poza tym Ozymandiasz łapał kule. Właśnie Rorchach niespecjalnie się wyróżniał spośród swoich kolegów (jak on widział przez tą maskę?).
"równie dobrze można powiedzieć, że Sherlock Holmes był superbohaterem ;)"
O to włąśnie chodzi, kogo i za co nazywamy superbohaterem. Nie ma wyraźnej granicy kto jest, a kto nie jest superbohaterem. Możnaby pookusić się o ustalenie skali "superbohaterstwa" w kinie i zobaczylibyśmy, że to zmienia się zasadniczo płynnie. Na pierwszym stopniu staliby "zwyczajni" bohaterowie (z założenia trochę przypadkowi, ale zdolni do bohaterstwa), jak Bruce Willis w "Szklanej Pułapce". Na drugim ludzie jeszcze noralni, ale jednak już wybitni: Sherlock Holmes, Jason Bourne, Rambo... Potem ludzie lekko podrasowani, jak właśnie Straznicy, czy Batman, potem Uniwersum Marvela - Spiderman, X-Men itp. I na końcu zupełny odjazd - niezniszczalni superbohaterowie typu Supermana, Dr Manhattan czy coś takiego. Strażnicy to właśnie tacy "średni" superbohaterowie, coś pomiędzy dobrze wytrenowanym komandosem, a odbarzonym prawdziwą mocą mutantem ludzkim :)
"dla mnie Komediant jest akurat postacią jednoznacznie negatywną i nic mnie nie przekona, że jest inaczej."
Zgoda co do Komedianta, ale jedna uwaga. Są dwie cechy które można łatwo pomylić. Pierwsza to omawiana dobroś postaci. postać może być określana jako "dobra" lub "zła", lub neutralna mniej lub bardziej. Inaczej - mówimy bohater pozytywny lub negatywny. Druga skala to praworządność. Postać może być praworządna lub chaotyczna, w zależności od stosunku do istniejącego ładu społecznego czy prawa. Rorchach był postacią chaotyczną, ale dobrą, czyli był szlachetny, lecz był na bakier z prawem. Dlatego przez zwykłych mieszkańców miasta mógł być odbierany różnie. I tak samo przez nas, w zależności od upodobań. Podobnie prawie każdy. Niejednoznaczność w ocenie postaci bierze się z tego, że my w zasadzie też podlegamy takiemu podziałowi, i nasz punkt widzenia od tego zależy.
Pisząc o niejednoznacznych postaciach miałem na myśli, że nie są one stereotypowe, a więc dobry niekoniecznie równa się szlachetny i praworządny, a zły niekoniecznie okrutny, samolubny i chaotyczny. I to mi się akurat podobało, bo nie przepadam za stereotypami.
""a moze działali z chęci autopromocji, dla sławy, może zwyczajnie dla pieniędzy" - jeżeli tak było nie nazywałbym ich superbohateremi, bo to już zwyczajny egoizm."
Ja też nie, dlatego nazywam ich "superbohaterami", w cudzysłowie pisanymi. Nie są to bohaterowie stereotypowi, i mianem super- mogą ich nazywać wielbiący ich mieszkańcy ich świata, lub ewentualnie sami siebie mogą za takich uwazać, tak jak za supergwiazdy uważają się niektórzy sławni piłkarze, aktorzy, piosenkarze itp.
"przeszkadzały mi dlatego, że to właśnie one spowalniały całą akcję w filmie. Nie do końca było wiadomo kiedy mamy do czynienia z retrospekcją, a kiedy z akcją właściwą. Poza tym było ich stanowczo za dużo. Uważam, że retrospekcje nie powinny zajmować głównego miejsca w filmie, a niestety tak było"
Sama akcja nie była najważniejsza w tym filmie - w końcu to z Seagalem ani Van Damme'm. Bardzo ważna była historia grupy superbohaterów dziejąca się w powiązaniu z alternatywną historią świata. Aby obie dobrze zrozumieć potrzebne były wstawki "historyczne" - retrospekcje temu właśnie służyły. Było ich sporo, ale moim zdaniem film nabrał fabularnej głębi. nie miałem problemu z wyczuciem co jest "tu" a co "kiedyś".
"Tym razem to "superbohaterowie" są ścigani i muszą się bronić- przecież to nonsens. Śledztwo w sprawie zabójstwa superbohatera prowadzone jest przez innego superbohatera"
W filmach amerykańskich motyw "niesłusznie wyjętych spod prawa" jak również "śledztwo na własną rękę" wałkowany jest na okrągło. Powinniśmy już być do tego przyzwyczajeni, bo zazwyczaj to jakoś trawimy. To nie nonsens, to stereotyp. W przypadku grupy "super-" daje to pewną sprzeczność - "niby superbohaterowie, a problemy mają jak zwykli ludzie, też mi coś!".
Poza tym jeszcze jedna rzecz. Odróżnij film od pierwowzoru - w komiksie podobno jest tak samo historia opowiedziana. Reżyser miał wpływ na sprawy warsztatowe, ale nie na scenariusz. Dlatego nie należy wrzucać do jednego wora zastrzeżeń związanych z fabułą filmu od tych związanych z jego realizacją.