Mam wszystkie 3 tomy komiksu wydane przez Egmont, ale jeszcze się za nie nie zabrałem. Myślę, że komiks mi się spodoba gdyż cenię sobie Alana Moore'a (szczególnie za wycofany ze sprzedaży znakomity "TOP 10"). Obawiam się jednak, że jak przeczytam komiks, to oglądanie filmu nie sprawi mi już tak wielkiej frajdy. Tak miałem z "300", ale przede wszystkim z Sin City, gdzie bardzo wiernie odtworzono komiks (dialogi były nawet chyba te same). Dochodzę do wniosku, że chyba komiksy powinny być komiksami, a filmy filmami. Jeżeli jednak założymy, że film może być alternatywną metodą na poznanie ciekawej historii dla widzów nie lubiących opowieści obrazkowych, to myśle, że tacy widzowie nie lubią też filmów o facetach z majtkami na spodniach. Więc "Strażnicy" to film dla fanów komiksów, którzy po przeczytaniu komiksu Moore'a nie odczują wielkiego zachwytu i jakiejś niespodzianki, wprost przeciwnie, bardzo możliwe, że twórców filmu skrytykują :(
Komiks ma tą zaletę, że był pierwszy. Historia jest bardziej dokładna niż w filmie, no i posiada jednak tą magię.
Film za to, potęguję emocje, które mieliśmy podczas czytania, jednak muzyka robi swoje, a i głosy aktorów sprawiają, że te postacie żyją. Wcześniej jedynie mieliśmy Moore'a czytającego głosem Rorschacha teraz mamy każdą postać nieźle rozpracowaną, ja osobiście sporo zyskałem po obejrzeniu filmu.
Jednak w tym pojedynku komiks zawsze wygra.