Koleżanka zaciągnęła mnei na film, zerkając na plakat ze zgrozą zauważyłam podobizny komiksowych bohaterów. Przygotowana na najgorsze przeżyłam w sali kinowej miłe zaskoczenie. Zamiast hollywodzkiego kiczowatego i tak jak zazwyczaj to bywa- zbyt 'szybkiego' filmu akcji, obejrzałam całkiem niezłą rzecz. Nie obyło się bez masy epickich scenek w zwolnionym tempie, ale to w końcu Snyder.. parę z nich było udanych. No i tu zaczyna się problem. Gdzie w Watchmen jest granica między dobrym kinem wbijającym w fotel a przerobionym i oklepanym filmem akcji? Czasami trudno to wyłapać. Nie do końca rozumiem, czy to właśnie o to oklepanie i resuscytację komiksowych bohaterów chodziło, czy też to miało mieć nowy wymiar, zaskakiwac efektami itp. Jeżeli zamysłem reżysera było to pierwsze, to oceniam na 7/10 - jeđli to to drugie, to raczej 4/10. Owszem, muzyka i nawet nie tak bardzo naiwne frazesy, ale pojawia si pytanie...czy tego juz nie bylo, i to zreszta calkiem niedawno? (odzew na the dark knight? :D)
W TDK? no coś ty... przecież tu są antybohaterzy z ludzkimi ułomnościami, słabościami, wadami... Są śmiertelni, a nawet się sami o tę śmieć proszą. Więc akurat porównywanie ich do Nietoperza Nolana jest niezupełnie trafioną opinią. Chyba...