nie:
1. w większości źle dobrana muzyka. lubię np. "sounds of silence" ale tu to zupełnie nie pasowało. aż dziwne że nigdzie nie było słychać rewelacyjnego motywu ze zwiastunów.
2. zakończenie. fatalny dodatek w postaci dwóch scen. nie wiem, może to wymóg producentów, co by film nie kończył się zbyt mrocznie. trudno, jest jak jest, ale jak kiedyś będę (a będę) raz jeszcze oglądał "strażników", to wyłączę film po scenie z Ozym, czyli wtedy, gdy skończyć się powinien ;)
i to w sumie tyle.
wcześniej czytałem komiks i film mnie nie zawiódł. zachowany został klimat (oczywiście nie można było oddać wszystkiego, co było w komiksie, ale film na tym nie stracił), świetne postacie Komedianta oraz Rorschacha i oczywiście sens komiksu/filmu. ktoś może postawić zarzut o to, że twórcy filmu zmienili jedną rzecz - tak, plan Ozymandiasza został nieco inaczej zrealizowany niż w komiksie. ale taki zarzut jest pusty. tzn. nie jest ważne, w jaki sposób Ozy to zrobił (poza tym należy pamiętać o tym, że w filmie pominięto motyw wyspy, a więc trudno byłoby zawrzeć oryginalne "ostateczne rozwiązanie"), lecz o co w tym chodziło. że tak posłużę się banalnym powiedzeniem: nie forma jest ważna, lecz treść. w filmie ta treść została zachowana i chwała jego twórcom za to.
niestety to może oznaczać, że film nie osiągnie sukcesu komercyjnego. bo nie ma co się oszukiwać, ani komiks, ani film (mimo tych dwóch niepotrzebnych scen na koniec) nie są typowymi historyjkami o superbohaterach. tu trzeba włożyć nieco wysiłku ww to, by ująć jego sens. co ciekawe, bylem na seansie z dziewczyną, która nic o tym filmie nie wiedziała, nie czytała komiksu, ale nie miała problemów z jego zrozumieniem - tak więc, jeśli ktoś by się obawiał, że bez czytania pierwowzoru nie ma co iść do kina, to może się tych obaw pozbyć. linia fabularna jest poprowadzona wyjątkowo dobrze jak na holywodzkie produkcje. może też między innymi dlatego osoby nastawione na typowe kino akcji będą rozczarowane "strażnikami".