W sumie to ja nie jestem rozczarowany, bo spodziewałem się kompletnego szajsu, a wyszło lepiej, bo średniawo. Właściwie w clipach i zwiastunach poupychano wszystkie idiotyczne sceny, reszta już była w miarę ok, poza jednym - jest tak jak myślałem - Snyder w ogóle nie zrozumiał komiksu (jest jego fanem, lol) i go sobie w końcówce poprzerabiał jak leci, na gorsze oczywiście.
Jednak hitem hitów były te wszystkie przeboje lecące w tle - Dylan, Hendrix, Simon, ale wsadzenie tutaj Neny z jej hitem postrzegam już jedynie w kategoriach największego debilizmu świata. Rozumiem, że Bates jest nędznym, trzeciorzędnym kompozytorem i musieli poupychać fajnych pioseneczek pasujących niby do obrazu, ale niestety nie mających z duchem komiksu niczego wspólnego. Czytając komiks czuło się taką pre-apokaliptyczną atmosferę, a "Wacthmeni" Snydera to taka lekka, chociaż bardzo brutalna (czasem aż niepotrzebnie) historyjka z (powiedmy) tragicznym zakończeniem. Niby w większości film jest zgodny z komiksem, ale czasem jest to aż wierność przesadna, jak w scenie kiedy SS wskakuje do palącego się budynku. No litości, przecież niekoniecznie to co się sprawdzało na obrazku z komiksu, będzie wyglądać poważnie w filmie. Scen w więzieniu to już nie wspomnę, z litości.
Ogólnie to ładny, plastikowy teledysk (nie bez powodu się dwa razy logo MTV pojawia), będący niestety wypaczeniem komiksu. Jak dla mnie za dużo patosu i za mało treści. Cóż z tego, że film porusza ważne kwestie, skoro w porównaniu z komiksem jest płytki i prostacki. Co do obsady to na plus na pewno Haley i Wilson. Akerman z kolei do postaci jednak nie do końca pasowała i aktorsko też nie najwyższych lotów zaprezentowała. Wypaczono też moim zdaniem trochę postać Ozymandiasza, w komiksie było w nim jakieś dostojeństwo, a tutaj zrobili z niego rzezimieszka jak z jakiś komiksów o Batmanie. Jakbym nie znał komiksu to pewnie i tak bym się domyślił, że to on jest tym 'złym'. Wydawało mi się też, że bohaterowie (poza Manhattanem) nie mieli żadnych supermocy, a tutaj robią takie ekstrasuperfikuśne skoki i rzucają się na pięć metrów po ścianach, jakby je mieli. Oczywiście wszystko przy użyciu tych fantastycznych zwolnień, sorry - to ja już preferuję montaż a'la "Quantum fo Solace", gdzie jak się tłukli to czsami nie wiadomo było w ogóle osochozi.
Oglądało się ok, ale jako film akcji, z którą komiks za wiele wspólnego nie miał. Powiem tak - jak na dzisiejsze blockbustery to ten film i tak jest bardzo dobry.
PS - Już nie chciałem być złośliwy i miałem tego nie wypominać, ale CGI w tym filmie to jest takie na poziomie 2004 roku, litości. Czy twórcy tego filmu nie oglądali "Piratów z Karaibów" albo chociaż "King Konga"?
PS2 - Specjalny komentarz z dedykacją dla wojtkadpo: Sprzęcior dynda na prawo i lewo, aż miło :) (tak, mam dobrą pamięć)
PS3 - Snyder, nie kręć już takich filmów. Kręć sobie jakieś horrorki i inne takie, a poważne rzeczy daj poważnym ludziom. Please.
Ja tam sie ciesze ze zmienil zakonczenie. Nareszcie ma ono wiecej sensu i doskonale zamyka watek dr Manhatana.
"Czytając komiks czuło się taką pre-apokaliptyczną atmosferę(...)"
A wiesz cholera dzieki czemu czytelnik miał takie a nie inne odczucia? Dzieki wątkowi z opowiesciami o czarnym okręcie. To on dodawał całemu komiksowi takiego posępnego klimatu. Te trupy, goreowy klimat i wszechobecna beznadzieja. Niestety ten wątek musiał zostać pominięty z wiadomych powodów. Czas. A bez niego historia z uprowadzonymi artystami, klecącymi na wyspie potwora z innego wymiaru nie miałaby zupełnie sensu.
Moim zdaniem Snyder i tak jak na to dwie i pół godziny upchnął na taśmie bardzo wiele komiksu. Lepiej się tego w takiej formie zrobić nie dało.
Muzyka ma oddawac klimat lat '80 - w końcu fabuła rogrywa się 1985 r. - chyba czegoś nie skumałeś.
Hej Albertino, no już nie psiocz tyle, moim skromnym zdaniem jest bardzo dobrze, a to dlatego, że nie jestem jako takim fanem komiksów - wolę pełną beletrystykę (może za stary już jestem na komiksy, ale fakt, że 20 lat temu miałem ich sporo) to dzięki filmowi, aż chce mi się ów komiks zdobyć i go zgłębić - a to już chyba wiele musi znaczyć o filmie w powyższej sytuacji. Dla mnie bomba - poza trzema niepotrzebnymi scenami -dwiema po wyjściu z piramidy i uratowaniu ludzi z pożaru (mogli to lepiej zrobić, albo jeszcze bardziej groteskowo) jest naprawdę git. Przede wszystkim jest coś nowego.
"Muzyka ma oddawac klimat lat '80 - w końcu fabuła rogrywa się 1985 r. - chyba czegoś nie skumałeś."
Nie musisz takich rzeczy pisac osobie, która wyraźnie napisała, że zna komiks, więc raczej skumałem wszystko. I niestety Cię zasmucę, ale muzyka jest w większości z lat 70., a nawet 60. (Paul Simon). Natomiast ta niemiecka piosenka Neny jest z roku 87' (czyli po akcji filmu). Coś chyba jednak niespecjalnie oddaje ta muzyka klimat.
Ty chyba nie czaisz co to znaczy - oddawac klimat lat '80 - jak wyliczasz czy dana piosenka ukazała się przed czy po alternatywnym roku 1985.
Aha, czyli klimat lat 80. mają według Ciebie oddawać piosenki z lat 70.? I co z tego, że rok 1985 jest tuaj alternatywny? Skoro Snyder wepchnął dwa razy logo stacji MTV, która powstała w roku 1981, to chyba w kwestii muzyki raczej się w alternatywnej rzeczywistości nic nie zmieniło. Nie oszukujmy się - Snyder wsadził te kawałki, bo były jego zdaniem 'cool' (to jego ulubione słowo).
a możesz skonkretyzować dlaczego twoim zdaniem muzyka nie oddaje klimatu epoki? to jest wizja reżysera, to raz. dwa, jest to w zasadzie kanon, a przynajmniej klasyka epoki zimnowojennej w usa. przykładowo, piosenka neny jak najbardziej jest na miejscu, mówi o niepewności życia w obliczu nieustannego zagrożenia, a jej wydźwięk jest mocno antywojenny.