Roman Polański i jego bogata twórczość filmowa plus sceniczna oraz burzliwe życie osobiste odciskają piętno na każdym filmie powstałym spod ręki polskiego reżysera. Nie inaczej jest w przypadku "Wenus w futrze", autorskiej inscenizacji sztuki Davida Ivesa inspirowanej prozą Leopolda von Sacher-Masocha: zabiegająca o rolę aktorka (specjalnie odnajdująca się w niej plus okazująca swą kobiecość w rozkwicie żona twórcy) uwodzi reżysera teatralnego. Dwójka aktorów w wielowarstwowym spektaklu przyciągania i odpychania, dominacji i poniżenia, odwracania ról płciowych i charakterologicznych, ekstremalnych przemianach wewnętrznych bohaterów oraz libertyńskiego przyzwolenia na frywolność i odstępstwa od tzw. normy prowadzi wysublimowanie wyrafinowaną grę intelektualną, kierowaną meandrycznie przez autora ku uciesze wodzonej za nos, ale wielbiącej mentalne zabawy publiczności. To także wielorolowy popis aktorski z najwyższej półki Emmanuelle Seigner i Mathieu Amalrica (oklaski na stojąco!) oraz triumf autorski i autokreacyjny reżysera. (C'est génial!). [tehWuer: 8/10]