PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=698847}
8,1 309 825
ocen
8,1 10 1 309825
7,5 52
oceny krytyków
Whiplash
powrót do forum filmu Whiplash

...

ocenił(a) film na 5

Czy tylko dla mnie Andrew grał zupełnie bez serca i duszy, przecież technika nie jest w muzyce najważniejsza. Główny bohater nie wywołuje pozatym we mnie żadnej sympatii wręcz go nie lubię, zachowuje się jak kretyn uczy się na najlepszej uczelni w kraju i jest taki fajny, i te sceny z dziewczyną, która nie wiem po co wogóle jest wrzucona do tego filmu, idiotyczny wątek, jeszcze jak do niej zadzwonił bo może czekała no poprostu szlag trafia. . .Moja irytacja bierze się stąd , że w porównaniu do Birdmana i Grand Budapest Hotel, Whiplash nie ma żadnej prawie artystycznej wartości, a muzyka dla niemuzyka czyli mnie, jak bym wybierała kafelki w simsach srsly

ocenił(a) film na 9
Kiciajka

Z filmami jak z książkami: niektórzy mają Dostojewskiego za gównojada, "artystyczną wartość" dostrzegając w Daniele Stelle. Wszystko z Tobą ok - po prostu nie rozumiesz i tyle. Te problemy Cię nie dotyczą i dlatego nie widzisz w tym filmie niczego wartościowego.

ocenił(a) film na 5
malgozaba

nie zgodzę się, dotyczą zupełnie, zajmuję się nie muzyką ale plastyką i też dążę do tego żeby być świetna, ale nie rozumiem tej mody w kinie na motyw dążenia do absolutnej perfekcji i doskonałości jakaś choroba nowoczesności, ja nie mam potrzeby bycia najlepszą, nie znam takich ludzi bo trzeba być rozsądnym, przecież rodzina miłość itp też jest ważna nie da się żyć samą pasją, nie ma takich ludzi..

ocenił(a) film na 9
Kiciajka

To cudowne, że uważasz, że "nie ma takich ludzi", chociaż ja powtarzam za Hrabalem: "Jeśli chodzi o człowieka, nie mam żadnych złudzeń" (takie filtry postrzegania rzeczywistości, niestety). Są ludzie piękni i obrzydliwi - jednocześnie; są ludzie dobrzy i okrutni - jednocześnie; można być i pięknym człowiekiem, i świnią jednocześnie. A to, że nowoczesność nie jest okazem zdrowia, to niestety wiadomo.

ocenił(a) film na 3
Kiciajka

Tak jak Ty, również jestem częścią sztuki plastycznej i pełna samokrytyki nieustannie dążę do tego, by rozwijać swoje umiejętności do jak najwyższego poziomu. Dla mnie pojęcie "perfekcji" ujęte w filmie "Whiplash" to jakaś żenada... Bowiem nie można mówić o perfekcji w sztuce bez włożonego do niej serca, a metoda Fletchera to nie dążenie do perfekcji artystycznej a jedynie tej matematycznie ograniczonej... zamkniętej w ramach taktu, rytmu i ilości uderzeń na sekundę! Nie dostrzegam tam pasji, tylko ambicję zaimponowania nauczycielowi-tyranowi (lub też jego zwykłą akceptację i uznanie); brakuje stylu, wrażliwości, indywidualności...

ocenił(a) film na 9
Kiciajka

Są tacy ludzie. Słyszałaś o Arnoldzie Schwarzeneggerze? A może Miles Davis? btw to, że kobiety nie rozumieją, że ktoś chce coś znaczyć, zapisać się na kartach historii, być najlepszym i podziwianym przez pokolenia - to wiadomo nie od dziś, to domena mężczyzn. 99,99% ludzi jest takich jak ty, ale wyobraź sobie, że są i inni, dla których normickie życie to nie szczyt marzeń :)

ocenił(a) film na 10
luk11c4

Dobrze napisane, piwko :)

ocenił(a) film na 3
malgozaba

Tylko różnica jest taka, że Dostojewski robił to co robił wybitnie, a film jest denny.

-Emocje sztuczne - w ostatniej scenie brakowało tylko żeby moment zmiany nastawienia Fletchera został zaanonsowany przez skąpo odzianą asystentkę.
-Technika gry na perkusji godna samouka - te sceny z krwią to jakaś błazenada jest, a nie rzeczywistość.
-Muzykę wybierali chyba na ostatnią chwilę, tak że zespół nawet jednego pełnego utworu nie zdążył się nauczyć - przez 1,5h filmu udało im się zagrać dwa kawałki... A raczej ich zmodyfikowaną na potrzeby filmu partię perkusji. BTW nie wiem czy wsłuchałaś się w to co oni grali podczas pierwszej próby w orkiestrze Fletchera. Niezależnie czy dyrygent kazał grać od początku 17., od 18. czy też od końcówki 17. taktu oni zawsze grali te same kilka dźwięków.
-Relacja uczeń-nauczyciel chyba z kina walki wyciągnięta - jak ostatni raz sprawdzałem to w grze na instrumencie chodziło o luz, a nie jak największe spięcie. Nawet pianiści grający Bacha samą "techniką"(bo to co pokazali w filmie to raczej antytechnika była) wiele nie zdziałają. Polecam pogadać z ludźmi ze szkół muzycznych ;)
-Wątek z dziewczyną niewykorzystany - pokazano jedną randkę(jedna z lepszych scen w filmie), a następnie bezsensowne zerwanie. Andrew zachowywał się tak, że właściwie należy zadać sobie pytanie na co on liczył w momencie umawiania się z tą dziewczyną?? Przecież jego podejście do muzyki nie zmieniło się w tym czasie ani trochę. Cały czas wiedział, że chce się jej poświęcić, a więc umawiając się z laską musiał wiedzieć, że nie będzie mógł spędzać dużo czasu.

ocenił(a) film na 10
Pitirus

"-Emocje sztuczne - w ostatniej scenie brakowało tylko żeby moment zmiany nastawienia Fletchera został zaanonsowany przez skąpo odzianą asystentkę."

Co to niby znaczy? Nie rozumiem tego zarzutu.
Moim zdaniem emocje były jak najbardziej prawdziwe. Nie mówiąc już o tym jakie emocje wywołuje u widza.

"-Technika gry na perkusji godna samouka - te sceny z krwią to jakaś błazenada jest, a nie rzeczywistość."

Who cares. A co kogo obchodzi "rzeczywistość perkusisty". Jakbym chciał wiedzieć jak dokładnie powinna wyglądać nauka gry na perkusji, to bym poszedł na kurs, do szkoły muzycznej albo obejrzał film dokumentalny. To jest filmowa fikcja a osią fabularną nie jest gra na perkusji sama w sobie, tylko wypocenie i wykrwawienie z siebie iskry geniuszu. Jeśli nie załapałeś metafory krwawienia to współczuję.
Nie mówiąc, że akurat ćwiczenie do lekkiego krwawienia nie jest czymś niesamowitym.

"Niezależnie czy dyrygent kazał grać od początku 17., od 18. czy też od końcówki 17. taktu oni zawsze grali te same kilka dźwięków."

No to jest zarzut wszechczasów. Who cares?

"-Relacja uczeń-nauczyciel chyba z kina walki wyciągnięta - jak ostatni raz sprawdzałem to w grze na instrumencie chodziło o luz, a nie jak największe spięcie. Nawet pianiści grający Bacha samą "techniką"(bo to co pokazali w filmie to raczej antytechnika była) wiele nie zdziałają. Polecam pogadać z ludźmi ze szkół muzycznych ;)"

Akurat relacja uczeń-nauczyciel wzięła się z autopsji reżysera, który miał podobnego nauczyciela gry na perkusji. A z tego co ja słyszałem od ludzi w szkołach muzycznych, potrafi tam być wielka musztra i presja.

"-Wątek z dziewczyną niewykorzystany - pokazano jedną randkę(jedna z lepszych scen w filmie), a następnie bezsensowne zerwanie. Andrew zachowywał się tak, że właściwie należy zadać sobie pytanie na co on liczył w momencie umawiania się z tą dziewczyną?? Przecież jego podejście do muzyki nie zmieniło się w tym czasie ani trochę. Cały czas wiedział, że chce się jej poświęcić, a więc umawiając się z laską musiał wiedzieć, że nie będzie mógł spędzać dużo czasu."

A teraz bredzisz. :)
Andrew gdy Fletcher go zaprosił NIE wiedział jaka musztra go czeka. Dostał skrzydeł bo jego talent został dostrzeżony i dzięki temu miał odwagę zaprosić na randkę dziewczyna która mu wpadła w oko.
Dopiero w praniu wyszło, w czasie lekcji, że będąc w związku nie wyrobi.

RANDKA jest jedną z lepszych scen w filmie? Jak szedłem na thriller muzyczny to liczyłem na thriller muzyczny (co dostałem) a nie na romansidło... Wątek z dziewczyną jest wykorzystany w 100% bo był on wątkiem pobocznym.

Najwyraźniej nie zauważyłeś że jedną z największych zalet tego filmu jest skupienie całej fabuły na głównym wątku. Dzięki temu film nie rozchodzi się na boki i stale buduje napięcie, aż do fenomenalnej końcówki. Wątek z dziewczyna jest tknięty na tyle na ile było potrzebne. Dalsze budowanie romansu zepsułoby film.

Zaś "Whiplash" to wybitny film rozrywkowy.

ocenił(a) film na 3
_nascimento

1) Chodzi o to, że zostały zrobione nachalnie. Dobrze pokazane emocje to takie, które rozumiemy podświadomie. Zachowanie Fletchera bardziej pasowało do repertuaru kabareciarzy, którzy muszą swoje emocje zaakcentować trochę mocniej niż naturalnie robi to człowiek.

2) Sam chwilę później napisałeś, że jest to thriller muzyczny - więc wymagam żeby historia wokół, której kręci się akcja była pokazana realistycznie. Równie dobrze Neiman mógłby smażyć frytki i tam rzeczywiście pasowałoby sceny z bólem(oparzenia itd), jeśli ktoś krwawi w czasie gry na perkusji to znaczy, że nie potrafi tego robić. Who cares? Rzeczywistość perkusisty obchodzi osoby, które przyszły zobaczyć dramat muzyczny pokazujący kulisy przygotowań do występów, to jak dochodzi się do perfekcji oraz wzloty i upadki temu towarzyszące, jeśli te sceny są zrobione nierealistycznie to taka osoba zaczyna się zastanawiać dlaczego film nie został określony mianem muzycznego kina akcji - gdzie jak to w kinie akcji realizm przegrywa ze spektakularnością.

3) I tutaj znowu - "thriller muzyczny" zobowiązuje autora do tego, żeby udźwiękowienie było na wysokim poziomie.

4) Jeśli rzeczywiście miał nauczyciela, który wymagał od niego sztywnego grania to zazdroszczę, bo grać sztywno to nie sztuka. Presja w muzyce polega na tym, że czujesz stres, który przeszkadza Ci się zrelaksować i nie zagrać drętwo. Zaś musztra ma pomagać w wypracowaniu odpowiedniej gibkości w grze, która wymaga wielu godzin ćwiczeń. Jednak jeśli jakikolwiek nauczyciel stosowałby technikę Fletchera z natychmiastową zmianą perkusisty po jednym nieudanym rozpoczęciu(chodzi mi o tą scenę kiedy do późna próbowali wgrać się w jego tempo) to tylko zmęczyłby uczniów. Lepszą techniką byłoby dać każdemu z nich zagrać po 5-10 razy pod rząd przy okazji dając wskazówki, a jeśli nadal nie spełnialiby jego oczekiwań dać chwilę odpocząć i przemyśleć swoje błędy w tym czasie przesłuchując innych. Jak zagrasz coś raz a potem masz chwilę przerwy to wiele się nie uczysz, bo w muzyce chodzi o powtarzanie i mniej lub bardziej powolne dochodzenie do perfekcji.

5) Jeśli marzył o dostaniu się do orkiestry Fletchera to na pewno słyszał opinie innych o niej, a sadyzm Fletchera jak to było w powiedziane i pokazane w filmie był ogólnie znany.

6) Skoro film skupia się na jednym wątku to chciałbym żeby był on dopracowany, a tego tutaj nie doświadczyłem.

7) Masz rację jako film rozrywkowy whiplash jest wybitny - mamy pot, krew, walkę dobra ze złem - myślę, że za dwa lata w piątek na TVNie ten film będzie puszczany tydzień po Braveheart'cie i tyle samo przed Szklaną Pułapką. Problem w tym, że to miał być podobno ambitny film pretendujący do Oscara...

ocenił(a) film na 10
Pitirus

"6) Skoro film skupia się na jednym wątku to chciałbym żeby był on dopracowany, a tego tutaj nie doświadczyłem."

Uważam, że jest on dopracowany.

"7) Masz rację jako film rozrywkowy whiplash jest wybitny - mamy pot, krew, walkę dobra ze złem - myślę, że za dwa lata w piątek na TVNie ten film będzie puszczany tydzień po Braveheart'cie i tyle samo przed Szklaną Pułapką. Problem w tym, że to miał być podobno ambitny film pretendujący do Oscara..."

O to fajnie porównujesz, bo Breaveheart i Szklana Pułapka też są arcydziełami kina rozrywkowego.

"Problem w tym, że to miał być podobno ambitny film pretendujący do Oscara..."

To jest skromny film nakręcony przez 20-paro letniego chłopaka, debiutanta.
Gość zrobił krótkometrażówkę o tym samym tytule która wygrała w Sundance, dostał 3 miliony dolarów i w 18 dni nakręcił pełnometrażową wersję.

Wymaganie od niego by był ambitnym głębokim kinem - a jeśli nie, to dawanie mu 3/10 jak jakiemuś gniotowi jest... dziwne?

ocenił(a) film na 9
_nascimento

Dokładnie.

ocenił(a) film na 4
malgozaba

mnie to dotyczy, bo akurat jestem muzykiem i jedyne co wartościowego widzę w tym filmie to przyzwoite zdjęcia i przyjemna dla fana jazzu ścieżka dźwiękowa. średniak i tyle w temacie.

ocenił(a) film na 8
telegrafistka

Wreszcie muzyk! ;) No właśnie - zdjęcia świetne, muzyka również, a obraz zabazgranych nut przypominał mi piękne czasy szkoły muzycznej. Klimat został świetnie przedstawiony. Jednak dla mnie film jest rewelacyjny i nawet jestem w stanie wyciągnąć pewną wartość, która pokazała się tuż na samym końcu - jeśli połączymy mądrość pt. "nigdy się nie poddawaj" z samym rozsądkiem to może wyjść z tego naprawdę niezła historia. To, w jak gustowny sposób Andrew odegrał się na końcu Fletcherowi było jak dla mnie epickie. Wreszcie coś na kształt dojrzałości przykryło samą złość/wrogość, która grała główną rolę przez znaczną część filmu.

ocenił(a) film na 4
maiahaoo

klimat muzycznej wybitnie przekolorowany (u mnie na amuzie paru świrów by się znalazło, ale nie aż takich :P). Andrew to typowy karierowicz i dupek. Mogłoby równie dobrze chodzić o fizykę, chemię czy licho wie co. On akurat od małego uczył się grać na perkusji więc chciał być wielkim perkusistą. Film jeżeli szukać w nim jakiegoś morału to ukazuje jedynie jak mania wielkości potrafi zniszczyć ludzi. A końcówka? Totalny upadek i dyrygenta (który zapomniał o swojej reputacji i publiczności) i chłopaka (który wpada w totalny obłęd i rujnuje cały show). Końcówka była tak słaba, że szkoda słów. Chłopak przez cały film próbuje stać się "kimś wielkim", a na końcu osiąga tak właściwie co? Beznadziejną reputację krnąbrnego perkusisty z którym nikt nie będzie chciał grać? Kogoś kto postawił się jakiemuś dyrygentowi? On nadal jest nikim. Nie nagrał płyty, nie podpisał kontraktu, nie znalazł zespołu ani pracy. Nie zyskał kompletnie nic. Nawet nie zbliżył się w choćby najmniejszym ułamku do swojego celu. I na co było to całe poświęcenie? Śmiać mi się chciało i naprawdę bardzo się cieszyłam z jego porażki :) jak się nie ma serca do muzyki to właśnie tak się kończy...

ocenił(a) film na 8
telegrafistka

Haha, no widzę, że wspólnego mianownika nie znajdziemy ;)
Cóż, o gustach się nie dyskutuje, ale cieszę się, że przynajmniej zdjęcia i muzykę uznałaś za przyzwoite ;)

ocenił(a) film na 6
Kiciajka

Nie tylko Ty odniosłaś wrażenie, że główny bohater to karierowicz, którego nazwać można niedojrzałym gnojkiem. Nie ma w sercu miłości do muzyki, a co dopiero do drugiego człowieka. Film jest dobrze zrobiony, trzyma w napięciu, ale wydźwięk filmu mi się nie podoba.

Greenpike

Mam podobne odczucia, a scena końcowa mnie rozczarowała, chciałam aby przegrał.

Kiciajka

Technika w muzyce nie jest najważniejsza...
No stara, powiem Ci, że nie masz racji. No, może NAJważniejsza nie jest, ale spróbuj założyć zespół i np. śpiewać ot tak, po prostu, bo lubisz.

Ja coś o tym wiem i wiem też, że nie ma co się wydurniać gdy o czyms nie ma się pojęcia.

ocenił(a) film na 9
Kiciajka

Masz rację, to jest opowieść o współczesnym szkolnictwie muzycznym, które technikę gry na instrumencie przeniosło do poziomu dla takiego Chopina nieosiągalnego. Dziś nie ma wirtuozów instrumentu, dziś są tabuny wirtuozów, szczególnie, że do tego dołączyli Chińczycy.
Ale do tych szkól trafiają ludzie, tacy jak Neiman, dla mnie rewelacyjna rola. Mówi o Charliem Parkerze, chce grać jak Buddy Rich, uczy się na rzemieślnika perkusji. Ale jest człowiekiem i finałowej scenie - jego solo to chyba kopia sola Buddy Richa z Caravan - nawiązuje trudny, ludzki kontakt z swoim prześladowcą Fletcherem.
Dziewczyna, Nicole jest potrzebna - Andrew idzie swoją drogą, otarł się o miłość, ale tak się otarł, że drogi powrotu już nie ma. Zresztą jakie otarł, on tę miłość zmiażdżył gąsienicami czołgu, bo tylko tak mogła to poczuć Nicole. Odkryła się emocjonalnie przed chłopakiem, który wie czego chce. A on przeprowadził idiotyczny dowód twierdzenia, że nie będzie mu przydatna.

ocenił(a) film na 8
Beel

"Dziś nie ma wirtuozów instrumentu, dziś są tabuny wirtuozów" - świetnie powiedziane.

ocenił(a) film na 9
Goha2013

Zbliża się Konkurs Chopinowski 2015. Śledź komentarze do przygotowań polskich pianistów do konkursu. Ja słucham i czytam.

ocenił(a) film na 9
Kiciajka

Jego postać pokazała, że wirtuozi to często ludzie totalnie egoistyczni. Rozmowa z dziewczyną, że nie mogą się spotykać... coś na zasadzie, że ich związek byłby mezaliansem (od wirtuoz perkusji, z elitarnej uczelni, a ona z uczelni, na którą przyjmują wszystkich), a potem jego mina, jak do niej zadzwonił i zaprosił na koncert. Ja w niej wyczytałem, że był zły na nią, że "jak to?! To ona nie poczekała, aż dam jej drugą szansę?!". Film idealnie pokazał osobę, która dążąc do perfekcji w jednym aspekcie zapomina o innych aspektach życia...

Kiciajka

Pokusiłbym się o stwierdzenie, że większość geniuszy artystów to zadufani w sobie bufoni. Chopin podobno też taki był. Film to pokazuje, Andrew wcale nie ma wzbudzać sympatii swoją osobowością, to człowiek dla którego perkusja jest najważniejsza i jest gotowy poświęcić dla niej wszystko.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones