jak mnie wqrwiają takie obrazy bez treści z charakterami typu pan Fletcher - rasowy psychopata z niedorozwojem ego i idący w jego ślady masochista Neimenn - a nie, sorry, to ARTYŚCI.
nie lubię, nie znoszę takich ludzi, artystów z przerośniętym ego uważam za jednostki krzywdzące dla społeczeństwa i dlatego propagowanie takich "wzorców" w kinie tak mnie oburza xD ciężko mi było przebrnąć przez te eskalacje wzajemnego wydzierania się i sekciarstwo zespołu Fletchera, jawiące się jako jedyna możliwa droga dla sapiących o sławę, szukających akceptacji i spełnienia muzyków.
koniec