A to dlatego, że miałem za wysokie wymagania co do tego filmu. Liczyłem na trochę więcej. Przede wszystkim film skupił się tylko na wątku miłości Heatcliffa i Cathy i tym co działo się do jej śmierci. Pominięto całkowicie dalsze losy Heatcliffa, co nie podobało mi się do końca.
Spodziewałem się większej ilości "mroku". Obraz miał niewątpliwie ponurą atmosferę, ale liczyłem na więcej :)
Na koniec rola Oliviera. Laurence zagrał oczywiście wyśmienicie, ale... No właśnie jest kolejne ale. Aktor ukazał bohatera w innym świetle. Zabrał mu swego rodzaju dzikość, zabrakło nienawiści w jego spojrzeniu i podłości. Po prostu ukazał Heatcliffa w lepszym świetle. Można powiedzieć, że go "wybielił". Jego rola to przeciwieństwo Ralpha Fiennesa z wersji z 1992 roku. I szczerze mówiąc bardziej podobała mi się postać wykreowana przez młodszego z obu panów. U Oliviera brakowało tej porywczości i nienawiści. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wynika to również z wizji reżysera i scenarzysty. Mimo to rola wybitna.
Ogólnie rzecz biorąc film bardzo mi się podobał, chociaż scenariusz skupia się na zaledwie jednym wątku. Liczyłem na więcej (zwłaszcza wysokich ocenach) no ale nie neguję, że obraz był dziełem wybitnym.
8/10 jeszcze nie wiem czy dodam do ulubionych