Pierwszym, ale bardzo ważnym punktem w ocenie "Wiedźmina" Marka Brodzkiego, jest to dla kogo ten film tak naprawdę jest przeznaczony. Fani prozy Sapokowskiego na pewno wyjdą z filmu zawiedzeni. Mało tego Andrzej Sapkowski to swoisty ewenement w naszym kraju, gdyż po sagę o Wiedźminie sięga mnóstwo ludzi, którzy poza tą sagą stronią od fantasy. Im film jeszcze mniej się spodoba. Ci którzy nie lubią fantasy i nie znają Sapkowskiego, także nie będą zadowoleni. Pytanie jest w takim razie kto będzie? Czy ten film może komukolwiek się podobać? Oczywiście, że może. Jest cała grupa ludzi, która po prostu kocha fantastykę, a film nawet cieńki, jest dla nich gratką. Dobrze jest by Ci ludzie albo nie znali jeszcze Sapkowskiego, albo znali go słabo. Ja kocham fantastykę, a opowiadania Sapkowskiego czytałem bardzo dawno temu, więc ich nie za bardzo pamiętam. Kumam pewne postaci, pewne sytuację, ale nie szczegóły, nie większą akcję. Dlatego mnie ten film się bardzo podobał. Faktycznie ma on wiele wad, ale także wiele z tego co zostało o nim powiedziane, najczęściej źle, ja odebrałem inaczej.
Co mnie najbardziej uderzyło negatywnie w tym filmie to ... zdjęcia. W końcu polska szkoła operatorów należy do jednej z najlepszych, przykładem może być Janusz Kamiński. Niestety w naszych filmach często właśnie brakuje dobrych zdjęć, a już szczególnie zdjęć akcji. W "Wiedźminie" często kamera porusza się za szybko, a obraz jest nie wyraźny, rozmazany. Naprawdę nie jest to wspaniały efekt i warto by nad tym popracować. Bo tego w żaden sposób nie da się obronić. Cześć zdjęć akcji (i nie tylko) jest po prostu zrobione nie najlepiej i tyle.
Scenografia filmu jest generalnie chłodna i uboga. Zamiast przypominać bujną, kolorową fantasy, przypomina raczej biedne, zimne średniowiecze. Zapewne zostało to zrobione ze względów finansowych i na pochwałę zasługuje, że konwencja ta została zachowana przez cały film. Zresztą sam Sapkowski jest bliższy w swych dziełach naszej średniowiecznej historii niż kolorowej fantasy. Więc może to i dobre posunięcie. Ale za to kostiumy są już zrobione bardzo dobrze i nie budzą żadnych wątpliwości.
Charakteryzacja postaci filmu niestety jest już bardzo nie równa, nie spójna. O ile np. Geralt wygląda super, o tyle elfy wyglądają jak Indianie, albo podstarzałe dziady bawiące się w Indian. Trochę to żenujące. Krasnoludy są już zrobione o wiele lepiej i od razu widać, że to krasnoludy.
Muzyka Grzegorza Ciechowskiego także jest plusem tego filmu. Raczej nie rzuca się bardzo w uszy, ale też klimatem nie odbiega od reszty filmu, a to jest chyba najważniejsze. Fajne jest także to, że jako część motywów przewodnich w filmie leci śpiew Jaskra (Zamchowskiego). Myślę, że to dobre posunięcie i mnie osobiście bardziej pasował ten śpiew (nie ze względu na jakość czy wykonanie, ale klimat) niż końcowa piosenka Gawlińskiego.
W przypadku "Wiedźmina" bardzo dużo mówi się o kiepskim aktorstwie i słabym castingu. Co do castingu to ja bym tutaj polemizował. W filmie występuje dużo aktorów, znanych ostatnio głównie z seriali. Mało tego występują czasami w rolach podobnych do swych serialowych postaci. Niestety dużo ludzi tego nie zauważyło i w kinie słyszałem okrzyki w stylu "O Pazdzioch" albo "Stępień?". Faktycznie zarówno Ryszard Kotys jako setnik pijaczyna, czy Marek Walczewski jako podstarzały błędny rycerz, o skrzywionej psychice - Eyck z Denesle mogą wywołać skojarzenia z serialu, ale wg mnie doskonale pasują do tych ról. No a jeśli już zaczynają być przypisywani do pewnego rodzaju ról to raczej ich zmartwienie. Z tym, że oni jeszcze prezentują się dobrze. Zresztą Żebrowskiemu również nic nie brakuje. Ale jest inna sprawa. A mianowicie, większość z aktorów nigdy nie miała do czynienia z fantasy i po prostu nie wie jak się zachować. Stąd ta ich sztuczność i nienajlepsze aktorstwo. Muszę przyznać, że najgorzej wypadła chyba dziewczynka odgrywająca rolę Ciri. O ile jeszcze jej ruchy, mimika i gestykulacja są do zaakceptowania, o tyle intonacja głosu leży. Wszystko co mówi jest bezbarwne, pozbawione emocji. Trzeba było ją jakoś zdubbingować. Byłoby znacznie lepiej. No i jeszcze Agata Buzek. W opowiadaniu Pavetta była wyjątkowo piękna. Faktycznie Agata Buzek ma swoistą specyficzną urodę (jednakże daleką od moich ideałów ;)), która dość dobrze prezentuje się w średniowiecznej scenerii. Z tego punktu widzenia chyba to był zły pomysł. Ale kiedy się wścieka i robi za "średniowiecznego upiora", wypada znakomicie i chyba trudno byłoby w Polsce znaleźć lepiej wyglądającą w tej roli aktorkę. Ona chyba jest do tego stworzona . Powinna zostać czołową polską odtwórczynią ról upiorów. Niestety nawet Zamachowski nie za bardzo potrafi się odnaleźć w świcie fantasy. A co do sztucznej gry aktorskiej, to chyba wiem jak to rozwiązać. Wystarczyło by kilka sesji RPG i to mogłoby pomóc aktorom poczuć fantasy.
Kolejnym dość ważnym zarzutem przeciw filmowi był scenariusz. Zarzuca się mu, iż jest mało spójny, bez akcji. Ale to nie do końca prawda. Po pierwsze to jest ekranizacja opowiadań Sapkowskiego, a nie jego powieści. Dlatego trudno tu o dobrą akcję i spójny scenariusz. Mamy tu jednak dobre przedstawienie świata, postaci i spójny główny wątek o przeznaczeniu i próbie walki z nim. W sumie to jedynie wątek ze smokiem, trochę mało pasuje do tego, ale ten fragment filmu - bazującego na opowiadaniu "Granice możliwości" jest bardzo ciekawy. No i wprowadza Yennefer, którą trudno by włożyć gdzie indziej. Niestety wątek miłosny między Geraltem i Yennefer to jedna z najsłabszych części fabuły filmu.
Te opowiadania które tu się znalazły są i tak okrojone, pokazują głównie walkę z prawem niespodzianki i nieuchronność losu, oraz karę jaka spada na ludzi bliskich wiedźminowi, po tym jak przeciwstawił się on zrządzeniom losu. I to już jest zrobione dobrze.
No i efekty specjalne, tutaj jest dość nierówno. No bo mamy część zrobiona komputerowo, część (np. bazyliszek), wygląda jak z japońskich filmów o Godzilli. No a co do komputerowosći efektów to chyba smok prezentuje je najlepiej. Z daleka poza pyskiem wygląda super. No niestety pysk smoka, jest jakiś Shrekowaty, a język to już jakiś żart. Niestety wygenerowane komputerowo efekty nie zawsze wyglądają dobrze. Często wyglądają dość sztucznie. Dlatego ILM (Idustial Light and Magic), rzadko kiedy tworzy efekty komputerowe od początku, a raczej tworzy np. dinozaury, i skanuje je do komputera. Dzięki temu ich praca wygląda o wiele lepiej.
Podsumowując. O "Wiedźminie" można by się wypowiadać o wiele gorzej, mówię tu o sobie i innych nałogowych fanach fantasy, ale na bezrybiu i rak ryba. Filmów fantasy powstaje bardzo niewiele, a do polskich kin już prawie w ogóle nie trafiają. Może LOTR i "Wiedźmin" to zmienią. Z tym, że LOTR podobnie zresztą jak "Gwiezdne Wojny" czy "Harry Potter", to trochę inne fantasy niż "Wiedźmin". Bo czego by o "Wiedźminie" nie powiedzieć, to jest to film klasy fantasy lat 80. Należałoby go porównywać z "Krullem", obiema częsciami "Ewoków" czy "Ciemnym Kryształem" i do tego typu filmów właśnie Geraltowi jest blisko. Z tym, że było to specyficzne kino, które podobało się wąskiej grupie osób. Ja do tej grupy należę, dlatego "Wiedźmin" mi się podobał.