Aktorstko pan Brendan zagrał po mistrzowsku, zdecydowanie oskarowa rola - ale odważę się na stwierdzenie, że miał trochę ułatwione zadanie, bo przez operację strun głosowych jego głos nabrał charakterystycznego brzmienia, które idealnie nadaje się do takich rozpaczliwych ról. Nawet w wywiadach jego głos brzmi jakby za chwilę miał się rozpłakać, ale słychać, że to wynik operacji i że już chyba nie jest w stanie mówić normalnie - i wiem, że miał ciężkie życie, ale nawet gdy jest wesoły to jego głos już taki nie jest. Jednak na pewno bardzo pomogło mu to w wykreowaniu roli w tym filmie.
Jeśli chodzi o pozostałe postacie - ich motywacje są zrozumiałe, choć grają mocno teatralnie. W wielu scenach rozmawiają sobie spokojnie, aż byle drobiazg powoduje, że nagle zaczynają się wściekle miotać po pokoju, plus powtarzający się kilka razy motyw zatrzymywania się przy drzwiach. Irytujące było to, że zostawiali umierającego człowieka w samotności, choć wiedzieli, że to jego ostatnie chwile. Sam Charli też był irytujący tym, że uparcie odmawiał pomocy, choć rozumiem, dlaczego to robił, to zmuszanie innych do patrzenia na swoje umieranie i do nie robienia niczego, co by mogło mu pomóc, było też trochę samolubne z jego strony.
Córka - miała bardzo podły charakter, choć częściowo da się to wytłumaczyć błędami ojca z przeszłości, ale była tak wredna i odpychająca, że aż do przesady.
Dostawca pizzy - jego spotkanie z Charliem to chyba najbardziej druzgocący moment filmu. Przez cały film dostawca próbuje nawiązać więź z Charliem, wydaje się, że skończy się to ich może nawet przyjaźnią - ale ostateczne spotkanie (nie chcę spoilerować) doprowadza Charliego do utraty resztek nadziei.
Ogólnie film raczej do obejrzenia na raz - spełnił swoją rolę, od kilku dni po obejrzeniu ciągle siedzi mi w głowie, a Brendan powinien dostać Oscara - bo oprócz głosu, genialnie zagrał też mimiką twarzy. Siedzi mi w głowie częściowo dlatego, że Charlie z wyglądu jest trochę podobny do mojego zmarłego Taty, który na szczęście nie był aż tak gruby, choć również miał sporą nadwagę i rurkę z tlenem. Ale nie tylko dlatego - scenariusz, choć przesadzony i teatralny, daje mocno obuchem w łeb i wyciska łzy. Żal mi było Charliego, choć jednocześnie byłem na niego zły za odmawianie pomocy i zmuszanie innych do patrzenia na to. Ogólnie jest to dobry film, nastawiony co prawda na szokowanie, ale udało mu się to skutecznie. Jednak jedno obejrzenie mi wystarczy, nie chcę się więcej tak dołować.