Oni są fantastyczni!!! Himilsbach i Maklakiewicz w jednym filmie to gwarancja dobrze i mile spędzonego czasu. A już czego nie powiedziałby pan H. tym swoim "zakazanym" głosem, brzmi to niesamowicie i chcąc nie chcąc - zabawnie. Na pewno "Wniebowziętym" brakuje nieco do "Rejsu", ale przecież z "Rejsem" po prostu niczego porównać się nie da. Na uwagę zasługują tu dwie Rzeszowianki, które pozwoliły zabrać się bohaterom do Gdańska, mimo że poderwać się nie dały, oraz wywołane tym faktem rozważania Himilsbacha nad zgubną rolą kobiet w życiu mężczyzn. Super jest początkowa scena z hrabią Strusiem ("To niech Struś usiądzie"). I wogóle.