Co to w ogóle miało być???.Najpierw dresiarz przez pół godziny filmu łazi w obrzyganych gaciach potem staje sie jakimś supermanem i rzuca ludźmi na wszystkie strony a dalej to już w ogóle bez komentarza.przez większość filmu lecą k**wy że Pasikowski wymięka...normalnie totalna masakra.Jeżeli film wierną ekranizacją książki to ja nie wiem czym się trzeba naszprycować żeby takie coś napisać.
W takim razie nie widziałeś chyba naprawdę chorych filmów . I wydaje mi się , że nie trzeba się niczym szprycować , wystarczy odrobina nietuzinkowego spojrzenia na świat ; ) .
A książkę polecam .
Moze coś w tym jest.Jednak jeśli film jest wierną ekranizacją książki to dla mnie przeczytanie niewiele się zda bo z mojego punktu widzenia sens i przesłanie tego filmu ginie w nawale tego "nietuzinkowego spojrzenia".Jednak żeby nie być tylko krytycznym dodam że najmocniejszym punkt tego filmu to znakomita gra aktorska a w szczególności Szyca dlatego dałem 6.
Być może tak.Zazwyczaj jest tak że po przeczytaniu książki oglądając film doczuwa się niedosyt bo rzadko kiedy film jest dokładną ekranizacją.Najlepszym przykładem jest trylogia Sienkiewicza.Ciekaw jestem z tą książką jest podobnie.Jak będę miał okazję to przeczytam.
po prostu po przeczytaniu książki, film nie jest już postrzegany jako masakryczny czy jako totalne dno :) chociaż rację trzeba przyznać, że nie ma żadnego przesłania, a książka to po prostu zabawne czytadło, do którego wracałam już kilka razy i chyba nigdy się nie znudzi ;)
Ja tego filmu nie postrzegam jako totalne dno a raczej jako film totalnie zakręcony:))))
Z całym szacunkiem ale tekst typu: "żeby zabierać się w ogóle za ten film, trzeba najpierw przeczytać książkę" - to czysta ŻENADA!
Droga "adariio" puknij się w główkę i pomyśl troszeczkę! Czy po to ktoś nakręcił film, żeby obejrzeli go (zrozumieli i docenili) tylko Ci, którzy wcześniej raczyli przeczytać książkę na której podstawie powstał? Po "jakiego grzyba" specjalnie oglądać coś, czego fabułę się już zna?! OK, można z ciekawości. Jeśli podobała mi się książka - obejrzę - porównam - ocenię. A co z innymi? Skąd niby wszyscy inni mają wiedzieć, że film powstał na podstawie jakiejś książki? A jeśli książka była np. "analna" tzn, że film również będzie "do dupy"? Niekoniecznie, choć w tym wypadku niestety tak. Trochę mało wiesz na ten temat, lub mało czytałaś i widziałaś.
Książka i film to niezależne formy wyrazu i nie zawsze (a w praktyce bardzo rzadko) jak jedno jest fajne to drugie również. Jeśli oglądasz film i jest dobry (czyli jesteś zachwycona, podoba Ci się i ogólnie masz np. "kisiel w majtkach"), nie biegniesz wtedy i nie sprawdzasz, czy ktoś napisał wcześniej książkę (bo jak napisał to będzie Ci się bardziej podobał)?! Nie ma to znaczenia dla Twojej oceny filmu. Widzisz film, który Cię "powala" i już.. Nie ma na to wpływu żadna wcześniej napisana książka.
Jeżeli czytasz książkę, która Cię urzekła, przeważnie z ciekawości skonfrontujesz ją potem z filmem, jeżeli takowy powstanie. I przeważnie film w takiej konfrontacji wypada dużo gorzej :-)
To tyle. Film to film a książka to książka.
Jeżeli "Wojna polsko-ruska" Twoim zdaniem spodoba się tylko tym którzy czytali książkę Masłowskiej, to jest kolejny argument przemawiający za stwierdzeniem "...po jaki ch..j nakręcili tego gniota!". Ten film to porażka - WBK (Wielka Brązowa Kupa). Książka Masłowskiej jest trochę lepsza - MBK+ (Mała Beżowa Kupka z dużym plusem), ale po obejrzeniu filmu, książka bardzo wiele traci - obnaża "nijakość" tematu i artystycznie wydumany pomysł autorki. Reasumując - jedno i drugie to dno. Tak więc tym, którzy czytali książkę raczej odradzam oglądanie tego "dzieła" bo popsują sobie i tak wątpliwe pierwsze wrażenie. Pzdr.
nawet nie przeczytałam do końca Twojej wypowiedzi, lejesz wodę. Po prostu ręcę opadają, kiedy czytam wypowiedzi, że nie wiadomo o czym jest ten film, że jest chaotyczny. Zawsze jest lepiej, kiedy najpierw czyta się książkę, a potem zabiera się za ekranizację - tak było zawsze
Jesteś pewna, że naprawdę przeczytałaś całą książkę, skoro nie dajesz rady tak krótkiemu tekstowi? No i po kij cokolwiek piszesz, jak nie wiesz na co odpisujesz. W ten sposób napisałaś tylko to do czego tripijo już zdążył/a się odnieść.
Wracając do tematu. Mi też się film nie podobał. I to wybitnie. Był totalnie idiotyczny, a w dodatku obrzydliwy. Pozbawiony jakiegokolwiek sensu lub przesłania. Co jakiś czas ktoś pisze, że inni nie zrozumieli przesłania ale jakoś nikt nie pokwapił się wyjaśnić na czym ono miałoby polegać. I naprawdę nie mam nic do filmów, które są bez sensu i bez przesłania. Ale żeby to się chociaż przyjemnie oglądało. No ludzie! Ten film to totalna strata czasu, ani się nie idzie przy tym dobrze bawić, ani żadnego morału, i jeszcze gwałci poczucie estetyki. Niebywały gniot.
"żeby zabierać się w ogóle za ten film, trzeba najpierw przeczytać książkę" nie widziałem takiego napisu na początku filmu.
z drugiej strony jaki jest sens kręcić film skoro i tak trzeba przeczytać książkę
W obrzyganych gaciach? :) Silny proszę ja Ciebie nie miał obrzyganych gaci.
Wyluzuj się do tego filmu ;)
:O jak Ty śmiesz oceniać ten film nie rozumiejąc niczego?
Obejrzyj sobie jeszcze raz i może zrozumiesz, że nie były ani obsrane, ani obrzygane. Różnica jest spora, bo pokazuje jak nieuważnie ten film oglądałeś. Poza tym jak mówię - więcej luzu.
Och no tak, pewnie to jakie miał spodnie niesie ze sobą głębokie przesłanie. Skończcie z tymi pseudofilozoficznymi wywodami i nie doszukujcie się na siłę przesłań i metafor w tym nienormalnym filmie...
I nie mam zamiaru oglądać tego "czegoś" po raz kolejny. Ba! Nawet gdybym chciała to nie dałabym rady :)
nawet jak ma przesłanie, to potrafi przeciekać przez palce, jeśli forma jest paskudna, a tutaj była. Rzyganie na ludzi, pała szyca na pół ekranu, bluzgi jak u węglarzy...
doskonale rozumiem, że są ludzie, którym to nie przeszkadza, no ale mi tak.
Oglądajac ten film miałem poczucie że oglądam coś w rodzaju "Jackass" .Niestety w tym filmie jest zdecydowany przesyt wulgarności i obleśności.
To co sugerujesz że okres dostał:))))Przecież główny bohater wcześniej został obrzygany przez tą laskę którą przyprowadził do mieszkania.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Defloracja
;)
Ludzie, nie chce mi się z Wami kłócić. Nie podobał Wam się film - dobrze, ja to rozumiem. Gdybyście kiedyś zdecydowali się obejrzeć jeszcze raz, to polecam się wyluzować i załapać klimat.
Pozdrawiam.
Ja się tu z nikim nie kłócę:))).Jak już pisałem powyżej w moim odczuciu w tym filmie jest przesyt wulgarności i obleśności.Może kwestia gustu i ja odbieram ten film nie końca zgodnie przesłaniem książki.A gacie głownego bohatera są najmniej ważne.Ja pisałem główny post bezpośrednio po obejrzeniu tego filmu na podstwie odczuć bez głębszego zastanawiania się.
" jak Ty śmiesz oceniać ten film nie rozumiejąc czy gacie miał obsrane czy obrzygane?!
nic nie rozumiesz, nieuważnie oglądałeś film!!!!
pewnie jakiego koloru skarpetki miała matka silnego też nie rozumiesz, no nie?
:O :O :O
weź obejrzyj film ze trzy razy, to ZROZUMIESZ!!! SŁYSZYSZ?!?!?
oglądał film i nie rozumie koloru skarpetek i czy matki były obsrane, czy obrzygane... co za żal...
aha - więcej luzu"
buehehe, a mamy dopiero południe :D
No wiesz, obrażasz mnie. Przesłanie jakie niosą ze sobą skarpetki akurat rozumiem doskonale, wiesz?
Kolor majtek jeszcze rozkminiam.
Gwoli ścisłości, to gacie Silnego były poplamione krwią ;) Gość, który zwrócił Wam uwagę, że tego nie wiecie miał na myśli nie to, że to ważne tylko to, że jeśli nie zauważyliście tak prostej rzeczy, to nie zauważyliście rzeczy o wiele ważniejszych (nieuważnie obśmieliście film). Z czym notabene się zgadzam. Z całym szacunkiem, ale na pewno film nie zasłużył na 1/10. No, ale każdy sądzi wg siebie ;) Mnie urzekła w tym filmie właśnie ta pokręcona fabuła, rewelacyjny pomysł na to, że bohaterowie są podwójnie fikcyjni, a na dodatek przeplatają się z światem realnym jeśli chce tego autorka (przesłuchanie). Wszystkie niedorzeczności jak np walka silnego z tłumem podkreślają, że to wszystko fikcja. Książka pisana przez szesnastolatkę musi cechować się pewną niedoskonałością. Stąd też nieco dziwaczne i czasami drewniane dialogi. Np w jednym zdaniu padają kilka razy wulgaryzmy oraz takie słowa jak "gdyż", "swym" itd. które przecież w mowie potocznej nie mają racji bytu. Takie zabiegi sprawiają, że film naprawdę jest ciekawy. Co do formy, to ciężko się nie zgodzić, że jest brutalna, wulgarna i miejscami obleśna. I co z tego? Ona jest taka specjalnie, ale nie dlatego, żeby grupka nastolatków pośmiała się w kinie z majtkowego humoru. Autorka książki niejako żyje w tym świecie, o którym pisze. Pokazuje to scena w której przechodzi obok festynu na którym są wybory miss. Ten dresiarski klimat został zresztą świetnie i wiernie odtworzony. Wystarczy spojrzeć na Szyca. Czy ktoś nie potrafił uwierzyć, że to taki prosty, polski drechol? Jego gra jest świetna. Zresztą innych aktorów i aktorek również. Wydaje mi się, że niską ocenę temu filmowi wystawiły osoby, które są uczulone na polskie filmy, których wrażliwość nie pozwoliła na podejście z dystansem do "obleśnych" scen, które nie zrozumiały w pełni "o co chodzi" lub takie które nastawiły się na inny film niż dostały.
"Co do formy (...) Ona jest taka specjalnie, ale nie dlatego, żeby grupka nastolatków pośmiała się w kinie z majtkowego humoru." - A właśnie tak najczęściej jest. Kiedy oglądałam ten film z grupą znajomych najbardziej bawiły ich właśnie te "majtkowe" sceny, i to mnie najbardziej przerażało. Bo nie wydaje mi się, żeby odbierali ten film właśnie w taki sposób w jaki Ty go odebrałeś. Oni byli zachwyceni "kur****i", chamskimi odzywkami do kobiet (które później przez miesiąc cytowali) i innymi wulgaryzmami. Dlatego moim zdaniem film nadaje się tylko dla "starszej" części publiczności, bo młodszym po takim czymś po prostu odbija. Myślą, że skoro tak było na filmie to pewnie tak musi być w realnym świecie, i że to takie fajne i w ogóle...
Tylko czemu film ma być winny tego, że został niezrozumiany i przez to nędznie oceniany? Tylko dlatego, że gimnazjaliści itp stwory nie rozumieją o co chodzi w tym obrazie i śmieją się nie z tego co nie było zamierzeniem autorów film ma cierpieć? IMO to nonsens.
Nie, takim osobom film też się spodoba, bo jak już wcześniej pisałam, lecą one na wulgaryzmy, itp.
Ja dałam 1, bo (jak już zaznaczył MegaSzczota) nie trafia do mnie forma w jakiej te wszystkie przesłania zostały ukazane, nienawidzę wulgaryzmów i w filmach i w życiu codziennym, nie przepadam za Szycem, film po prostu do mnie nie przemawia i tyle.
W zasadzie powinnaś zatem nie lubić 3/4 filmów ;p A polskich to i spokojnie 90% ;) No chyba, że lubisz oglądać filmy zagraniczne z ugłaskaną polską linią dialogową przy czym nie przysłuchujesz się oryginalnym dialogom ;) Bo nawet w tym "dystyngowanym" kinie francuskim, uważanym za takie "inne" i "pełne artyzmu" co chwile pada chociażby słowo "merde" ;)
Cóż, ocena jest Twoją wolą, więc się nie czepiam, ale uważam, że na 1/10 nie zasługuje prawie żaden film chyba, że jest kompletnie denny technicznie, fabularnie i jak jeszcze ;) Nie wiem, może mało jeszcze widziałem, ale ja się jeszcze z jedynkowym filmem nie zetknąłem ;) Uważam, że źle jest oceniać film pod kątem jednej, dwóch cech. Np film może mieć kiepski scenariusz i być słabo zagrany, ale jego muzyka i zdjęcia są świetne. Byłoby zatem wtedy nieuczciwie dać 1.
No, ale każdy ma swoje kryteria, więc już zakańczam te swoje wywody ;) Pozdrawiam :)
Jasne, rozumiem Cię. Może moja 1 została przyznana zbyt pochopnie, bo oddana od razu po obejrzeniu filmu (czyt. kipiała wtedy ze mnie wściekłość i zażenowanie) ;)
I fakt, nie lubię polskich filmów, nie licząc starych, dobrych komedii. I nie mam nic przeciwko wymykającemu się od czasu do czasu przekleństwu, ale co innego słyszeć je w co 3 wyrazie.
Ja również pozdrawiam i na przyszłość obiecuję nie oceniać filmów zbyt pochopnie :)
Z tegoż powodu ja zawsze oceniam w dzień po obejrzeniu filmu ;) Zazwyczaj ocena filmu który na gorącą głowę zrobił wielkie wrażenie spada o tą jedną gwiazdkę a takiego który się nie spodobał o tyleż rośnie. Nie jest to oczywiście reguła, ale wydaje mi się, że ocenianie na spokojnie jest właściwsze ;)
Fajnie, że można tu jeszcze z kimś spokojnie pogadać mimo różnicy zdań, bo to forum, przyznać musisz, często kipi od pieniaczy i wszelkiej maści prowokatorów. ;)
Przeczytałem twoje komentarze.piszesz o nie zauważeniu rzeczy o wiele ważniejszych o niezrozumieniu w pełni o co chodzi."Kooozka" pisze o zachwycie majtokwymi scenami i przekleństwami.
Ale czy to nie jest przypadkiem wina "konstrukcji" filmu??? że właściwe przesłanie nie "rzuca" się samo w oczy i jest "przysłonięte" tymi przekleństwami i majtkami.
Może czytając książkę jest inaczej i nie ma problemu z odgadnięciem przesłania.Natomiast film to nie to samo co książka i tu jest błąd twórców filmu.
Na koniec muszę przyznać że sam "padłem ofiarą" wrażeń bezpośrednio po obejrzeniu filmu i dlatego w głównym poście trochę ostro pojechałem:)))
Akcja filmu została umieszczona w pewnych konkretnych realiach. Zdecydowano się tutaj na półświatek dresiarski (ze tak to nazwę). Należałoby zatem winić nie tyle film, co realia tego światka. Ewentualnie można by zarzucać, że należało w takim razie umiejscowić scenariusz w innym klimacie. Tylko czy wtedy były to ten sam film? Podkreślam po raz kolejny, że są to realia w których obraca się autorka książki, więc tak być musi. Po drugie w jakich innych klimatach można by wpleść ważną tutaj amfetaminę?
Edit: Ponad to osobiście uważam, że te dresiarski klimaty wyszły filmowi na dobre. Pierwszy film, który podjął się tematowi i zrobił to bardzo dobrze. Nie sposób temu zaprzeczyć chociażby czytając tutejsze komentarze ludzi zniesmaczonych lub oburzonych (nieco przejaskrawionym) światem "dresiarskim".
(Sorry za 2 pod rząd ale nie dało się dokonać edycji posta.)
Półświatek dresiarski.Trudno mi się odnosić do tego bo nigdy z takim środowiskiem nie miałem do czynienia jednak jeśli panują w nim takie realia jakie pokazano w tym filmie to trudno się z tobą nie zgodzić.Zastawia mnie jeszcze jedno czy autorka książki Masłowska która pochodzi z Wejcherowa i tam dorastała miała jakąkolwiek styczność ze środowiskiem dresiarskim czy ta książka powstała na podstawie stereotypów na temat dresiarzy???Ile stereotypy o dresiarzach mają wspólnego z rzeczywistością???.Dopiero po odpowiedzi na to pytanie można oceniać jak bardzo zgody z rzeczywistością jest przedstawiony tu światek dresiarski.Co do drugiego komentarza to najlepiej temu filmowi wyszły same postacie.Mi "dresiarz" to się zawsze kojarzył z napakowanym gościem ogolonym na łyso kibolem stadionowym( no i postać "silnego" taka jest).No i moje skojarzeniejest to też jest poniekąd stereotyp:))).
No i właśnie jeśli ktoś nie zna w ogóle takich "klimatów" to trudno, żeby ten film zrozumiał i docenił... Kto zna ten wie o co chodzi, jak realnie zostały pewne kwestie przedstawione (abstrahując od całej pogmatwanej konstrukcji, nie o tym mówię, to już czyjaś wizja ;), ile to zatem wnosi humoru i takiego pozytywnego zadziwienia "wow, idealnie to zrobili!". Szyc idealnie wczuł się w rolę, ale i Sonia Bohosiewicz pokazała hmm... klasę (aktorską ;)...
Autorka książki z tego co mi wiadomo miała styczność z "prawdziwym" środowiskiem, gdzie występują i takie osobistości - jak żywe stereotypy. Dla mnie więc film idealnie oddaje pewne klimaty, aspekty rzeczywistości, które nie wszystkim są znane. Nie można go jednak traktować dosłownie. Kto jest myślący, doceni rzeczy, o których pisałam i potraktuje to z dystansem, jako komedię, groteskę. Gównażeria i banany będą się jarać bluzgami i je cytować do znudzenia... no życie.
To film dla tych co biorą. Im się podoba. Widzą tam siebie. Ja osobiście wolę inne kino, ale zalukałem i muszę stwierdzić że niektóre sceny są całkiem fajnie nagrane, ale jakoś nie wpływa to na odbiór całości.
ludzie, to, że film jest wulgarny i obleśny czasami to nie był zabieg, żeby do filmu przyciągnąć ludzi, którzy lecą na 'k@rwy' i dresiarzy. Ten film to genialny w moim odczuciu karykaturalny obraz tzw. polactwa. Całymi garściami można z niego wyciągać wszelki obraz typowego Polaka.
Przypominam że ten film jest na podstawie książki więc raczej żadnego zabiegu to tu nie było.
Nie rozumiem tego, że niektóre dobre polskie filmy mają gorszą ocenę i hamerykański chłam.
Zostawiam dziesiątkę jako, że nie jestem wymagającym maniakiem filmowym i oceniam filmy na dwie kategorie "podoba mi się" i "nie podoba mi się".
Ja oceniam film zazwyczaj zaraz po obejrzeniu na podstawie wrażeń.A wrażenia miałem takie że film ten to świetne aktorstwo i przesyt tego o czym napisałem w głownym poście.I tak jak widać główny post to zapis moich wrażeń bezpośrednio po obejrzeniu filmu stąd trochę mocniejsze padają tam słowa.
Zakręcony i nie mający nic do powiedzenia. Zachwyca jedynie grą aktorską Szyc. Chodź muszę powiedzieć, że nie wyłączyłam tego żenującego filmu, a nawet śmiałam się z niektórych scen. Szukałam sensu, jakiegokolwiek przesłania i nie znalazłam.
Nie zaśmiałem się ani razu, Szyc dobrze oddał rolę... ale film jest TOTALNIE BEZ SENSU...
Może ktoś wytłumaczy mi co miał pokazać, po co powstał, czy jakie niesie przesłanie?
Poczytaj Witkowskiego. A Dorota to dobra autorka. Jej książki mają w sobie to 'coś'. Poza tym nie musi ćpać ona już tak ma że jest dziwna. I to jest fajne
Sorry chciałam odpowiedzieć na temat dyskusji. Niechcący inter...
Film jest tak obleśny, że daje 1. A szkoda bo gdyby wywalić niektóre sceny, byłby całkiem fajny i może obejrzałbym do końca.
Film niewątpliwie nietuzinkowy, z wieloma świetnymi scenami ale moim zdaniem nie stanowi spójnej całości, im bliżej końca staje się coraz bardziej nudny. Szkoda, bo miał zadatki jeżeli nie na dzielo wielkiego formatu, to przynajmniej na bardzo dobry obraz. Takie dawanie jedynki jest przejawem infantylizmu IMHO.