Najpierw Wolf of Wall Street, potem Gone Girl, teraz to...
Wchodzimy w mroczne czasy, gdy Hollywood nie serwuje nam już idealizowanego świata celebrytów, idealizowanego świata zbrodni i "zajebistej mafii", czy idealizowanego, cukierkowego świata zazdrości i romansu.
Od nie dawna Hollywood zaczął serwować nam idealizowany świat zwykłych ludzi, którzy okazują się być psychopatami.
Nie chodzi mi o to że te filmy są "złe", w znaczeniu: źly jest scenariusz, reżyseria, aktorstwo; bardzo często jest zupełnie odwrotnie. Te filmy są "złe" w znaczeniu "podłe", bo pozostawiają - tak jak innego typu idealizacje - zakłamane uczucie - w tym wypadku uczucie braku jakiegokolwiek społecznego kodeksu moralnego, braku empatii.
I myślę, że właśnie ta kategoria jest najgroźniejsza dla nas, gdy film za filmem niesie ze sobą pewnego rodzaju "incepcję" złamanego moralnego kręgosłupa społeczeństwa, deempatyzacji. Bo właśnie z tą kategorią - opowieści "zwykłego człowieka" - najbardziej się przecież identyfikujemy.
Gdyby nie filtr moralnych wartości przez który oceniam filmy, ten, tak jak i Zagubiona dziewczyna, czy Wilk z Wall Street byłyby w mojej ocenie filmami na 7, lub 8. Ale dając taką ocenę tym filmom nie byłbym lepszy od ich psychopatycznych głównych bohaterów! Mam nadzieję, że jest więcej ludzi, którzy, choćby swą oceną będą bojkotowały tego typu filmy, jakkolwiek dobrze nie byłyby one wykonane od strony technicznej.
Chyba wychodzisz ze złego założenia... Przede wszystkim - w tym filmie nikt i nic nie jest "wyidealizowane". Wręcz przeciwnie - główny bohater, mimo wypowiadania przez niego gładkich formułek okraszonych przymilnym uśmieszkiem, wzbudza niechęć, która wraz z rozwojem akcji zmienia się w odrazę. Dostajemy do oceny człowieka, który wzbudza niczym nie przykryty wstręt. W "Zaginionej..." nic nie jest do końca jednoznaczne i każdy z bohaterów ma swój punkt widzenia, a którym możemy się mniej lub bardziej identyfikować, a co za tym idzie - łatwiej usprawiedliwiać. W głównym bohaterze "Wilka..." jesteśmy zakochani niemalże, zazdrościmy mu wszystkiego, dajemy rozgrzeszenie, bo jest taki fajny (i my też chcielibyśmy tacy być i trochę z tego tortu uszczknąć).
W "Łowcy..." nikt nikogo nie usprawiedliwia, nie tłumaczy, do głównego bohatera trudno mieć choć przez chwilę cień sympatii. To, co robi, jest jednoznacznie piętnowane, podobnie jak piętnowani są ci, którzy z jego pracy korzystają.
Po drugie - film pokazuje (z pewnymi przerysowaniami), jacy jesteśmy. I jak do naszych potrzeb dostosowują się media. To my wymuszamy, by ukazywały one taki, a nie inny obraz świata. Nawołując do bojkotu filmów mówiących o prawdzie chcesz ją ukryć? Świat stanie się lepszy, jeśli zapanuje zmowa milczenia i nie będziemy mówić o brzydszej stronie świata?
I na koniec zupełny paradoks: " Ale dając taką ocenę tym filmom nie byłbym lepszy od ich psychopatycznych głównych bohaterów!"
I oceniłeś "Psychozę" na 9? :-P
ludzie , sa opisy filmow, jezeli mi cos nie odpowiada to nie zabieram sie za ogladanie a nie wypisuje bzdur o bojkotach, to sa FILMY , ksiazki tez bojkotujesz ? , a moze w malarstwie cos bys znalazl do zbojkotowania? bmasakra tacy jak ty chyba maja niska samoocene i musza gdzies zablysnac:PP
mam chyba szczescie, ze nie identyfikuje sie z kazdym bohaterem bo duzo roznorodnych filmow ogladam , no i z empatia u mnie jest az za dobrze:)) milej nocki
Piszesz o fali filmów przeciw ludzkości, a wymieniasz filmy reżyserów którzy, odpowiednio, filmy o podobnym podejściu do moralności głównych robili już prawie 40 lat później (Taksówkarz - 1976) i reżysera, który od początku swojej kariery prawie 25 lat temu znany jest z kręcenia brutalnych, niepokojących, często bezkompromisowych filmów (oczywiście są wyjątki - Benjamin Button do takich nie należy).
No ale tytuł wątku godny nagłówków w sensacjonalistycznych mediach przedstawionych w filmie :)