"Xtro II: Kolejne starcie" to jeden z tych filmów, które wspominam z rozrzewnieniem. Przypomina mi czasy, kiedy przed wypożyczalniami kaset wideo (lata 90-te) ustawiało się w kolejkach godzinę przed otwarciem, aby "dorwać" upragnioną nowość. Dystrybuowany wówczas przez Imperial Entertainment, reklamowany jako "skrzyżowanie Obcego z Predatorem" od razu przyciągnął moją uwagę, gdy jako podrostek byłem wprost zafascynowany horrorami z monstrami w roli głównej. I spodobał mi się wtedy - śmiało stawiałem go na równi z moim ulubionym do dziś "Obcym: Decydujące starcie".
A teraz? Mówiąc szczerze, jak wiele kultowych filmów dzieciństwa, "Xtro II" straciło wiele swojego uroku. Przede wszystkim - inspiracje twórców ocierają się niemal o plagiat (np. sposób rozmnażania się monstrum, broń jednego z bohaterów). Twórcy muzyki chyba zasłuchiwali się soundtrackiem Alana Silvestri'ego do "The Abyss" (dwa motywy brzmią wręcz identycznie), a wektorowa grafika komputerowa pamięta jeszcze czasy 8-bitowych komputerów (C-64 lub inny Spectrum by się nie powstydził). Aktorstwo też nie zachwyca, a dialogi i mało przekonujący montaż to kolejny gwóźdź do trumny dla tego filmu.
Ale czy należy mu się pogrzeb w odmętach niepamięci? Otóż nie! "Xtro II" posiada bowiem niezgorszy klimat, trzyma w napięciu, a główne monstrum jest dobrze animowane - a co najważniejsze - potrafi przestraszyć. Sceny grozy też są nie najgorzej zrealizowane (spadające z sufitu lampy w rytm kroków potworka śniły mi się kiedyś po nocach ;)). Tak więc - jeśli przymknie się oko na niedociągnięcia i weźmie pod uwagę fakt, że film najnowszy nie jest - naprawdę da się oglądać.