Wtedy nie było badań DNA jak Costa wrzucił pod samochód tego chłopaka... Mi się ten film spodobał. Może rzeczywiście było wiadomo kto jest zabójcą na początku, ale potem w miarę to odczucie stawało się mniejsze.

Mam na myśli zwłoki Sutherlanda, nie powinno być problemów z DNA i nie ma potrzeby polegać tylko na rozpoznaniu zwłok przez matkę, a co do chłopaka z początku filmu nie byłoby chyba problemów z ekshumacją zwłok i sprawdzeniu tożsamości gdy tylko pojawiły się podejrzenia? Nie powiem że strasznie źle się to ogląda, tylko że naiwność i braki scenariuszowe tak zgrzytają że czasem aż boli. Cały czas czuje się kto jest mordercą a zabiegi scenarzysty aby to zamaskować są tak nachalne że tylko przekształcają nasze przeczucia w pewność. Thriller który nie zaskakuje jest spalony w swoim gatunku, jeśli jesteśmy cały czas krok przed twórcami to źle świadczy o ich fachowości. Film bez napięcia, niestety.