Nie czytałam książki, nie widziałam innych ekranizacji-wypowiem się tylko o tym konkretnym filmie.Liczyłam na jakiś poruszający obraz ale ani sama historia ani gra aktorów nie wzbudziła żadnych uczuć. Główna bohaterka tak bardzo silna i samodzielna że aż oziębła-Carey pasowała do roli lecz zagrała przeciętnie (a może to jej postać jest tak przeciętna?), adoratorzy to tylko jej tło, wybija się nieco Sheen...Nie rozumiem wątku narzeczonej żołnierza, w filmie przedstawiony tak że równie dobrze mogło by go nie być-nic nie zmienia, żołnierz-pijak i tak był łasy na pieniądze bohaterki...Nie wchodzimy głębiej w żadną postać bo te postacie są jakieś "płaskie". Zamiast 2 godzin można było skrócić obraz o połowę :/
Niestety jest dokładnie tak, jak piszesz. Film niezwykle płytki. Głównie przez postacie, chociaż moim zdaniem nie przez aktorów. Wybacz, że odpisuję na stary post.