Albo się starzeję, albo widziałam już tyle dramatów i romansów, że potrzebuję
naprawdę potężnego wstrząsu. Ten film mną nie wstrząsnął a nawet wydusił ze mnie krótkotrwałe ziewnięcia w trakcie, co nie oznacza wcale, że mi się nie podobał;) Owszem, podobał- pod względem artystycznym- piękne zdjęcia i cudne krajobrazy, gra aktorska- koncertowa, ale... nie poczułam absolutnie żadnego wzruszenia, przyspieszonego bicia serca, ani "pocenia się" oczu.
Batszeba (pozwolicie, że spolszczę jej imię) to taka łagodniejsza Scarlett
O'Hara a Gabriel honorowa wersja Rhetta Butlera, ale szczerze- w ogóle mnie nie obchodziło tym razem czy oni będą ze sobą. Równie dobrze główna bohaterka mogłaby zostać zupełnie sama. Kurczę, czyżbym była już aż tak zblazowana?;D Ale przecież jakiś czas temu oglądałam "Podróż" z Yulem Brynnerem i Deborah Kerr i moje emocje górowały totalnie nad zdrowym obiektywizmem :D
Chyba więc cśs w tym jest... A jakie wnioski można wyciągnąć z tego filmu? Nigdy nie igraj ze swoimi! uczuciami;) Tzn. nie popadaj w przesadę,
nie przeginaj w żadną stronę, nigdy nie powierzaj swojego życia komuś, kogo tak naprawdę nie znasz. Boldwood oddał swoje życie Batszebie i oszalał,
Batszeba zatraciła się w namiętności do Troya i została oszukana. Najbardziej stabilny okazał się Gabriel i on też budził moją największą sympatię, chociaż ma wielkiego minusa za tego nieszczęsnego psiaka;) Poza tym Matthias Schoenaerts wygląda jak młodszy brat agenta Muldera- to samo spojrzenie i... przypomina się stary serial;)) No, tam do dopiero było całe laboratorium chemiczne! ;)))
Gabriel nie zabił psa. Też mi się tak początkowo wydawało, ale w kolejnej scenie jest ukazane jak Gabriel sprzedaje psa właścicielom farmy, a sam odchodzi.
Gabriel miał dwa psy. Jednego mądrego a drugiego glupiutkiego,który pognal mu owieczki nad urwisko i którego zastrzelił. Sprzedał tego drugiego.
Mam podobne odczucia. Jeśli chodzi o "chemię", to moim zdaniem bardziej zaiskrzyło w filmach "Suite Francaise" oraz "Belle" z 2013 r.