Moim zdaniem troszeczkę nam tu Kevin Smith przesłodził. Cały film napędza wątek romantyczny. Pieprzny humor jest tu tylko dodatkiem. Lepiej można było wykorzystać postaci z drugiego planu, np. Lestera. Nie ma jednak co narzekać - wesoły filmik.
W "Jay and Silent Bob Strike Back" był tekst w stylu "Raz kręcisz dzieło, raz kręcisz dla kasy, a czasem bo jesteś coś winny kumplowi" myślę że tym razem było to to w środku. Mimo wszystko mi film bardzo się podobał - śmiałem się momentami do łez. Jednak najlepsza scena to moment w którym Zack i Mirri kochają się przed kamerą :) I do tego kapitalny utwór Live w tle :)