Nawet były dwa momenty gdzie czułem wręcz niesamowite napięcie, a aktorstwo Pice'a jak zwykle zachwyca. Właściwie nie mam zastrzeżeń do filmu, ale jakoś postać Winthropa wogóle mi się nie podobała. Ogólnie film dobry 8/10.
SPOILER:
Najlepsza scena do pochowanie Madeline żywcem. pzdr ;)
SPOILER:
Tak, na mnie też wrażenie zrobiły dwa momenty - gdy Usher opowiada o przodkach i kiedy chowa się, wiedząc, że podąża za nim Madelaine. W obu z nich są te cudowne obrazy Burta Schoenberga...
Całość niestety - choć nie powiem, że beznadziejna; nie, raczej nawet, że dobra - nie dorasta klimatem do pięt opowiadaniu... no cóż.
Masz rację, że film to nie to samo, co wspaniałe opowiadanie Edgara... No, ale musisz chyba przyznać, że jest to jedna z najwierniejszych ekranizacji "The Fall...";>
P.S. Mnie najbardziej denerwowała ta muzyka jak z jakiegoś romansidła;/