PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=719}

Zaginiony Świat: Jurassic Park

The Lost World: Jurassic Park
1997
6,9 100 tys. ocen
6,9 10 1 99811
5,5 41 krytyków
Zaginiony Świat: Jurassic Park
powrót do forum filmu Zaginiony Świat: Jurassic Park

Błąd w filmie
Tyranozaur był jedynym dinozaurem na statku.(Wg. pracownika portu)
Jeśli tak to jak zginęła załoga statku,jeśli Tyranozaur wydostał się dopiero na lądzie(dobiciu statku do portu) przy aktywowaniu dźwigni otwierającej miejsce w którym się znajdował ?

ocenił(a) film na 10
Klopsik1988

PS. Jak wspomniałeś, że nie ma miejsca do którego mógłby się schować człowiek przed Velociraptorem to mi się przypomniał fragment Jurassic Park Michaela Crichtona :) Zacytuję go :
- Wydaje mi się, że Arnold dobiegł do elektrowni, ale nie mam pojęcia co było potem.
- Muldoon, a gdzie teraz jesteś ?
- W rurze. W cholernej rurze i mam bardzo żywiołową publiczność w postaci raptorów, które są wściekłe że nie mogą mnie w żaden sposób dosięgnąć.

ocenił(a) film na 7
rusekolsztyn

Widzę że jesteś mocny w te klocki (może wypadało by powiedzieć "w kości"). Gdybyś nie powiedział że się zgadasz nie wiedział bym o tym bo niestety nie znam dokładnie znaczenia słowa "dromeozaur". Generalnie często można słyszeć osobę która mówi mniej więcej coś podobnego do tego co my a nawet nie będziemy o tym wiedzieć jeśli nie pojmujemy fachowego języka jakim się ona posługuje. Zgadzam się z tym że liczy się fizyczne dostosowanie , nie większa świadomość o nim. Im gatunek inteligentniejszy tym więcej zdobywa co równa się komfortowi do którego przywyka. Jak my teraz... Większość z nas nie przetrwała by w warunkach które były standardem dla ludzi żyjących raptem kilkaset lat temu. Jeśli nie w sensie fizycznym to w sensie psychicznego załamania. Im większa świadomość tym więcej sytuacji można potencjalnie ocenić za nie warte naszego istnienia które staje się tylko cierpieniem. Im prostszy organizm tym ma łatwiej bo nic nie ma do stracenia przestając istnieć bo i nie wie że istnieje.. Dobrym przykładem dla tego co mówiłeś był by karaluch. Szczytem ewolucji nie jest a wytrzyma naprawdę wiele. Chyba że nie łapiemy intencji ewolucji... Może jest idealny. Może ona dąży do nieświadomości a ta jest efektem ubocznym. Ale raczej trzeba to zaszufladkować w kategorii "brednie". Ewolucja nie patrzy na jednostki a na cały gatunek, wiele jest po to by więcej mogło przetrwać , choćby patrzeć na mioty bardziej bezbronnych i mniejszych istot. My jak dotąd trwamy i brniemy do przodu. Dinozaury i większość zwierząt wyginęło przez coś globalnego. I zapewne po to ewoluujemy i zyskujemy świadomość kosztem ryzyka że ta zada nam cierpienie. By jako gatunek móc przewidzieć zmiany i ingerencje w nasz świat ciał i istot obcych. Idealne przystosowanie do jednych warunków nic nie da bo te mogą się całkowicie zmienić wliczając w to całkowite przestanie istnienia planety co wiadomo że jest kwestią czasu. Musieliśmy zyskać świadomość by zacząć myśleć abstrakcyjnie i planować różne rzeczy na wypadek zdarzeń które mogły nigdy wcześniej nie mieć miejsca. Sam nie wiem czy teraz temat rozwijam czy w ogóle od niego odbiegam , może ludzi nie należało w to mieszać : ) A co do chowania się to oczywiście miałem na myśli rzeczy całe budynki i pomieszczenia/miejsca przeznaczone z założenia dla człowieka. Wciskanie się w rury, lodówki i inne szyby wentylacyjne było by oznaką przyparcia do muru , nastąpiła by wtedy gra na przeczekanie która człowiek pewnie by wygrał tylko przy naprawdę dużym farcie, czymś co by kazało drapieżnikom odejść (bo sam kiedyś chciał by jednak wyjść ). Ale zapewne to zrozumiałeś tylko dodałeś cytat w żarcie.

ocenił(a) film na 10
Klopsik1988

"Ewolucja nie patrzy na jednostki a na cały gatunek"
Nie zapominaj o mutacjach. Zarówno tych powstałych na etapie zarodka jak i tych zachodzących w trakcie adaptacji. One także mają spory wpływ na dobór naturalny w trakcie rozprzestrzenia się i izolowania nie tylko poszczególnych gatunków, ale i także pojedynczych osobników. Najlepszym przykładem są Legwany z Wysp Galapagos, które są w geologicznej skali czasu bardzo młode mają około 4 milionów lat. Wystaczyło że na te wyspy z Ameryki Południowej na niesionym przez prądy morskie kawałku drzewa migrowała tylko parka jaszczurek, aby dać początek nowemu gatunkowi, głównie dzieki wspomnianej izolacji - w nowym miejscu brak rywalizacji pozwolił im na nieograniczony rozwój. Sądzę, że to właśnie osiągnięcia przystosowawcze tego typu wpływają na różnorodność form istot żywych przez co ekosystem nie ulega wyjałowieniu i stagnacji.
"wiele jest po to by więcej mogło przetrwać" Moim zdaniem bardziej złożoność ewolucji oddałoby zdanie "podobne daje podobne" Przecież w końcu wystarczy że na świat przyjdzie dwójka młodych aby gatunek trwał nadal. Do ilości potomstwa również jeszcze raz można się odwołać do napisanego wyżej zdania że organizmy stojące na niższym stopniu rozwoju mogą się lepiej przystosować do środowiska w którym żyją od form bardziej złożonych istot. Samice małp człekokształtnych jak np. Orangutan rodzą tylko jedno młode, którym opiekują się przez 6- 8 lat, natomiast samica królika ma w ciągu roku nawet 6 miotów w których na świat może przyjść nawet po 9 młodych. Rozwój emocjonalny i intelektualny przedłożył się nad długość opieki nad potomstwem i jego liczbe.
" Musieliśmy zyskać świadomość by zacząć myśleć abstrakcyjnie i planować różne rzeczy na wypadek zdarzeń które mogły nigdy wcześniej nie mieć miejsca. Sam nie wiem czy teraz temat rozwijam czy w ogóle od niego odbiegam , może ludzi nie należało w to mieszać : ) "
Człowiek, tak jak grawitacji podlega też mechanizmom które decydują o przetrwaniu i rozwoju wszystkich istot żywych, pomimo że osiągnął tak wysoki rozwój intelektualny, "otoczył się" a nawet czasami obserwuje że "uwieził się" złudzeniami począwszy od materializmu kończąc na postawach etycznych i moralności. Trzeba dostrzec, że naturalna selekcja determinowała rozwój kultur róznych społeczeństw w ten sam sposób co procesy, którymi kieruje się ewolucja gatunków. W tym przekonaniu utwierdziłem się przed paroma laty, gdy zetknąłem się z Prawem Ludności Thomasa Malthusa, że niekontrolowany przyrost organizmów jest wykładniczy, natomiast zasoby wzrastają liniowo. Oznacza to, że na rozwój populacji hamulcowy wpływ ma rywalizacja o zasoby takie jak pożywienie, dobór partnera czy przestrzeń do życia. Argumentacje tą można przytoczyć na przedstawicielach gatunku ludzkiego począwszy od przykładu groteskowego, że szef ma tylko jedną dupę, a dupowłazów bedzie się kręcić koło niego przynajmniej kilku aż do spraw poważnych, że gdyby nagle pojawiła się choroba dziesiątkująca ludzi tak jak w średniowieczu dżuma przyniesiona przez szczury z Azji, to nie nadążąnoby z produkcją szczepionek i w najgorszym przypadku ponad 3 miliardy ludzi mogłoby umrzeć przed podaniem leku.
Jakby co sorry za błędy w pisowni ;)

ocenił(a) film na 7
rusekolsztyn

W znaczeniu rozwoju zgadzam się z tym co napisałeś w kontekście moich słów "Ewolucja nie patrzy na jednostki a na cały gatunek"
Nagrano nawet nie tyle gatunek delfina co jedno konkretne stado które wymyśliło nowy sposób polowania na ryby. Im inteligentniejszy gatunek tym większe prawdopodobieństwo że nauczy się nowego sposobu na dostanie tego co chciało w innych warunkach niż zacznie "lubić co ma" i dostosuje się do środowiska zmieniając jadłospis. Mówi się że pewien mały gryzoń podobny do myszy ma wspólnego przodka ze słoniem. Nie dziwne bo i tak wszyscy mamy wspólnego przodka w postaci jakiegoś mikro żyjątka. Jeśli jakiś gatunek się podzielił i jego część wyemigrowała do miejsca gdzie jest dostęp do morza to z biegiem pokoleń na pewno takie zwierze zaczęło z tego morza korzystać i stało się gatunkiem wodnym.


Mi po prostu bardziej chodziło o to ile ewolucja da szans jednostką a nie to co może wyniknąć z losu takowej. Wszystko to matematyczny bilans. Nie ważne którym jednostką się uda , ważne że dana ilość powinna pozwolić gatunkowi dalej istnieć i ewoluować. Stąd duże ilości w miocie gatunków które łatwo giną. Jak choćby żółwie które zaczynają na plażach i zanim dobiegną do morza to wiele z nich umrze. Wiele gatunków składa jaja w miejscu które nie jest dla nich głównym środowiskiem życiowym a młode po wykluciu muszą pokonać drogę do celu. W sumie to chyba cecha głównie stworzeń które składają jaja.

To trochę jak by zlecić cel ludziom po drugiej stronie pola minowego gdy wiesz ile na nim jest min. Puszczasz więcej jednostek i masz pewność że komuś się uda ale nie koniecznie tym najlepszym. Dużo gatunków zwierząt jest niczym innym jak chwile żyjącym pokarmem dla innych. Natura produkuje ich tyle by wszystkich z wyższego szczebla wyżywić w łańcuchu pokarmowym a reszta ma przetrwać by dać ponowny start temu cyklowi. Produkty finalne to drapieżniki będące na szczycie. To one mogą dać ewolucji najwięcej w sensie "osiągnięć istot żywych". Dlatego my teraz jesteśmy na szczycie i mamy tak szeroki jadłospis , korzystamy z największej ilości gatunków jako pożywienia , tak samo jest z roślinami i surowcami. Tyle że to zawsze ryzyko. Taki gatunek jest niesamowicie zależny od idealnego ładu i przy mega kataklizmach natura zaczyna zabawę od nowa koncentrując się na tym co zostało czyli na najprostszych formach które miały najmniej w łańcuchu pokarmowym przed sobą. Im mniejszy gatunek tym mniej tlenu potrzebuje itd. Kiedyś Ziemia była głównie lasem, tlenu było tyle że byle owad przypominał ptaka. Jak ktoś oglądał King Konga Jacksona zapewne pamięta komary do których można było strzelać z karabinu :) Takie sztuki kiedyś były. Ogólnie dalszy rozwój wymaga testu w postaci trudności. Kataklizmów, chorób i wojen. Problem w tym że wszystko musi przebiegać stopniowo. Zbyt duże natężenie takich zdarzeń równa się zagładzie. Jeśli nie całkowitej to właśnie zaczęciu zabawy od nowa. Jeśli prawdą jest to co dotąd wyliczono to wątpię by mama natura traktowała nas bardziej ulgowo. W skali czasu istniejemy niesamowicie krótko. Już mówię tu o najdalszych przodkach. Cały nasza droga to raptem jedna na kilkaset szans jakie miała ewolucja na Ziemi by wytworzyć zaawansowany gatunek. Jesteśmy bardzo zadufani w sobie ale może okazać się że Ziemia i ludzie to mniej więcej to samo co gospodyni domowa i ciasto które już wymagało tylko wstawienia do piekarnika a które ze stołu zwaliło dziecko. Nasza gospodyni się poirytuje by po godzinie podnieść głowę do góry, po kolejnych 2 godzinach wrócić z nowymi składnikami ze sklepu a na drugi dzień trzymać gotowy wypiek i myśleć "w sumie dobrze że tamto spadło bo chyba i tak przesadziłam z ilością paru składników i nic na miarę oczekiwań by z niego nie było"

ocenił(a) film na 10
Klopsik1988

"Mówi się że pewien mały gryzoń podobny do myszy ma wspólnego przodka ze słoniem." Zapewnie masz na myśli Góralka. Co do delfinów zgadzam się w zupełności.

"Dużo gatunków zwierząt jest niczym innym jak chwile żyjącym pokarmem dla innych. Natura produkuje ich tyle by wszystkich z wyższego szczebla wyżywić w łańcuchu pokarmowym a reszta ma przetrwać by dać ponowny start temu cyklowi" W tym co napisałeś jest jedna osobliwość królestwa zwierząt która stawia cały ten proces pod sporym znakiem zapytania - kanibalizm. Można go wytłumaczyć głodem lub zagęszczeniem populacji na danym obszarze, ale w przypadku wielu gatunków np. owadów takich jak świerszcze, modliszki czy błonkówki sens tego rytuału wydaje się bezsensowny zwłaszcza kiedy młode pożerają się nawzajem lub gdy zjada je własna matka.

"Jeśli prawdą jest to co dotąd wyliczono to wątpię by mama natura traktowała nas bardziej ulgowo. W skali czasu istniejemy niesamowicie krótko. Już mówię tu o najdalszych przodkach. Cały nasza droga to raptem jedna na kilkaset szans jakie miała ewolucja na Ziemi by wytworzyć zaawansowany gatunek. Jesteśmy bardzo zadufani w sobie ale może okazać się że Ziemia i ludzie to mniej więcej to samo co gospodyni domowa i ciasto które już wymagało tylko wstawienia do piekarnika a które ze stołu zwaliło dziecko. Nasza gospodyni się poirytuje by po godzinie podnieść głowę do góry, po kolejnych 2 godzinach wrócić z nowymi składnikami ze sklepu a na drugi dzień trzymać gotowy wypiek i myśleć "w sumie dobrze że tamto spadło bo chyba i tak przesadziłam z ilością paru składników i nic na miarę oczekiwań by z niego nie było"
Wspomnianą przez Ciebie metaforą Gospodyni może się okazać Inżynieria Genetyczna, która stać się może nowym rozdziałem w akcie stworzenia. Dwutorowość ewolucji - jedną istniejącą od 4 miliardów lat i tą którą człowiek stworzy w sztuczny sposób przy pomocy probówek i mikroskopu. Poprzez badania łańcuchów DNA poszczególnych istot rozpocząć można "te zabawe w Stwórce" od kolejnego etapu hodowli selektywnej roślin i zwierząt aż do poznania tajemnic jakie za sobą niesie życie i śmierć. NIe potrafimy sobie wyobrazić nawet co dzieki temu można osiągnąć za następne 100 lat. Włącznie z ożywieniem dinozaurów tak jak to miało miejsce w filmie Spielberga.
"Ogólnie dalszy rozwój wymaga testu w postaci trudności. Kataklizmów, chorób i wojen." Zgadzam się z wyjątkiem ostatniego słowa. Kataklizmy i choroby zafundowała sama matka natura, wojny natomiast człowiek. Są gatunki zwierząt, które bronią swojego terytorium z narażeniem życia, aby nie zostało ono zajęte przez stado innych zwierząt lub też walczą z innymi istotami żywymi o zdybycie pożywienia, natomiast tylko homo sapiens w całej gromadzie królestwa zwierząt zdolny jest do tego aby posunąć się do zabijania przedstawicieli swojego gatunku zajmującego dany obszar, aby odebrać przedmioty i zasoby, które tylko w oczach ludzi stanowią jakąś wartość, np rope naftową lub też z odmienności poglądów. Najlepszym przykładem takich zachowań są hiszpańscy konwistadorzy, którzy w szesnastym wieku wybili kilka milionów Indian z plemienia Azteków, Majów i Inków aby móc odebrać należące do nich kosztowności i narzucić im wiarę w chrześcijańskiego Boga, zamiast ich religii. Nachodzą mnie mysli czasem takie że nie Matka Natura lecz człowiek sam sprowadzi na siebie zagładę poprzez swoją bute i konformizm. Cofne się jeszcze do słów, które napisałem o inżynierii genetycznej - z jednej strony skarbnica wiedzy o jakiej się nie śniło wielu naukowcom z drugiej siła tak potężna, że nie możliwa do jakiejkolwiek kontroli. Ale kości zostały rzucone i wątpie aby mozna było zatrzymać ten rozwój wydarzeń.

ocenił(a) film na 8
Onyxx

Oglądałem ten film 8 razy.
Podczas transportowania tyranozaura, ten zapadł w zbyt głęboki sen i z obawy, że zwierze zdechnie - podano mu środek częściowo niwelujący działanie usypiacza. Tym samym dinozaur wydostał się na statku z "klatki" i pożarł 98% załogi. Statek płynął dalej, skierowany w stronę portu. Ostatnia z żywych osób (również ciężko ranna), przed śmiercią - złapała za przycisk uwalniający właz i zamknęła tyranozaura w ładowni, gdy ten po udanej uczcie, udał się na drzemkę.

O całej sytuacji główni bohaterowie dowiadują się od jednego z pracowników InGen.
Zwierze zostaje uwolnione w momencie, gdy z przycisku sterującego włazem - zdjęta zostaje ręka martwego członka załogi statku.

ocenił(a) film na 10
cityslicker

A ręka na sterze ? Tyranozaur przecież nie dał rady wstawić głowy do tak wąskiego pomieszczenia.

rusekolsztyn

Widzę tu ewidentne dowody na wtargnięcie oddziału zwiadowczego Separatystów, śmiertelność wśród załogi stuprocentowa, strat wśród napastników nie stwierdzono. Odcięta kończyna wskazuje na prawdopodobną obecność posiadacza miecza świetlnego w grupie szturmowej. Tyranozaur był tu tylko przykrywką, niestety marnej jakości.
Swoją drogą ciekawe jak to obliczyć że 98% załogi pożarto xD

ocenił(a) film na 10
Valdoraptor23

To ma sens, a ja przez tyle lat się zastanawiałem co się stało po pojedynku na Bespinie między Skywalkerem a Darthem Vaderem z odciętą rękę Luke'a. Kiedy Lundlow zobaczył rękę w pośmiertnym skurczu na sterze statku jego wyraz twarzy nie oznaczał wcale "zaraz chyba puszczę pawia" tylko "Ja to pokaże chłopakom z fanklubu Star Wars to nigdy mi nie uwierzą co jest nowym nabytkiem do mojej kolekcji gadżetów z Gwiezdnych Wojen"

użytkownik usunięty
Onyxx

kolejny gimbus ze swoimi szkolnymi 'mundrosciami' i ograniczoną wyobraźnią, której życie jeszcze nie poszerzyło, skarży sie na rzekomy brak realizmu w filmie fabularnym. RĘCE OPADAJĄ!

ocenił(a) film na 5
Onyxx

On się nie "schował" w ładowni moim zdaniem. Pewnie na statku odbyła się jakaś rozpaczliwa walka o życie i zapewne załoga próbowała go zwabić z powrotem do luku, a kiedy się to udało, to ten dogorywający, który jeszcze trzymał w ręce pilot, pewnie próbował go zatrzymać przed ponownym wyjściem.