Ja wyjaśnie po swojemu przemyślenia ,które od razu mi się nasuneły.Obraz Lyncha oznacza w pewnien sposób przegraną człowieka nękanego pokusami i pragnieniami.Wydaje mi się,że ów "Mystery Man" i Alice to postać szatana,lecz w przypadku blond Famme Fatale- kusiciela.Ciekawą odsłoną nocnej autostrady,gdzie widzi się tylko cześć drogi (także ćmy które widzi Pete w swoim domu) symbolizują "zagubienie" bohatera w mroku i prostolinijność jego dążeń.Fred na końcu filmu ucieka autostradą (symbol ucieczki -jedyna droga ,która jest wyjściem z obszaru ogromu pustyni -miejsca zwodniczego ,gdzie ludzie są karani śmiercią) przed grzechami oraz samym sobą. Jednakże jest już za poźno (odbywana jest egzekucja).Kiedy Pete zamienia się w Freda ,Szatan pyta się go jak się nazywa,dodatkowo kamerując jego postać.Fred mówił ,że nie lubi kamer ,gdyż lubi zapamiętywać rzeczy po swojemu.Szatan widzi jego słabość ,dlatego pyta się go jak sie nazywa.Chodzi o to czy wie czy to "rzeczywistość" czy "sen". Pete jest postacią stworzoną przez Freda Widział w nim siebie samego w przeszłosci.Człowieka naiwnego,popełniającego błedy zaślepionego.Swojej partnerce nie mogł wybaczyć, lecz nadal ją pożądał.Dlatego obraz epizodu Peta jest taki a nie inny.Pete to postać mająca 1dno pragnienie ,które musi być przez niego zaspokajane. W momencie gdy wie,że rzuciła go dziewczyna a Alice nigdy nie będzie jego (scena na pustyni) znowu staje się Fredem.Lecz gasną wszystkie światła pragnień-znowu jest w mrok.Budując świadomością obraz Pete,Fred zmienił wygląd swojej Renee a także jej imię (Alice).Zrobił to także z Dickiem.Tu mamy Mr.Eddiego.Musiał już ich zabić jako Fred.Pete zabija za to Andy'ego ,który ma to samo imię.Oznacza to ,że on nie zginął z rąk Freda (Fred jednak tego chciał,dlatego zabija go stworzony przez niego Pete). Cofnięcie pożaru domu na pustyni oznacza cofnięcie czasu wydarzeń ,kiedy Fred przypomina sobie tą koszmarną noc i zostawia dla siebie wiadomość o śmierci Dicka Laurenta. Obraz sprowadza się do tego, że po skazaniu Fred odczuwa ból głowy .Ta dolegliwośc to nic innego jak przczucie nadchodzącego końca.Jedynym wyjściem z tego stanu jest tytułowa autostrada,gdzie może jeszcze raz przeżyć pragnienia, które utracił ,gdzie nast. popadł w szaleństwo i paranoje.Oczywiście to ślepa droga ,gdyż jest już i tak za późno.W ten sposób "powstaje" Pete.
Jak dla mnie to moze byc tak:
autostrada - alegoria zycia Freda i jedo alter ego (kreta , ciemna , szybka. bez widoku co bedzie dalej)
saksowon tenorowy - elitarność jednostki bohatera, izolacja od innych ( scena z policjantem : pan tez gra? nie ja nie)
Mistery man - to szatan w postaci wszelkich rządz i nieprawosci
liczne korytarze - przejścia między stanami onirycznymi a realnymi
czarna kurtka Peta - niezaleznosc, bunt
Pete i Fred to raczej nie ta sama osoba , tylko jednosc postaw zyciowcyh, dogmatow
Kurczę, mam wrażenie że Lynch kręci dalej jedno i to samo. Gdyby tak dobrze rozgryźc jeden z jego obrazów to możnaby się dowiedziec jakim schematem się posługuje w konstruowaniu swoich filmów. Często bohaterzy w półsnach, majakach, czy marzeniach stają się innymi ludźmi np. dziewczyny z Mulholland, no i tutaj Pete i Madison. Dalej pojawia się motyw bolesnego uświadamiania prawdy o samym sobie. Jest też poświęcenie, pokuta, zadoścuczynienie: Twin Piksowy Cooper traci duszę, Madison... trafia do piekła? spala się w finale? podejmuje bezskuteczną próbę ucieczki? W każdym razie intryguje mnie to że cały niemal film to ułuda- tak to odbieram. Nieliczne sceny i finał to jest to co ewentualnie wydarza się (mogłoby się wydarzyc) w naszym świecie. Tak się zastanawiam czy reszta to nie stan narkotyczny w podświadomości, gdzie na ten grunt wrzucane są fakty i konfrontowane z wyidealizowanym światem, mniemaniem o sobie i o ludziach którzy nas otaczają. Każdy z nas przecież doświadczył, doświadcza tych i innych przykrości w swoim życiu: a to kumpel oszukał i okradł, a to dziewczyna, czy chłopak nie dochowali wierności. Trywialne? Tak, ale nie dla tego kogo to dotyczy. Wprawdzie nie wszyscy od razu rozczłonkujemy niewiernego partnera, ale wierzę że każdy z nas ma jakieś "grzechy", czy zwyczajnie doświadczył jakiegoś upokorzenia. O niektórych rzeczach zapominamy, ale inne powracają, czasami jawią się w naszych myślach, czy snach jako coś innego od tego co faktycznie miało miejsce. Przyznam, że są pewne rzeczy w moim życiu, z których nie jestem dumny, którym dopisuję inne zakończenie, albo odcinam się od nich (choc nie do końca- bo czasami zdarza się impuls który pobudza myśli, które zaczynają krążyc wokół tego problemu- taki właśnie telefon "Dick Leurant is dead"). Historie Lyncha to w moim odczuciu historie ludzi z jakąś przeszłością, którzy przesadnie miągwią w swoich probemach. Nie twierdzę że muszę miec rację, bo chyba każdy z nas tyle jej ma co jej nie ma jeśli chodzi o filmy Lyncha. Magia jaką tu dostrzegam polega na niesamowitym ukazaniu tego, co moglibyśmy przeczytac w każdej gazecie: jakieś brutalne morderstwo, orgia seksualna i co normalnie nas nie rai.
Jescze kilka uwag na temat samej autostrady.
MM filmuje Madisona- to pozbawia go złudzeń, że jest kimś innym, czy raczej że może byc kimś innym. Nachalny MM daje jakby do zrozumienia, że Madison jest gdzie jest i robi to co robi, czy zrobił to co zrobił.
Madison widzi w Rene twarz MM- czyli w głebi duszy- pomimo odczuwania do niej takiego uczucia jak miłośc- dostrzega w niej... zło? wątpi w jej dobro? Jakoś tak.
Ból głowy- sądzę że można to zestawic z końcową sceną- Madison już wie co i jak, wie że zabił. Pomimo prób wyzwolenia się z myślenia o sobie jako o złym facecie ma i czuje niemiłosiernie kaca moralnego.
Tymczasem,
EoT_
No nie powiem - jedne z ładniejszych interpretacji z jakimi się spotkałem. Choć oczywiście nie są one doskonałe. W każdym razie myślę, że odgadliście zamierzenia co do symboliki (przynajmniej w niektórych przypadkach) :-)
Szczere mówiąc mnie już się nie chce bawić w te odgadywania i tak naprawdę najbliższy byłbym stwierdzenia, że tu nie jest ważna treść, a forma i niech już tak pozostanie.
Zeczywiscie ciekawe interpretacje... swoja droga ciekawe jak wielu z was studiuje psychologie i czy Lynch byl na zajeciach... ja nie bede sie dzielil swoimi uwagami i rozmysleniami powiem tylko ze gdzies czytalem iz nakrecil ten film na podstawie autentycznych wydazen .. przeczytal w gazecie o kolesiu ktory zamordowal wlasna zone a w wiezieniu dostal kompletnej "shizy" i zmienil swoja osobowosc wymazujac przeszlosc z pamieci a zastepujac ja nowym zyciem nowa psychika... reszta to juz geniusz Lyncha i nie smiem nawet probowac analizy jego samotnego umyslu
"gdzies czytalem iz nakrecil ten film na podstawie autentycznych wydazen... "
Nic mi na ten temat nie wiadomo, hm...
Mnie również. No ale normalka. Zawsze jak nakręci sie jakiś film i odniesie on sukces, zaczynają krążyć legendy... Dodam jeszcze, że w większości zmyślone.
To było w książce "Lynch on Lynch". Chodziło o głośną sprawę znanego bejsbolisty - mordercy którą śledziła cała Ameryka. Uciekło mi gdzieś nazwisko tego gościa.
Wiem o co Ci chodzi. Ale ta sprawa nie ma zbyt dużego związku z tym filmem. Co najwyżej mogła zainspirować Lyncha.
Piękno i siła tego filmu tkwi właśnie, w nieograniczonych możliwościach interpretacji. Każdy bowiem może w nim wyszukać rozmaite alegorie i każdy może je na swój sposób zrozumieć. Mimo iż oczywiście mamo narzuconą fabularną formę, jest ona na tyle luźna by nie ograniczała naszej wyobraźni i na tyle silnie skrojona by tę właśnie wyobraźnię nakierowywać na odpowiednie tropy. Tak więc film ma konstrukcję koła, a dokładniej koła błednego, nie da się do końca odgadnąć która postać egzystuje w świecie materialnym a która jest tylko ułudą mówiąc o Pete'cie i Fredzie. Można się przychylać do tego iż Fred dręczony psychicznie rozmaitymi obawami o utratę swej żony, która wciąż wydaje mu się nie do osiągniecia, zaczyna tracić zmysły i w jego życiu pojawia się Mystery Man, będący jego "innym" wcieleniem, będacy jego sumieniem (?), złem drzemiącym w wyobraźni (?). Kierowany przez MM zaczyna dostrzegać wokół siebie rozmaite obrazy, taśmy wideo, które są jego wizjami i koszmarami, rozmaite znaki. (Scena w której MM namawia go by zadzwonił do domu - scena w której Fred widzi światło w domu, i szukająć domniemanego intruza słyszy telefon) Odszukać można także pewną aluzję, która zrozumiała będzie dla tych którzy znają twórczość Lyncha. (W TP Bob pojawiał się w umyśle zabójcy po tym jak ten spojrzał w lustro - scena w której Fred patrzy w lustro a następnie, wychodzi z ciemnego korytarza, prawdopodobnie własnie wtedy idzie zamordować Renee)
Cała historia w zasadzie mogłaby się skończyć w momencie, w którym Fred umiera na krześle elektrycznym, jasne światło, bąble i rany na jego twarzy, potem natomiast widać niewyraźny kształt, którym prawdopodobnie jest Alice kochająca się z Pete'em w świetle reflektorów. Tutaj Fred ucieka już w świat który sam sobie tworzy. Ucieka na swoją Zagubioną Autostradę. Wciela się w postać Pete, czyli kogoś kim pradwopodobnie zawsze chciał być, doskonałego w łóżku, przystojnego mężczyzne. Co najważniejsze wzbudza on miłość i pragnienie Alice, która nie potrafi mu sie oprzeć. To właśnie było to o czym zawsze marzył Fred, a czego nigdy nie mógł osiągnąć. W nowej skórze, w swym innym życiu wszystko układa się tak jak powinno do czasu, gdy sen nie zaczyna mieszać się z koszmarem, może przedśmiertnym wspomnieniami Freda. (Scena w której Renee wysyłaFreda po drinka - scena w której Alice mówi Pete'owi, że ten ma zabić Andyego gdy ona wyśle go po drinka. Może własnie wtedy Fred utwierdził się w przekonaniu, iż Renee go zdradza, iż nie jest z nim szczera, potem dowiaduje się o pracy u Andyego. ) Fred mógł z całego serca pragnąć jego śmierci, co uczynił jako Pete za namową Alice, kobietą która była przeciwnością Renee (białe paznokcie, gdy kocha się z Petem, Renee, malowała je na czaro) Alice jest wręcz ideałem, kimś kogo Fred pragnął mieć przez całe życie. I to ona właśnie namawia go do popełnienia tej zbrodni. Właśnie w tym momencie, wyśniona rzeczywistość zaczyna mieszać się z koszmarami świata realnego. Gdy Pete dostaje bólu głowy i myląc pokoje wchodzi do pokoju hotelowego gdzie Renee kocha się z Dickiem. Gdy podczas sceny miłosnej na pustyni ostatecznie jego pragnienia legną w gruzach znów powraca do postaci Freda Madisona, znów pragnącego śmierci Dicka Laurenta, znów opętanego pożądaniem. Tak więc wszystko zatacza błędne koło i znów zaczyna się od początku, tyle iż jak sygnalizować może ostatnia scena w psychice Freda zachodzi kolejna przemiana, lecz tego kim stał się teraz, i kto zamieszkał w jego świadomości nie wiemy. Co do Mystery Mana, skłaniam się raczej do tego iż nie jest to żaden diabeł, czy inny chochlik a Fred, a raczej zło które w nim drzemie, katalizator, czy alter ego. Co do Alice, też nie jest to szatan kusiciel, a wręcz przeciwnie. Symbol doskonałości, niewinności, wierności, wszystkiego tego czego pragnął Fred, a co mógł posiąść jako Dick. Wiem, ze już zaczynam bełkotać, ale wspólnymi siłami odkrywamy coraz to większe fragmenty układanki :)