Takie właśnie "uczucie" ogarnęło mną podczas oglądania tego filmu. Gdzie jest granica tego co dzieje się naprawdę, a tym co zostać powinno tylko w sferze naszych marzeń czy snów? Od samego początku, dzięki genialnej muzyce "wtapiamy" się w tematykę tego hmm myślę, że można go tak określić "dzieła". Film niedopowiedziany, kręcony w specyficzny i charakterystyczny dla Lyncha sposób, ujawniający geniusz tego znakomitego reżysera. Według mnie perełka kina (choć na pewno znajdą się tacy, którzy nie zgodzą się z moją opinią). Mroczny, tajemniczy, surrealistyczny obraz...można wymieniać bez końca, co o czywiście nie ma większego sensu. Jedno jest pewne wzbudza emocje i zmusza do myślenia....a to właśnie świadczy o jego prawdziwej watości.