Zagubiona autostrada

Lost Highway
1997
7,5 80 tys. ocen
7,5 10 1 80375
7,8 52 krytyków
Zagubiona autostrada
powrót do forum filmu Zagubiona autostrada

Zagubiony sens

ocenił(a) film na 2

Niestety dla mnie był to film zbyt niezrozumiały.
Reżyser chce nam coś przekazać - by nic nie było jasne wybiera sposoby przekazu - które można interpretować na setki sposobów.
Daje nam wskazówki - które albo nic nie znaczą albo znaczą tak wiele, że nawet słowa które są zapewne kluczami - kierują nas na drogę niekończących się pytań.
Może właśnie tu powinniśmy doszukiwać się interpretacji tytułu "Zagubiona autostrada"?
Film miejscami nieciekawy za długi... ale przede wszystkim niezrozumiały.
Można polecić fanom zagadek i filmów sensacyjnych, ale trzeba się przygotować na to, że fabuła - postacie - fakty - fikcja - będą się wzajemnie przenikać, zmieniać i komplikować.
2/10

ocenił(a) film na 9
caramba

to po co go włączyłaś???

ocenił(a) film na 2
paulinaz87_filmweb

Ponieważ czytałam dość ciekawa recenzję ;) i nie wiedziałam do końca czego się spodziewać.

caramba

zajebisty film jak i wszystkie tego genialnego rezysera

ocenił(a) film na 2
caramba

Jeszcze dodam - doskonały wybór podkładu muzycznego (między innymi Rammstein) - to z pozytywnych stron ;)

caramba

Jestem zaskoczona i nie wiem, czy się śmiać czy płakać. Sama mówisz, że film stawia wiele pytań i ścieżek interpretacyjnych, jest trudny w odbiorze...i za to dałaś 2/10? Zwykle jak nie rozumiem filmu to go nie oceniam, dopóki się nie zastanowię albo obejrzę jeszcze raz, równie dobrze mogłabyś przeczytać instrukcję obsługi klamki po koreańsku XDDDD

ocenił(a) film na 2
paciepna

Uważam, że autor specjalnie stworzył nie do końca zrozumiały film, stąd też taka ocena.
Jest ona obiektywna dla mnie i bierze pod uwagę nie tylko fabułę, ale również to w jaki sposób film został nakręcony oraz grę aktorów.
Scena seksu na piasku przed autem czy uśmiech pana "Czarnego Charakteru" - sceny banalne - nie zadziałały na moją wyobraźnie. Jest ich za dużo - to też całość mi się zwyczajnie nie podoba. Wolę kino innego formatu - przypominam że to nie zabrania mi opiniować filmy, które nie należą do takich. Mimo wszystko cieszę się że te wypowiedzi wzbudziły takie emocje.
Nie wiem natomiast, skąd tak dziwaczne porównanie z instrukcją klamki... ?!? ;)

caramba

Ponieważ po jej przeczytaniu zrozumiałabyś tyle samo :> technika kręcenia oraz specjalnie uboga gra aktorów, częste pojedyncze zdania, długie przerwy między wydarzeniami oraz dziwne, powolne zbliżenia są charakterystyczne dla filmów Lyncha - wnioskuję, że zupełnie nie znasz jego twórczości i stąd marna ocena. Sceny mają pobudzać myślenie, a nie wyobraźnię :/

paciepna

Film owszem pobudza myślenie (jeśli widz oczywiście tego chce) ale zgadzam się z carambą to nie jest kino dla każdego. Wydaje mi się, że w tym filmie Lynch za bardzo skomplikował pokazaną rzeczywistość. "Mulholland Drive" jest o wiele, może dlatego, że prostszy

paciepna

A skąd pomysł, że skoro caramba ich nie zna to wystawia słabą ocenę? Czy poznanie twórczości Lyncha miałoby podwyższyć ocenę? Bez sensu. Skoro te długie sceny i krótkie zdania się jej nie spodobały, to co miałoby dać obejrzenie innych filmów? Chyba tylko utwierdzenie się w przekonaniu, że reżyser jest słaby. Druga sprawa - zarzucasz jej nie zrozumienie filmu. Myślę, że każdy kto twierdzi, że go w pełni zrozumiał ośmiesz sam siebie. Ten film przypominał mi nakręcenie snu, czy raczej próbę jego odtworzenia. Ile rozumiesz z własnych snów?

lostrawkos

Och, źle się wyraziłam. Skoro dla caramby był to film niezrozumiały, pojęłam to w jeden sposób - że nie wysiliła się na podjęcie trudu wymyślenia różnych interpretacji, np. dla mnie to sama przyjemność :) oczywiście, że nie da się go ułożyć prosto jak klocków. widziałam film dwa razy, jednak snu mi nie przypominał - bardziej przedstawienie marzeń i alternatywnej rzeczywistości. po drugim razie prowadziłam długą rozkminę na temat bohaterów - ich rzekomego prawdziwego życia i zmyślonego, czy mogli być to odpowiednicy lub drugie twarze, etc. :) co do Lyncha - chodziło mi o to, że znałaby jego specyficzny klimat i wiedziałaby, czego się spodziewać.

ocenił(a) film na 2
paciepna

A skoro znowu o mnie to pozwolę się wtrącić.
Nie zgadzam się z jakąś opinią braku "wysiłku" - bardzo lubię kino autorskie i cenię sobie je bardziej niż tzw. "komercyjne" (tutaj przepraszam za uogólnienie, ponieważ filmy komercyjne, dla mas, z wielkim budżetem i hollywoodzką obsadą mogą być niezwykle fascynujące i dostarczać równie wspaniałych przeżyć - właśnie tak, bo ja filmy przeżywam, tak jak czytając książki tak i oglądając filmy, najwyżej oceniane przeze mnie to te małe arcydzieła, które pozostawiają po sobie coś więcej, i wcale nie musimy o nich potem wiele myśleć {tutaj: "wymyślać nie wiadomo jakich interpretacji"} wystarczy, że te emocje przekazane przez obraz filmowy zostaną, gdzieś w nas i będą do nas wracać, A TEGO FILMU JA NIE PRZEŻYŁAM w żaden sposób. I to jest dla mnie indywidualny miernik wartości filmu.)
Tak to prawda nie wiedziałam czego się spodziewać - ale to nawet gra na moją korzyść, bo nie miałam jakiś szczególnych oczekiwań w stosunku do tego filmu.
lostrawkos - Sen to dobre porównanie tylko musiałby to być splot wielu zupełnie różnych snów. P.S. Dziękuje za wstawienie się ;)
paciepna - Po twoich pierwszych komentarzach czytałam dłuższą interpretacje tego filmu i nadal nie zmieniam zdania, bo uważam, że można było nakręcić to lepiej pod wieloma względami. Jednak sprowokowałaś mnie do obejrzenia jeszcze innych jego filmów - może nie dziś, nie jutro, ale w przyszłości. :)

caramba

Oczywiście, że przeżywanie filmu też jest dla mnie przyjemnością, ale zastanawianie się po niektórych też drugą przyjemnością, takie chyba humanistyczne zboczenie :) nie mówię, że tzw. hollywoodzkie filmy są złe, niektóre są naprawdę wyjątkowe pośród dużej ilości podobnych. Hm, na początek mogę Ci polecić Wild at Heart - powiedziałabym, że jest to dosyć niekonwencjonalna komedia sensacyjna/romantyczna, aż się zdziwiłam, że Lyncha :)

caramba

Pewnie obie macie racje. Zależnie od osoby i od dzieła - można kontemplować je jeszcze jakiś czas po obejrzeniu, lub warto je przeżyć emocjonalnie w chwili oglądania ;). Z drugiej strony jeżeli weźmiesz książkę to oprócz tego, że przeżywasz ją to pewnie myślisz o niej jeszcze długo po przeczytaniu. Dlaczego umniejszać filmowe formy? Czy nie zasługują na minutkę zastanowienia? Pewnie reżyser/scenarzysta też miał coś do przekazania.
Jeżeli chodzi o "Dzikość serca" to był to film, który bardzo mi się nie spodobał. Może podeszłam do niego nazbyt poważnie. Najwyraźniej czas odświeżyć. Może nie samotnie (komedia tylko w towarzystwie).
Miłego seansu życzę Ci caramba. P.S. Nie ma za co, jam obrońca uciśnionych :D

ocenił(a) film na 2
lostrawkos

To ja też chyba muszę pomyśleć o towarzystwie ;)