gdyby był spójniejszy i nie ociekał tak tandetą i efekciarstwem w scenach erotyczny a w tle nie brzmiałby rockowe piosenki dla gimbusów
Zastanawiałam się czy ktokolwiek zwróci właśnie na to uwagę. Sama spójność dla mnie nie jest konieczna, wręcz był dla mnie jej nadmiar, fabularyzacja trąciła banałem, przewidywalnoś rozwoju akcji bawiła. Mielismy mieć do czynienia przecież z estetyką snu! Trudno. Z uśmiechem politowania obserwowałam wylewający się z KAŻDEJ SCENY seksizm(!!!!!!). Oczywiście Rammstain w tle, kolorowe dymy i tanie zagrywki degustowały, bo już nawet nie bawiły. Można się rozwodzić nad wieloma tragicznymi aspektami tego filmu: przykładowo seks z diabłem na taśmie, fetyszystyczny seks i symbolicznie ukarany 'za niego' na pustyni jeden z bohaterów, wszystko splecione z ideą grzechu... dla mnie to jest jakiś skansen estetyczny i skojarzeniowy. Muzyka już wcześniej wspomniana, choć nie tylko autorstwa wymienionej grupy, wbiła kolejny gwóźdż to trumny. Ciężko mi też pominąć PRZEkomiczność i grotestkę (zwłaszcza w kinie artystycznym) motywów pościgu, walki wręcz, lub z użyciem broni palnej. Przecież cały ten film to był istny karnawał fallusa (symbolicznego) oraz mocno zużytego zabiegu budzenia niepokoju poprzez zaskakiwanie widza nagłym dźwiękiem i widokiem krwi. Liczyłam na więcej.