...sobie z widza. Film słabszy i o wiele prostszy niż Mulholland Drive. Przesłanie cieniutkie - pornomodelki okazują się napradę złymi kobietami i prowadzą mężczyzn do zguby. Chłopy natomiast za kawałek dupy zrobią wszystko - to cała idea.
Wyszukana forma i manewr formalny z pętla czasową powodują, że większość oglądaczy próbuje się doszukać głębi w pseudointelektualnych zawiłościach i wpada w pułapki zastawione przez twórcę.
Nudne już powtórzenia z dziwnymi postaciami, a to czerwony karzeł Twin Peaks), a to kowboj (MD), teraz znów gość z wytrzeszczem mają wyprowadzić na manowce widzów, którym się jeszcze wydawało, ze rozumieją.
1:0 dla Lyncha! Wysoka nota na forum oznacza, że większość się nabrała.
Ode mnie tylko 7/10 za reżyserię i muzykę.
Mam takie samo wrażnie. Co nie zmienia faktu, że podoba mi się i forma, i klimat filmów Lyncha. Ale co do przesłania - nie odbierałabym filmu tak dosłownie. Jeśli wprowadzić do interpretacji nieco symboliki, film nabiera kolorów. No i kilka utworów ze ścieżki dołączyło do moich ulubionych.
może i prostszy od Mulholland Drive, bo jak pewnie zauważyłeś Zagubiona autostrada powstała wcześniej, oglądałam ten film już dawno, ale pamietam że zrobił na mnie wrażenie
Ja ogądałem Lost Highway w kinie "Muranów"w 1997 roku. a że był to mój naprawdę dobry rok - mam do filmu wielki sentyment. To były czasy! O rany - to juz dekada minęła...
Dziwi mnie szalenie, ze tyle osób na forum próbuje "interpretować" filmy Lyncha. Uwierzcie mi, ze to dzieła surrealistyczne i NIE MAJA drugiego dna. Są to umiejętnie podane kolaże obrazu i dźwięku - wszystko. Kreują klimat mrocznego snu schizofrenika, którym zreszta naprawdę jest sam reżyser. Jeszcze raz apeluje wiec o odłożenie "szkiełka i oka" i rozkoszowanie sie Lynchowskim feelingiem...
Ja ogądałem Lost Highway w kinie "Muranów"w 1997 roku. a że był to mój naprawdę dobry rok - mam do filmu wielki sentyment. To były czasy! O rany - to juz dekada minęła...
Dziwi mnie szalenie, ze tyle osób na forum próbuje "interpretować" filmy Lyncha. Uwierzcie mi, ze to dzieła surrealistyczne i NIE MAJA drugiego dna. Są to umiejętnie podane kolaże obrazu i dźwięku - wszystko. Kreują klimat mrocznego snu schizofrenika, którym zreszta naprawdę jest sam reżyser. Jeszcze raz apeluje wiec o odłożenie "szkiełka i oka" i rozkoszowanie sie Lynchowskim feelingiem...
ależ rozkoszowanie się próbą interpretacji jest tylko przedłużeniem tej rozkoszy,włąśnie próby zaszufladkowania filmów że można je tylko tak i właśnie tak traktować pdeprecjonują wartość jak to nazwałeś feelingu,traktując film wyłącznie jako forme(kolaż obrazu i dźwięku) tracisz dużo z tego feelingu,czucie i wiara wcale nie wyklucza tu szkiełka i oka,jakby bardzo nietaktowne było porównywanie Lyncha do towiańskowskiego nawiedzeńca(w złm tego słowa znaczeniu)
jakzesz milo, ze ktos nie pieje paenow tylko z powodu adoracji nazwiska. Absolutnie sie zgadzam, Lynchowi sie zupelnie zapomnialo, po co kreci ten film i wyszlo mu przeslanie glebi videoklipu.
Problem w tym ze i tak nie rozgryziesz tego filmu. To typowo Lynchowski bełkot. Najpierw rozwiniecie fabuły, a nastepnie pozostawienie widza z dosłownie niczym. Zero wskazówek, brak poszlak, brak sensu.
Lynch otwiera wiele furtek, których niestety nie zamyka. Konczy film i nic go nie obchodzi. Zadna sztuka...
Taką samą metodą można potraktować wszystko, np.: "brodnia i kara" - opowieść o biednym studencie, który żyje wśród biednych ludzi, ale zna staruchę, która ma dużo pieniędzy, choć wcale jej nie są potrzebne. Zabija ją, ale ma wyrzuty sumienia, więc przyznaje się do winy. I to cała idea książki. "Proces" - gość zostaje oskarżony, choć uważa, że jest nie winny, ale świat jest porąbany, więc w końcu sam dochodzi do wniosku, że zasługuje na karę. "Nienasycenie" - gość dyma sobie, dyma i wariuje. "Mistrz i Małgorzata" - diabeł robi sobie jaja z Rosjan, przy okazji trochę pomagając jednej lasce i pisarzowi- nieudacznikowi. "Uczta". Paru pedałów gada na kacu. "Wyznania" Augustyna - Jaki ten Bóg jest cudowny na kilka set stron. "Traktat logiczno filozoficzny" są sobie przedmioty, o których nic nie można powiedzieć i inne rzeczy, o których trzeba milczeć. Ja chrzanię, ale ta myśl ludzka jest płytka!
Dla mnie LH to rewelacyjny film, niesamowite zdjęcia, niesamowita gra aktorska, niesamowita muzyka, niesamowity klimat, zakręcona fabuła, niesamowite wrażenia. I absolutnie nie mam zamiaru nikogo przekonywać do mojego sposobu patrzenia, ale chyba nigdy nie zrozumiem tych wszystkich, którzy czują się rozczarowani, bo nie znaleźli w tym filmie głębszego przesłania, nie wiem, jakiej głębi szukał autor tego tematu, ale ciekawy jestem, w jakim filmie ją znalazł...