PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=723705}

Zanim się pojawiłeś

Me Before You
2016
7,5 190 tys. ocen
7,5 10 1 189638
5,2 29 krytyków
Zanim się pojawiłeś
powrót do forum filmu Zanim się pojawiłeś

bo trzeba to wkoncu powiedziec w tym slodko-sadystycznym kraju. Jako kaleka z 23 letnim doswiadczeniem moge przewidziec co sie stanie: paniusie se pojde na filmik powzdychaja "Jakie to piekne, bo on na wozku, ladny, ona ladna i wogole ta niepelnosprawnosc to nie przeszkoda w milosci!". Po czym seans sie skonczy, wyjda i pierwsza nadazajaca sie zwiazkowa okazje z prawdziwym niepelnosprawnym ( tak, tak, prawdziwym- nie na filmie lub ksiazce) odepchna paluszkiem "no, bo pewnie eunuch, podcierac go trzeba i wogole jakis taki nieatrakcyjne......nie jak w filmie". I wiecie co....nie mialbym pretensji o takie myslenie, wkoncu ludzie sa ludzmi. Tylko po co ta hipokryzja? Ci niezaradni i beznadziejni w Waszych oczach niepelnosprawni mezczyzni tez maja uczucia, od pieknych do bestialskich. Nie upokarzajcie ich dyplomatycznym "friendzonem". Wsadzcie ich od razu do kategorii 80letnich dziadkow, ktorzy sa uroczy, bo juz nie moga aby by chcieli, bo to jednak faceci. Jak macie uprawiac darwinizm seksualny to robcie to szczerze, bez hipokryzji.

ocenił(a) film na 6
ferryman

te pasywno-agresywne uwagi są zupełnie zbędne. po co się sam nakręcasz? różne tematy są dla różnych ludzi delikatne, co nie oznacza, że ze wszystkim się trzeba obchodzić jak ze śmierdzącym jajem. poza tym proszę Cię, nie wiń całego świata, że ktoś przed pójściem na film nie sprawdził, co to za gatunek.

manowce

Twoja zajadła obrona pozwala mi przypuszczać, że jesteś pracownicą ZUS;] Tylko ZUS ma interes w tym, żeby niepełnosprawnych było jak najmniej;]
Teraz na poważnie:
1. Moim zdaniem nawet znajomość gatunku niczego nie zmienia. Równie dobrze film może być uznany za dramat, bo bohater jest niepełnosprawny, a bohaterka ma ciężką sytuację rodzinną. Promocja musiała być polukrowana, żeby publika przybiegła do kina w nadziei, że będą żyli długo i szczęśliwie. Ktoś nazwałby to marketingiem, ja nazywam to oszustwem, bo nie lubię owijać w bawełnę.
2. Nie winię całego świata, tylko producenta, bo zrobił to świadomie. Zdaję sobie sprawę, że takie są bezlitosne zasady wolnego rynku, ale nie oznacza to, że muszę je popierać.
3. Nie nakręcam się - po prostu mam wyrobione zdanie.
4. Różne tematy są faktycznie dla różnych ludzi delikatne, ale przez szacunek dla innych każdy porządny człowiek powinien szanować również to, co jest ważne innych ludzi, a nie tylko to, co jest ważne dla niego. Taki przerysowany teoretyczny przykład: gdyby jakiś niepełnosprawny pod wpływem tego filmu uznał, że zaproponowane przez reżysera rozwiązanie jest jednym sensownym i w depresyjnym porywie popełnił samobójstwo to dalej uważałabyś, że to jego wina, bo nikt mu nie kazał oglądać tego filmu? Trzeba pamiętać o tym, że media (w tym kino) mają olbrzymią siłę przekazu i dlatego nie należy z nią igrać i przekaz dobierać z wyczuciem. Po emisji Avatara nastąpił jakiś szał i na forach pojawił się multum kolesi zabujanych w Neytiri - pomimo, że była 3 metrową, ogoniastą animką. Przekaz tego filmu jest dużo groźniejszy, bo osadzony w namacalnej rzeczywistości, a do tego grupa docelowa jest dużo bardziej podatna na wpływy, bo duża część tego rodzaju osób nie wie, co począć ze swoim życiem.
5. Co to są "pasywno-agresywne uwagi"?

ocenił(a) film na 6
ferryman

Ad 1-3: nie będę w kółko pisała o tym samym. równie dobrze mógłbyś nie przeczytać wprowadzenia na okładce książki, a potem mieć pretensję, że to horror, a Ty miałeś nadzieję na kryminał. nazywanie "oszustwem" własnej nieumiejętności zapoznania się z tematem jest śmieszne.

Ad 4: to jest argument porównywalny z tym, że gry nakłaniają ludzi do strzelania do innych albo rozjeżdżania ich na ulicach. tak jak mówiłam, żaden film by nie powstał (a w każdym razie żaden dramat), bo zawsze ktoś może się poczuć urażony.

Ad 5: odsyłam do słownika albo do wikipedii, tam znajdziesz definicję określenia pasywna agresja.

manowce

Chyba nie bardzo przeczytałaś mojego posta. To dopiero jest śmieszne.
1. Ja piszę o tym, że we wprowadzeniu informują o kryminale a w rzeczywistości jest horror. Ty twierdzisz, że postuluję nie czytania wprowadzeń. O co kaman?
2. "...ktoś może się poczuć urażony..." - ktoś ktosiowi nierówny. Są ludzie doświadczeni przez życie, którzy wymagają szczególnego podejścia. Terapeuci, psychologowie i psychiatrzy nie leczą ludzi z bycia urażonym.
3. Przeczytałem definicję. Używasz pojęć, których nie rozumiesz. Moja reakcja jest przejawem asertywności a nie pasywnej agresji. Pasywną agresję zauważyłem raczej u Ciebie:
"...Twoje podejście do miłości jest po prostu dziecinne i egoistyczne..."
"...zakładam, że jesteś dość młoda, bo z Twoich wszystkich komentarzy wynika, że jak się kogoś pokocha, to nagle wszystko staje się super..."
"...tekst o "promowaniu samobójstwa" to jakiś kompletny absurd..."
W świetle powyższych cytatów nie dziw się, że napisałem "opanuj się". Nie był to objaw mojej agresji tylko chęć pohamowania Twojej.

ocenił(a) film na 6
ferryman

Cóż, dyskusja z Tobą nie ma sensu. Nie zamierzam marnować czasu na odpisywanie komuś, kto ma ewidentne problemy ze sobą. Cheers! I mam nadzieję, że się nie powiesisz, bo film okazał się dramatem ):

manowce

Bądź spokojna;] Wieszam tylko swoich wrogów;] Pozdr:)

Osoby niepełnosprawne, które ja znam myślą podobnie. :) Są dotknięci przesłaniem filmu. Ja będąc w związku z takim chłopakiem i utożsamiając się z Lou także nie mogłam dojść do siebie.
Masz rację, są niepełnosprawni nie chcą czuć się ciężarem i przeraża ich to, że ktoś tak to odbiera oraz to, że po filmie ludzie zaczną się nad nimi użalać, bo z góry założą, że są nieszczęśliwi i nie mają po co żyć. Na szczęście nie wszyscy po filmie tak pomyśleli.

użytkownik usunięty
celika

Cieszy mnie jedynie fakt,że po premierze filmu ludzie,którzy poczuli się dotknięci zebrali się i razem zaprotestowali przeciwko idei tego filmu. Może nie sprawiło to,że książka została zdjęta z półek,kina odmówiły pokazów filmu,a autorka i twórcy filmu napisali przeprosiny,ale uświadomiło to mnóstwo osób. To również ma znaczenie.
Ja sama chciałam zobaczyć film z dość powierzchownego powodu-bardzo lubię Sama i Emilię,a raczej ich kreacje aktorskie i byłam ciekawa tego duetu na dużym ekranie. Nie widziałam nic o fabule,ale osobiście lubię najpierw przeczytać książkę,a dopiero potem obejrzeć jej ekranizację. Tym razem skończyło się tak,że nie mam ochoty nawet oglądać plakatów promujących.
Za to jak mówiłam,cieszę się,że ten problem nie został przemilczany. Może da to do myślenia innym producentom.

Tak, był taki protest? To nie wiedziałam :)
To musiało naprawdę kogoś dotknąć. Jeśli chodzi o mojego chłopaka, który jest po wypadku w podobnym stanie jak bohater filmu to on nie zgadza się z przesłaniem filmu i nie podoba mu się to. Ale z nas dwóch to ja przeżywałam to bardziej wyobrażając sobie, co czuła Lou. Nie mogłam dojść do siebie, jak działo się to w wyobraźni. A naprawdę to chyba bym się nie pozbierała... Tylko mój chłopak widząc moja reakcję od razu wiedział, że nie ma się co przejmować przesłaniem, bo jest mi potrzebny... a ktoś kto nie jest w związku mógłby (albo już tak ma) naprawdę nie tylko poczuć się dotknięty przez chwile ale na dłużej zacząć myśleć, że byłby/jest dla kogoś ciężarem. A to nie jest tak, bo jak się kocha to się pomaga i tyle.

Nieudany

Też jestem niepełnosprawny (już 30 lat). Ja osobiście nie chcę żadnej dziewczyny obarczać chorobą a zwłaszcza osoby którą bym pokochał, cierpiałbym ale jestem dosyć twardy. Jednak nigdy nie zrozumiem głównego bohatera, jestem bardzo ciężko chory - równo rok temu o włos już by mnie nie było - ale nigdy nawet nie pomyślałem o poddaniu się. Ba, dałem sobie zrobić rurkę tracheo i sondę w żołądku bo zależało mi na życiu. Poza tym mam kolegę który żyje aktywnie i ma żonę https://www.youtube.com/watch?v=Cwh2576B53w

axsas

No właśnie: jesteś twardy, nie każdy jest. Często ciężko jest się pogodzić z utratą dawnego życia. Nagłe zdarzenie: wypadek czy choroba, potrafią człowieka zniszczyć. Sama przeżyłam podobną tragedię i przechodziłam przez różne etapy "poradzenia" sobie z nową rzeczywistością. Walczę, ale nie wykluczam, że kiedyś mi sił zabraknie.

ocenił(a) film na 7
Nieudany

Rozumiem Twoją złość, jednak generalizowanie takiego podejścia jest krzywdzące. Zdarzają się różne osoby, niektóre być może takie jak piszesz, ale nie wszyscy są tacy! A Ci którzy tacy są, z pewnością nie warci uwagi. Przecież to kto jak się porusza, czy ma wszystkie zmysły nie jest najważniejsze.
Przykro mi, jeśli spotkało Cię takie podejście jakie opisałeś. Mam nadzieję, że trafisz na kogoś opiekuńczego, dla kogo nie będzie to istotne, bo sądzę, że niepełnosprawność w jakimkolwiek względzie nie jest przeszkodą w miłości (prawdziwej).


Strata ukochanej osoby jest zawsze bolesna, ale czy nie lepiej móc dzielić z kimś życie choć przez jeden dzień niż wcale?
Ale to już indywidualna decyzja każdego jak będzie żył, czuł się ze sobą i z innymi.
Pozdrawiam serdecznie! :)

Nieudany

Cóż, osobiście filmu jeszcze nie widziałam, ale czytałam książkę. Chciałabym zauważyć, że to nie do końca jest tak. Oni wcale nie są idealni i piękni. Są zwykłymi ludźmi z problemami i uczuciami. Jeśli chodzi o film to widziałam kilka zwiastunów i owszem Sam jest bardzo przystojny, a Emily bardzo piękna. Ale to są aktorzy, muszą być piękni, muszą się jakoś promować. Tak się mówi, że chciałabym aby głowni bohaterowie filmu nie byli tacy piękni, ale potem wychodzimy z kina i narzekamy jaki ten główny bohater był brzydki. To jest historia romantyczna, smutna, ale romantyczna. A czym byłby romans bez pięknych bohaterów? Owszem, zgadzam się, że niektóre "panienki" tak zareagują, ale wierz mi, że nie wszystkie. Gdzieś tam są ludzie, którym nie bedzie przeszkadzać czy jesteś głuchy, niewidomy czy jeździsz na wózku. Dla nie których będzie liczyło się jaki jesteś w środku a nie na zewnątrz. Spróbuj zobaczyć historię Willa i Lou, nie jako zwykłą historie miłosną tylko jako coś co sam czujesz, nie bój się swoich emocji :) Pozdrawiam

Nieudany

Nieudany: Myślę, że to co teraz piszesz (problem społeczny) dotyczy większości filmów. Właściwie - całego życia. Równie dobrze można spojrzeć na osoby, które wychodząc z kościoła przechodzą obojętnie koło bezdomnej klęczącej osoby pod jego budynkiem proszącej o jedzenie. Myślę, że film jest bardziej refleksją o miłości. W moim przekonaniu (przynajmniej ja tak się zastanawiałam przez cały film) osoby które są w związku jakimkolwiek powinny zadać sobie pytanie czy w razie nieszczęścia, choroby, wypadku są gotowe do tego, by stawił czoła temu co je spotkało. Jeśli nie - taki związek nie ma sensu. Idąc na film, szłam z pewnym bagażem doświadczenia i przeżyć, które są we mnie jeszcze świeże. Krótko mówiąc - mężczyzna, dla którego byłabym gotowa na jakiekolwiek poświęcenie, oddanie z czystego uczucia, wybrał inną. Nasuwają się więc pytania, co owa inna zrobiłaby, gdyby musiałaby zmierzyć się z tym, z czym narzeczona Willa? Mnie by to na pewno w żaden sposób nie odrzuciło - wręcz przeciwnie.
Nie wiem czy wyraziłam się jasno, ale myślę, że to kwestia złego pojmowania słowa "miłość". Jeśli człowiek naprawdę jest na nią gotów, to taka "przeszkoda" to nie przeszkoda.

Alexa_14

Z tego wynika, że to Will nie było gotowy. Bo zarówno w słowach Alicji ("próbowałam, długo próbowałam, (...) ale nie można pomóc komuś, kto tego nie chce"), jak i później w zachowaniu Lou, widać moim zdaniem pełną gotowość do tego, by być z Willem, takim jakim się stał. To on zdezerterował.

ghania

No tak....ale w takim razie dlaczego poprzedniej narzeczonej nie udało się dotrzeć bo niego jak jak Lou...?

Alexa_14

Lou to inna historia.Uważam, że ludzi nie da się zastąpić. Jeżeli kochał poprzednią narzeczoną, to nie mógł się pogodzić z tym, że bierze ślub ze sprawnym przyjacielem.

Alexa_14

Lou też ostatecznie się nie udało, czyż nie? Gdyby jej się udało, Will zmieniłby zdanie. Ale on nie chciał zmienić zdania. Niezależnie od tego co by zrobiła. Ona była gotowa z nim być. Alicja też podejrzewam była gotowa. Nie wiemy jak długo próbowała z nim być po wypadku. Może nawet dłużej niż Lou, bo poznajemy Willa przecież w 2 lata po wypadku - Alicja mogła próbować nawet ponad rok (bo z tego co pamiętam przyszła do Willa po ok. 8 miesiącach nieobecności - wcześniej mogła się starać przez cały czas - tego nie wiemy). Lou miała 6 miesięcy. Tylko, albo aż. Nikt nie wie co zrobiłaby później. Will nie dał jej szansy. Tak samo jak nie dał szansy Alicji. Film i książka chyba starają się sprawić, żebyśmy Alicji nie lubili. To nie fair, bo tak naprawdę, jakby się nad tym głębiej zastanowić to Will, a nie żadna z dziewczyn, zachowuje się tu egoistycznie.

ghania

Właśnie nie wiem czy Will zachowuje się egoistycznie....Spójrzmy na to z innej strony: on naprawdę cierpiał, skoro taka była jego decyzja. Ból był na tyle silny, że nie dał sobie z tym rady..Egoistycznie jest podtrzymywać go na siłę przy życiu i udawać, że wszystko może być tak jak kiedyś. Jednostki są różne - inni będą walczyć, bo mają siłę, niektórzy nie, bo jest to zbyt duży cios, zbyt wiele wspomnień. Zbyt wiele rzeczy, które się kocha, a nie można zrobić.

ocenił(a) film na 6
Alexa_14

Ja jestem chora, kiedy słucham o tym Willa rzekomym "egoizmie". Ludzie zdają się nie brać pod uwagę, jak bardzo musiał cierpieć i niby to rozumieją, ale jednak "afirmacja życia" i takie tam. Już to widzę jak sami potrafiliby się "radować".
Podziwiam ludzi, którzy radzą sobie z niepełnosprawnością i pomimo wszystko są szczęśliwi, ale nie wyzywam od egoistów tych, którzy sobie nie radzą z problemem i żyć w ten sposób nie chcą. Nie mam prawa, żeby choćby jednym słówkiem oceniać podjętą przez nich decyzję, bo to nie moje życie, nie mój ból, nie moje sparaliżowane nogi i ręce...

Film tak naprawdę jest głównie o podejmowaniu decyzji - wybór to zawsze kwestia indywidualna, zależna od osoby i jej sposobu myślenia. Myślę, że Will nie chciał przede wszystkim samego siebie obarczać swoim kalectwem - on sobie nie radził ze świadomością własnych ograniczeń, krępowała go zależność od innych ludzi i nagła zmiana pozycji społecznej.

Film, niestety, nie uwzględnia zawartych w książce argumentów "za" życiem. Książkowa wersja nie była tak jednostronna, film jest.

MinnIe27

Trochę się nie rozumiemy. Nie umniejszam, a przynajmniej nie mam takiego zamiaru, cierpienia Willa. Miał prawo podjąć taką decyzję jaką podjął. Egoistyczne było jednak to, że sprawił, by Lou go pokochała, po to tylko, by zostawić ją w żalu. Ona miała swoje małe poukładane życie, miała chłopaka, którego kochała i choć faktycznie było to mało rozwojowe, to na swój sposób była szczęśliwa. To Will, przy użyciu drobnych subtelności sprawił, że zaczęła się zastanawiać nad swoim związkiem z Patrickiem. W książce jest scena, kiedy Lou mówi Willowi, że wprowadziła się do chłopaka, na co Will reaguje złością i zazdrością. Na urodzinach mówi rzeczy, które wzbudzają w Patricku zazdrość. To jest egoistyczne. Jeśli nie zamierzał zostawać na tym łez padole, by być z dziewczyną, która go pokochała w dużej mierze, dzięki jego własnym zabiegom (idealnie trafiony prezent urodzinowy, tekst o tym, że chciał się poczuć jak facet, który zabrał na koncert dziewczynę w czerwonej sukience, zabranie Lou na wesele, zgoda na wyprawę "do raju", zaproszenie Lou do łóżka). Przecież on ją świadomie uwodził, wiedząc, że ją opuści. TO jest egoizm. Nie decyzja o śmierci. Ale danie komuś nadziei na miłość, by chwilę później ją odebrać.

ocenił(a) film na 6
ghania

Ona nie miała jakiegoś specjalnie szczęśliwego życia; od kilku lat żyła w cieniu wydarzeń z labiryntu. Okopała się po uszy i tkwiła w świecie, który może i był bezpieczny, ale wcale nie jakoś specjalnie satysfakcjonujący.
Zauważ, ze Will nie silił się na jakieś wielkie wyznania; to, co robił czy mówił wynikało u niego w dużej mierze z sympatii, a trochę też z chęci popchnięcia Louisy naprzód.
Uwodził? A może po prostu potrzebował kogoś bliskiego? Kogoś do rozmowy i spędzenia czasu? I tak szczerze, to Lou sama się w niego wkręciła. Nawet wiedząc, jakie ma plany dalej się napędzała. Nie róbmy z niej totalnie bezrozumnej istoty - musiała brać pod uwagę, że "kij ma dwa końce" i może jej się nie udać. Jeśli nie brała tego nawet w znikomym stopniu pod uwagę, to była po prostu naiwna.

MinnIe27

"A może po prostu potrzebował kogoś bliskiego? Kogoś do rozmowy i spędzenia czasu?" - znowu Will na pierwszym planie. On potrzebował i on chciał. Ale jak słusznie zauważasz kij ma dwa końce. Jeżeli egoizmem jest kazać cierpiącemu człowiekowi żyć, egoizmem jest też rozkochać kogoś w sobie i zostawić. O tym cały czas mówię. Nie twierdzę, że życie Lou było idealne, ale było, jak to określiłaś, bezpieczne. Nie robię z Lou bezrozumnej istoty, ale kurczę... są rzeczy, które po prostu działają na zmysły i rozum nie ma z tym nic wspólnego. Gdyby facet spełnił moje z dawna skrywane marzenie o pasiastych rajstopach (a zauważ, że Lou opowiedziała Willowi o tych rajstopach jak o wielkiej miłości swego życia), zachwycał się moim wyglądem w czerwonej kiecce, albo zaprosił do swojego łóżka - to nie byłoby to dla mnie bez znaczenia. Miałabym nadzieję, że chce ze mną być. I tak dla mnie to jest właśnie uwodzenie. Nazwij to naiwnością, albo jak chcesz inaczej, ale ja po tym wszystkim uwierzyłabym, że mogę sprawić, że on będzie chciał zostać.

ocenił(a) film na 6
ghania

Bo Will był na pierwszym planie. Poniekąd zresztą za to Lou płacił. Za opiekę i towarzystwo.
Nie sądzę, aby Will jakoś perfidnie założył, że dla rozrywki albo podniesienia poczucia własnej wartości rozkocha w sobie Louisę. Wybacz, ale w to akurat szczerze wątpię.
On jej po prostu pokazał swoją "prawdziwą" twarz, ale śmiem twierdzić, że wyrachowania akurat w tym nie było. Coś w nim pękło; myślę, że często tak bywa w przypadku osób, które z jakiegoś powodu muszą udawać kogoś kim nie są lub po prostu zamykają się w sobie na skutek traumatycznych przeżyć. "Odtajał" trochę, maska opadła, a Lou nie umiała się oprzeć temu, co zobaczyła. Nie zwalajmy tutaj całej odpowiedzialności na Willa. Nie mówię, że był bez winy, ale robienie z niego głównego "oskarżonego" też jest nie w porządku. Swoją drogą, Louisa też w jakimś stopniu przekroczyła cienką linię "pracownik - pracodawca". I tu można też się czepiać: po co jej to było?

Mnie w ogóle ta cała historia miłosna przeszkadzała. Mogłoby jej nie być.

MinnIe27

A dlaczego to niby on ma być na pierwszym planie? Bo to on jest chory? Czy bo jest bogaty i wolno mu zapłacić za wszystko? Nie zgadzam się na taki świat. Uczucia są uczuciami niezależnie od stanu zdrowia czy majętności. I śmiem twierdzić, że w tej opowieści Lou jest tak samo ważna jak Will. Nie twierdzę, że zrobił to co zrobił perfidnie. Nie. Uważam, że tego nie zaplanował, ale w pewnym momencie, kiedy już wiedział na pewno, że ją kocha (a w liście twierdził, że urzekła go od razu), powinien był zachować to dla siebie. Żeby nie pozwolić jej cierpieć, kiedy już zrealizuje swój plan.

ocenił(a) film na 6
ghania

Ja twierdzę, ze w książce Will był na pierwszym planie. Nie uważam, że to fair, ale tak po prostu było. I fakt, że był chory miał tutaj duże znaczenie. Louisa zaangażowała się w taki układ i przyjęła wszystkie warunki i też nie mówię, że to było w porządku.
Wydaje mi się, że Will i tak nie był specjalnie wylewny. Nie zauważyłam, aby ją zasypywał wyznaniami.

Nie bierzesz pod uwagę, że Louisa mogła się zakochać niezależnie od tego, co on powie czy jak się zachowa? Fakt - Will był miły, przyjazny, sympatyczny, czuły, ale która dziewczyna się zakochuje tylko dlatego, że facet jej sukienkę pochwalił albo powiedział coś miłego? Louisę ujęło chyba w nim coś innego. Jego inteligencja, dobre maniery, olbrzymia wiedza i elokwencja czy błyskotliwość - w tym się zakochała. Musiałby udawać kretyna, żeby się nie zakochała :)

MinnIe27

CIĄG DALSZY STRASZNYCH SPOILERÓW

Uważasz, że, żeby okazać miłość, trzeba kogoś zasypywać wyznaniami? Ja mam odmienne zdanie. Jasne, że Lou mogła się zakochać niezależnie od jego słów, czy gestów, biorę to pod uwagę. Mogła. Ale to gdybanie, bo ani w filmie, ani tym bardziej w książce tak NIE było. I nie spłycaj tego proszę do samego pochwalenia sukienki, bo w tym momencie wypaczasz to, co napisałam. Dziewczyna opowiedziała facetowi o swojej dziecinnej tęsknocie za rajstopami w paski - głupie jest to może, ale dla niej szalenie ważne i wręcz intymne wyznanie (jej chłopak nie miał o tym pojęcia, a rodzicie dawno zapomnieli) i co on jej daje? Właśnie takie rajstopy. Kiedy Lou dostaje ataku paniki w labiryncie to Will jedzie jej na "ratunek" (a pewnie mógł wezwać na pomoc kogoś innego). Po koncercie mówi jej "chce znów poczuć się jak facet, który zabrał na koncert dziewczynę w czerwonej sukience" - może nadinterpretuję, ale dla mnie to jest bardzo zbliżone do wyznania miłosnego. Facet mówi dziewczynie, że przy niej znów czuje się męsko, to chyba ważne, czyż nie? Idzie na urodziny Lou, poznaje jej rodzinę, (potem załatwia pracę jej ojcu - to też nie jest bez znaczenia), jest czarujący jak nigdy wcześniej (czyżby chciał zrobić wrażenie na teściach? dla mnie to właśnie tak wygląda). Przychodząc na przyjęcie pozwala Patrickowi patrzeć jak Lou go karmi (a wcześniej wspominał, że nie znosi być karmiony "przy ludziach") tym samym świadomie pokazuje rodzinie Lou kawałek swojej intymności i rzuca Patrickowi wyzwanie, co potwierdza później wyraźnie, rzuconym na odchodne tekstem o "myciu gąbką". Nie powiesz mi chyba, że zrobił to ot tak przypadkiem. Nie. On chciał, żeby Lou zastanowiła się nad tym z kim zamierza spędzić życie, w domyśle stawiając samego siebie w roli alternatywy dla Patricka. I Lou się zastanawia. Właśnie wtedy na poważnie zaczyna się zastanawiać nad intymnością swojej relacji z Willem - w książce jest to dokładnie opisane. To nie przyszło do niej samo z siebie, ale jako reakcja na zachowanie Willa. To, że jakaś postać jest wyeksponowana, wcale nie znaczy, że ta druga jest nieważna. A mam wrażenie - może mylne - że tak właśnie odbierasz Louisę. Piszesz, że sama jest sobie winna, że zgodziła się na warunki i przekroczyła granice, że przecież wiedziała o planach Willa. To wszystko prawda. Ale nie wiedziała o nich od NIEGO. On nie miał pojęcia, że ona wie. I na tym polega cała jego, nazwijmy to (z braku lepszego słowa) "wina". On pozwolił jej mieć nadzieję na związek, wiedząc z góry, że nie zmieni zdania. Kiedy na weselu Alicji Lou siedzi Willowi na kolanach, ten mówi jej o tym, że jest piękna, zwraca uwagę na jej piersi, przekomarzają się o to, czy zwróciłby na nią uwagę gdyby nie siedział na wózku, on przyznaje, że był kiedyś dupkiem - dla mnie to przekomarzanki zakochanych. Wreszcie ona prosi, żeby gdzieś razem pojechali, wręcz go błaga - on ostatecznie się zgadza. Pozwala jej zaplanować bajeczne wakacje. Tym samym daje jej nadzieję. (Cały czas przypominam, że on nie wie, że ona wie o jego planach!!!). A co do tej miłości do intelektu Willa, to owszem na Lou robi to ogromne wrażenie. Ale nawet najbardziej błyskotliwy facet, który nie jest przy tym "przyjazny, sympatyczny i czuły", pozostaje błyskotliwym facetem, którego się podziwia, a nie zakochuje w nim. Nie musiał udawać kretyna. Wystarczy, że zachowałby emocjonalny dystans. To jest moja opinia, z którą nie musisz się zgadzać.

ocenił(a) film na 6
ghania

Nie musisz mi tutaj ksiażki we fragmentach przytaczać - czytałam i kojarzę sytuacje, o których wspominasz.
Ale tak serio ja myślę, że Louisa też mogła zachować dystans, nie opowiadać o rajstopkach, nie zapraszać go na urodziny, odmówić wyjścia na wesele. Mogła, serio.
Przecież ona nie była w tym wszystkim bierna. Niwelowała dystans, przekomarzała się z nim, zwierzała się Willowi ze swych niepowodzeń i problemów (dlaczego nie rozmawiała o tym z Patrickiem, swym facetem?).

Gdyby naprawdę odpowiadał jej związek z Patrickiem, to nadal by z nim była, a że pod wpływem Willa trochę przejrzała na oczy, to już inna sprawa. Patrick był jeszcze większym egoistą niż Will; niedojrzałym, skupionym na sobie bubkiem, który tak naprawdę praktycznie nic dla Louisy nie zrobił, poza tym, że ją uszczęśliwiał swoim towarzystwem.

Nie uważam, ze Lou jest sama sobie winna, ale nie uważam też, że Will popełnił jakąś wielką zbrodnię.

MinnIe27

Przytoczyłam wszystkie te fragmenty, żeby pokazać co ja nazywam uwodzeniem, a nie po to żeby wytykać Ci brak znajomości książki. Wybacz jeśli tak to odbierasz. Nie twierdzę też nigdzie że Patrick był taki cudowny, ani że Lou nie jest za nic odpowiedzialna. Tylko że ona była w zupełnie innym punkcie psychologicznym niż Will. Miała jasno sprecyzowany cel - przekonać faceta by żył. Podeszła do sprawy bardzo zadaniowo i była na wiele gotowa. Nie planowała miłości, ale chciała Willa uszczęśliwić. Stąd zabawne opowieści, wycieczki i zaproszenie na urodziny. Ale po urodzinach coś się zmienia. Dopiero wtedy Lou tak naprawdę zastanawia się nad swoją relacją z Willem. Budzi się miłość, jeszcze nieuświadomiona. Za nią pojawi się nadzieja, że Will zmieni zdanie. Lou idzie za tą nadzieją i to jest jej ryzyko. Tylko że to sam Will pozwolił jej tę nadzieję mieć.

ocenił(a) film na 6
ghania

Myślę, że Will nie zdawał sobie sprawę z tego, że ona wie. Oni oboje podeszli do sprawy zadaniowo, ale każde z nich miało inny cel. Louisa marnowała się przy Patricku, nie uważam, że przy Willu czekał ją o wiele lepszy los, ale przynajmniej nie traciłaby czasu na gapienie się na faceta, który myśli tylko o tym jak sobie dietę ułożyć, żeby nie tracić masy mięśniowej ;P

Myślę, że Will też miłości nie planował, ale widząc dziewczynę, która traci swoje najlepsze lata w jakiejś zapadłej dziurze, bez szans na rozwój i spełnianie marzeń, zaczął się angażować, bo sam wiedział, że pewnych rzeczy sam już nigdy nie będzie mógł zrobić.

W sumie dla obojga to uczucie to nie było nic dobrego.

MinnIe27

No dla mnie to oczywiste, że Will nie wiedział, że Lou wie... Zgadzam się, że żadne nie planowało miłości i że gdy miłość się pojawiła, każde z nich mogło zachować się inaczej. Zgadzam się również, że Lou marnowała się przy Patricku. Ale uczucie Lou i Willa było moim zdaniem czymś dobrym. Gdyby Will dał temu uczuciu szansę, oboje mogliby być szczęśliwi. Była taka możliwość.

ocenił(a) film na 6
ghania

Nie wiemy, czy byliby szczęśliwi - w tym szkopuł. Ten związek mógł się utrzymać, ale mogło też być tak, że Louisa w pewnym momencie faktycznie poznałaby kogoś innego i co wtedy z Willem?

Nie możemy przesądzać ani w jedna stronę ani w drugą.

MinnIe27

No właśnie nie wiemy. Ale jest taka możliwość. Ja niczego nie przesądzam. Will natomiast z góry założył, że nie będzie szczęśliwy. Powtarzam, to, co napisałam już gdzieś wcześniej w tym temacie: umrzeć można zawsze, a życie jest jedno.

ocenił(a) film na 6
ghania

Tak i Will powinien mieć prawo o swoim życiu decydować.
Myślę, że dla Willa częściowo decyzja o eutanazji była związana z fizycznymi dolegliwościami. Nie robił z siebie męczennika, ale na pewno ten ból, który odczuwał determinował w dużej mierze jego wybór. Wiesz sama, ile tego było, bo książkę czytałaś.
My sobie mówimy o szczęściu w miłości, ale pamiętajmy, że ból fizyczny czasami jest w stanie zniszczyć nawet najpiękniejsze uczucie. Bo jest ponad siły. Bo jest z każdym dniem coraz bardziej dokuczliwy. Bo zamiast się zmniejszać, stale się powiększa...

MinnIe27

Rozumiem Twój punkt widzenia, ja mam swój trochę inny i na tym możemy zakończyć tę dyskusję. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
MinnIe27

przeczytalam książke i film widzialam i nie wiem skąd sie wam to uwodzenie wzielo, on jej raczej komplementów nie prawil on ją strofował, że powionna dążyc do czegoś wiecej , chciał ją zmusic do zycia , bo ono jest tylko jedno i musimy je przezyc najpelniej jak tylko sie da a ta gąbka to była zaczepka za rehabilitacyjne porady i podkreslanie , że Lou jest jego i mmęczy ją praca dla Willa (RACZEJ SUGEROWANIE) wWill był jej przyjacielem , chociażby historia z labiryntem , gdzie to Will i jego słowa oczyściły Lou z żalu i poczucia winy...
a miłość no cóż, można nazwać w tej historii wypadkiem przy pracy, zwłaszcza zer wzajemnoscią , bo on nie wierzył , że jego ktoś jeszcze może kochać w takim stanie

ANULKA870

Jeśli macie rację, to najwyraźniej ja jestem ślepa, ale mniejsza z tym. Tak na marginesie, Patrick słusznie był zazdrosny i jako chłopak Lou miał pełne prawo poczuć się zagrożony i podkreślać, że ona jest jego. A "zaczepka", jak to nazywasz, była zbyt precyzyjnie wycelowana w czuły punkt, żeby interpretować ją wyłącznie jako zwykłą złośliwą odpowiedź na bezsensowne rady.

ocenił(a) film na 6
ghania

Na miejscu Willa to chyba jeszcze gorzej bym się zachowała. Chrzanić głupoty o fizjoterapii osobie z porażeniem czterokończynowym, nie mając o tym pojęcia, to jest naprawdę kretynizm stulecia.
Will odbił piłeczkę po prostu. I jestem z niego dumna w tej sytuacji :D

MinnIe27

Will, w przeciwieństwie do Patricka był inteligentnym, wykształconym facetem "na poziomie". Musiał wiedzieć, co wywołają jego słowa. I musiał wiedzieć, że Patrick gada głupoty, ale gada je w tzw. "dobrej wierze". Gdybym ja była na miejscu Lou i słyszała taką wymianę zdań, nie byłabym dumna, tylko zażenowana. I ona jest zażenowana, próbuje to obrócić w żart, ale nie czuje się komfortowo. Tak to widzę.

ocenił(a) film na 9
ghania

nie była to najbardziej dyplomatyczna zaczeoka ale faceci lubią sie puszyc jeden przed drugim a Will mógł go tylko na sarkazm albo taką złośliwosc pokonac , no bo przeciez pokazał , że zna Lou lepiej choc zdecydowanie krócej niż Pat, (trzmielowe rajstopy) a to Pat stwierdzil , nie doo Willa , że szef niepelnosprawny to takie dodatkowe ubezpieczenie a tu peszek

ocenił(a) film na 6
ANULKA870

Mi się "uwodzenie" znikąd nie wzięło :D Ja akurat uważam, że Will nie myślał o zarywaniu nowych lasek; miał poważniejsze rzeczy na głowie...


ocenił(a) film na 9
MinnIe27

no wiem chyba wypowiedz wyzej czytalam po kolei a odpowiedalam hurtowo sorry

MinnIe27

Nie myślał, ale to zrobił. I nikt mnie nie przekona, że tak nie było.

ocenił(a) film na 9
MinnIe27

zgadzam sie on wg Nathana robił wszystko by ona była zadowolona i nigdy nie zaczął dyskusji ani nie wykonał , żadnego gestu w jej strone ( no bo jak) ale rozmawial z nią nigdynie skrytykowal jej chlopaka, wiedzial , że ona miała faceta, to ona rzucila Patricka , sama go pocalowala a on jak sie kapnął o co chodzi to sie wycofał, oficjalnie w ksiazce podczas burzy na wyspie ona spala z nim w pokoju ale pocalowala go tylko raz na wyspie przed awanturą i drugi raz przed smiercią , on jej nie chcial do siebie przywiazac

ocenił(a) film na 6
ANULKA870

Dzięki za poparcie. O to mi chodziło. Na Willu "wiesza się psy", a na dobrą sprawę Lou chyba bardziej się starała go "uwieść" niż on ją. Bo na dobrą sprawę, po co on miał to robić, jeśli za chwilę chciał odebrać sobie życie?

MinnIe27

Ja nie wieszam na nim psów. Po prostu stawiam się w roli dziewczyny. Ona podjęła flirt, kiedy Will otworzył tę przestrzeń swoim zachowaniem. Nie twierdzę, że robił to, co ja nazywam "uwodzeniem" z premedytacją, by kogoś zranić, sprawdzić czy jest jeszcze atrakcyjny, ani nic w tym stylu. Uważam, że taki miał styl bycia, zanim się obejrzał, pojawiła się miłość i on wtedy się już z tego nie wycofał. Lou pomyślała, że coś z tego będzie, że miłością zatrzyma go przy sobie i postawiła wszystko na jedną kartę - dlatego go pocałowała.

ocenił(a) film na 6
ghania

Przecież właściwie do wyjazdu na wyspę, on zachowywał się "do bólu" poprawnie i ulegał inicjatywom Lou, aby jak to stwierdził Nathan sprawić jej przyjemność. Sytuacja zmieniła się trochę po weselu Alici, ale przecież Lou wtedy wciąż miała chłopaka, więc o czym my tu mówimy? Równie dobrze, mogłabym stwierdzić, że próbowała uwieść bogatego inwalidę, bo dzięki niemu miała pracę, która dawała jej stabilizację materialną. No i co?
Nie zapominajmy o tym, że to Louisa była przez większość czasu w związku; Will był wolny. Kto powinien bardziej mieć na uwadze uczucia Patricka? Dla Willa to był obcy facet, którego znał tylko z opowiadań Louisy...

ANULKA870

Nie chciał, ale mimowolnie to zrobił. Pozwolił jej być bardzo blisko. Lou nie została zatrudniona, żeby "zajmować się fizjologią" - od tego był Nathan - ale koniec końców się tym zajmuje, a przynajmniej niektórymi rzeczami. Ja na przykład jako bardzo intymną odbieram scenę, kiedy Lou goli Willa. (A z książki wiemy, że robiła to później co drugi dzień). To jak dotyka jego twarzy, delikatnie stara się go nie skaleczyć, a on zamyka oczy i można się domyślić, że czerpie z tego przyjemność. Tę czynność z powodzeniem, o wiele szybciej i dokładniej mógł wykonać Nathan. W końcu był facetem, sam się golił pewnie nie jeden raz. Lou jest w tej dziedzinie debiutantką (bo Patrick raczej golił się sam), a mimo to, właśnie ją Will prosi o pomoc w tej sprawie. Dlaczego? Bo tu nie chodzi o sam fakt golenia, tylko o bliskość, której Will chciał doświadczyć. Może tego dogłębnie nie przemyślał, ale chciał tego doświadczyć.

ocenił(a) film na 6
ghania

A może chciał sie po prostu ogolić? Co tu jest takiego do przemyślenia? Ona się poniekąd sama zaoferowała; on jej nie prosił, zapytał tylko, czy naprawdę jest chętna, aby to zrobić.
Zaraz wyjdzie na to, że on ją wręcz błagał o pomoc w niektórych sytuacjach, a przecież w większości to była inicjatywa Louisy. To, że Lou sama skracała dystans maksymalnie, to już nie wina Willa.
I zauważ, że on był dla niej po prostu miły - ja czasami prawię komplementy komuś, kogo "tylko" lubię, chadzam na imprezy urodzinowe, aby sprawić komuś przyjemność i z tego samego powodu próbuję znaleźć maksymalnie cudowny i trafiony prezent, itd.. Nie przypisujmy każdemu gestowi Willa romantycznej otoczki. Część jego zachowań była po prostu kulturalna i sympatyczna. Tak został wychowany i tyle.

Co do golenia, to Lou sama podjęła decyzję, że postara się to robić delikatnie i w jak najmniej beznamiętny sposób - sama doprowadziła do wytworzenia się sytuacji intymnej.

MinnIe27

Ok. Ty widzisz to w ten sposób, ja widzę w inny. Uważam, że Lou podjęła się pewnych czynności, które nie należały do jej obowiązków, tylko Nathana, dlatego, że Will jej na to pozwolił. Chciał się ogolić, to jasne, ale Lou nie musiała być wykonawczynią tego zabiegu. Will mógł powiedzieć coś w stylu: "Uważasz, że powinienem się ogolić? Ok, jak przyjdzie Nathan to go o to poproszę." Takie banalne. Nie twierdzę, że Will błagał Lou, by to zrobiła. Twierdzę, że ona zaoferowała to z nudów, a może ze zwykłej uprzejmości, a on jej na to pozwolił, co zaowocowało bardzo intymną sceną.