PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10036057}

Zaopiekujcie się Mayą

Take Care of Maya
7,2 2 017
ocen
7,2 10 1 2017
Zaopiekujcie się Mayą
powrót do forum filmu Zaopiekujcie się Mayą

Brak słów na koniec. Wiele smutku i jeszcze więcej złości. Polska to nie jest kraj mlekiem i miodem płynący, ale to, co potrafią wyprawiać w Ameryce, to jest szok. Uważam, że trzeba ten film obejrzeć, chociaż uprzedzam, że ciężko nie płakać :(

ocenił(a) film na 4
Marcy_J

Nie no w Polsce cudownie dziecko posiniaczone w przedszkolu (np zmarły Kamilek co pani przedszkolanka nie zauważyła złamań) wszyscy udają że nie widzą włącznie z Mopsem, policja, rodzina, sąsiadami....

ocenił(a) film na 4
Marcy_J

Zdecydowanie wolę amerykańska nadgorliwość niż polska znieczulice

ocenił(a) film na 7
lcasei

Część osób może uznać coś z tego, co napiszę ze spoiler!

W Ameryce też potrafi dojść do takich sytuacji, że przeoczą maltretowanie. Niemniej jednak w większości zgadzam się z Tobą.
Wielu widzów tu takich poruszonych, ale przecież tak samo jest np. z morderstwami. Część osób oskarżonych jak i skazanych za morderstwo jest niewinna. Jeśli w ogóle zgadzamy się na ściganie danego przestępstwa, to raczej nie da się uniknąć takich sytuacji. Co do przypadku pokazanego w filmie, to ta kobieta zachowywała się jak książkowy przykład matki z zastępczym zespołem Munchausena. Do tego jeszcze sam mąż mówiąc na jej temat opisywał ją w taki sposób jakby właśnie z tym się borykała. Mówił, że fiksuje się na chorobach/chorobie córki i nie daje nic sobie wytłumaczyć, że jest natarczywa i trudno się z nią dogadać itd. Rozumiem, że nie chciał, ale swoim opisem przekonałby o jej winie każdego wahającego się co do wyroku. Jednocześnie niby interesował się chorobą córki, ale jak przychodziło do jakichś pytań na temat jej kuracji, odsyłał do żony (i nawet teraz mówi, że tylko ona - matka - coś wiedziała, i że nikt nie ma tej wiedzy... jakby nawet lekarz córki?), czyli znowu pokazywał, że to przypadek, w którym matka i tylko matka wie na co choruje jej dziecko i jak to leczyć. To naprawdę wyglądało na sytuację maltretowania przez osobę z zastępczym zespołem Munchausena.

Z kolei dziewczynka zachowywała się jak typowa ofiara takiego znęcania się, kiedy dziecko jest nieświadome, że wmawia się i wywołuje w nim choroby i wszystko potwierdza, i co do swojego zdrowia ufa tylko matce i lgnie do matki, która dyryguje lekarzami co mają podawać. Też dziwne było trochę, że w sumie tylko jeden lekarz potwierdzał ich wersję. Potem zdobyli jakąś drugą ekspertyzę, że dziewczynka na to choruje, ale trochę tego nie rozumiem, bo skoro ona tyle czasu chorowała i niby tak z nią chodzili po lekarzach i szukali dla niej odpowiedniej metody terapii, to trochę dziwne, że samo zdiagnozowanie tej konkretnej choroby mieli tak słabo potwierdzone. To, że zdecydowali się na terapię robioną przez jednego lekarza, to OK. Tak się robi - coś jednego się wybiera. Ale zanim wybrali, to przecież byli u innych lekarzy, którzy proponowali coś innego lub stwierdzali, że nic nie mogą zrobić. I ci lekarze przynajmniej potwierdziliby prawdziwość diagnozy. A tutaj tak jakby w ogóle nie było kwestii powoływania się na innych lekarzy potwierdzających diagnozę. Sprawa wyglądała bardzo podejrzanie.

Oczywiście większość rodziców troszczy się o swoje dzieci, ale trzeba pamiętać, że kobiet z zastępczym zespołem Munchausena nie jest wcale tak mało. Statystyki skupiają się na zauważonych przypadkach, czyli kiedy jest bardzo, bardzo źle i kiedy zostanie to skojarzone z tą przypadłością u opiekunki, ale pozostają przypadki niewykryte i w tym te gdy także jest bardzo źle (łącznie ze śmiercią dziecka), ale nikt nie zauważy prawdziwej przyczyny oraz sytuacje, gdy dziecko przeżyje, ale i tak będzie zniszczone zwłaszcza psychicznie na całe życie. Osobiście jestem jednak za ochroną dzieci i zwracaniem uwagi na takie podejrzane sytuacje. A sytuacja pokazana w tym dokumencie jak najbardziej klasyfikowała się do sprawdzenia.

I jeszcze wracając do tej dziewczynki, oczywiście wierzę, że miała bóle skoro cierpi na takie schorzenie, ale patrząc na nią i wiedząc jak wyglądają inne dzieci z silnymi bólami, ciężko było w to uwierzyć (nie płakała, nie jęczała, nie wiła się, wyglądała wręcz na dość rozluźnioną). Rozumiem, że człowiek narażony na ciągły ból z czasem inaczej reaguje i inaczej zachowuje się niż przeciętna osoba, dla której silny ból jest stanem anomalnym. Dlaczego więc nie podniesiono tej kwestii? Dlaczego rodzice nie rozumieli tak podstawowej rzeczy, nie wykazali zrozumienia dla lekarzy na codzień nie stykających się z dziećmi chorymi na tę konkretną chorobę, dlaczego rodzice nie postarali się na starcie o przybliżenie samej choroby najlepiej przez lekarzy specjalizujących się w tym konkretnym schorzeniu, dlaczego nie poprosili jakichś lekarzy o kontakt z tymi ze szpitala, żeby wszystko omówić z szacunkiem dla kompetencji obu stron? Dlaczego ta matka zachowywała się jak obrażona i nie brała pod uwagę tego, że żaden lekarz nie lubi jak traktuje się go jak nic nie wiedzącego o medycynie. Ci rodzice z jednej strony dacy zaangażowani, a z drugiej strony jednak nie zrobili jakichś podstawowych rzeczy podpowiadanych przez zdrowy rozsądek. Podeszli do sprawy jakby kompletnie ze złą wolą lub/i bezmyślnie. Ciężko było tu czegoś nie podejrzewać. Dziewczynka nie była aż tak długo w tym szpitalu. Naprawdę można było to bardziej na spokojnie rozwiązać. Rozumiem, że matka się martwiła, ale niezbyt sensownie się zachowywała, na siłę łamała zasady jak to w ogóle nie było do niczego potrzebne. Dostała możliwość kontaktu z córką jeśli nie będzie poruszać kwestii choroby, a ona pierwsze co zrobiła zaczęła gadać o chorobie i lekach, a potem wielce zdziwiona, że zabrano jej możliwość rozmów.

I też pytanie czy tamten ich lekarz tak strasząc, że mała umrze jak jej już zaraz nie dadzą ketaminy - czy tamten lekarz nie przesadzał? No chyba jednak tak skoro po wyjściu ze szpitala też już jej nie brała (sąd zakazał) i dzięki samej fizjoterapii doszła do siebie i normalnie się porusza. Tamten lekarz twierdził, że bez ketaminy ona nie tylko nie odzyska sprawności, ale po prostu umrze. Tak naprawdę gdyby ta matka miała zastępczy zespół Munchausena, ta sprawa mogłaby wyglądać identycznie. Mąż i córka mogliby dalej wierzyć w wersję matki. Dziewczynka nie biorąc ketaminy doszłaby do siebie, co zaszło. Tak więc hmm...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones