Dokument o dziesięcioosobowej, czeskiej rodzinie która żyje w dosyć skromnych warunkach. Poznajemy relacje rodzinne, ale pomiędzy wierszami widać też problemy, które kryją się za tą fasadą.
Z widzianej przeze mnie ok.połowy filmu wyzierała pewna apodyktyczność i surowość ojca rodziny. Wyglądało na to, że pieniądze zarabiają tam starsi synowie, a ich matka jest zupełnie podporządkowana mężowi. Patriarchat, a może i przemoc w rodzinie wolnościowców?
Rzeczywiście ojciec tam rządził. Widać że dzieciaki są trzymane krótko i całe ich życie jest podporządkowane woli ojca. Starsi synowie czy córka wyglądali na takich którzy zrezygnowali z własnych marzeń.
Rażące jest także to, że ta cała ucieczka zatrzymała się w połowie drogi: cywilizacja i jej dorobek są "be", ale po świecie to poruszajmy się kamperem, a jedzenie przygotowujmy na kuchence gazowej. Brak konsekwencji, przez który całą tę kontestację uważam za środek do umocnienia patriarchatu i zakamuflowania własnej niezdolności do życia w społeczeństwie. Szkoda, że w ten sposób "głowa rodziny" krzywdzi swoich bliskich. A krzywdzi, bo chociaż przed kamerą widzimy pocałunki, zabawę itp., to jednak opowieści retrospekcyjne pokazują, że rodzinie wcale tak wesoło nie jest. Ucieczki kończyły się powrotami pewnie po części dlatego, że trudno ponownie zaaklimatyzować się w świecie po wielu latach odosobnienia.
Moim zdaniem z ideami prawdziwie wolnościowymi to, co widzieliśmy na ekranie, nie miało zbyt wiele wspólnego.