Zawiodłem się.
Nastawiłem się na specyficzne duńskie kino, które ostatnimi laty jest po prostu fenomenalne - i je otrzymałem. Spodziewałem się kapitalnej gry aktorskiej - i również tutaj była, aczkolwiek lepiej grał Nikolaj Lie Kaas niż Mikkelsen - ale ten z nowu wykreował świetną postać. Po fabule chciałem otrzymać obraz z pogranicza groteskowej komedii z dramatem i to też się zgadza.
Więc dla czego 6/10 ? Mimo świetnych zdjęć i kolorów film mi się dłużył. Aktorzy, którzy grali realistyczine - jakby nie pasowali do całego scenariusza. Wydarzenia w Zielonych rzeźnikach są absurdalne, lecz tylko one. Nie widać ich odbicia w zachowaniach postaci, albo na tyle silnego odbicia. Śmierdzi mi tu po prostu nieudolnością reżysera, którego obroniły klimat filmu, zdjęcia, kolorystyka i gra aktorska.
Podobne odczucia mam do ostatniej sceny - jak się wszyscy taplają w wodzie. Tych kilka minutek aż cieszy oczy - wszystko jest tu świetnie zgrane, tworząc obraz prawie doskonały. Czemu prawie? Z nowu mi nie pasowała ta sielankowość i zachowanie Astrid - do całej fabuły filmu. Reżyser tak jakby skupiając się na oddanie klimatu olał fabułę, zależności i konsekwencje. Nie wiem.

Mikkelsen kąpiący się z wielką kolorową piłką - mistrzostwo!
6/10 - odejmuję 4 pkt. za scneariusz i jego olanie przez reżysera. Wszystko inne miodzio.