PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1073}
7,9 54 869
ocen
7,9 10 1 54869
8,6 33
oceny krytyków
Ziemia obiecana
powrót do forum filmu Ziemia obiecana

Rozumiem, że Wajda chciał pokazać nieco inaczej tę historię, ale te przeróbki, względem powieści, strasznie spłycają przesłanie filmu. Weźmy takiego Moryca - w książce, mistrzowsko przedstawione uosobienie żydowskiej mentalności - intrygant, kombinator, który za wszelką cenę stara się oszukać przyjaciół. Ponadto, to przecież on podpalił fabrykę, a nie Zucker, jak w filmie. Poza tym, w filmie po macoszemu potraktowano zjawisko małżeństw "dla posagu", ot, epizody. Rozumiem, że nie sposób przenieść na ekran tak obszernej powieści, ale moim zdaniem, Wajda mógł skupić się na nieco innych aspektach, które stanowią główny sens powieści.

ocenił(a) film na 5

Dokładnie tak.
Ogólnie to film jest zlepkiem wybranych scen z książki przedstawionych w nieco pomieszanej kolejności, okraszonych gdzie nie gdzie przekłamaniami reżysera. Mnie najbardziej zraziło zakończenie, będące w 100% radosną twórczością, a niemające nic wspólnego z książką. Gdyby nie te mankamenty, dałbym 9.

Nostry

Co to są te "przekłamania"? Zmiany w scenariuszu w stosunku do oryginału książkowego? Też mi zarzut. Film broni się świetnie jako fabuła filmowa, i to jest najistotniejsze.

ocenił(a) film na 10
Nostry

Niejeden (znany!) film, kręcony na podstawie literatury, ma "przekłamaną" pointę. Mnie osobiście doprowadzają do szewskiej pasji takie dzieła, jak "Most na rzece Kwai" albo "Imię róży". Po tym ostatnim przysiągłem sobie, nigdy więcej nie oglądać sfilmowanej literatury, a w każdym razie nie tej, którą uważam za znakomitą. Dlatego też nie oglądałem (i nie będę, żeby nie wiem co) "Odkrycia nieba" ani "Władcy much". Po co się wkurzać. Ale "Ziemię obiecaną" uważam za arcydzieło. Lepsze pod każdym względem od książki. (Cóż: Wyjątki potwierdzają regułę...)

Może ty stworzysz inną Ziemię obiecaną. Czapki spadną z głów, jeśli zbliżysz się choć do klasy filmu Wajdy.

ocenił(a) film na 5
zweistein

Ha, jasne, jak bym umiał robić filmy, to nakręciłbym taką Ziemię Obiecaną, że Avatar z Matrixem by się chowały pod dywan!
Niestety nie potrafię kręcić filmów i wcale nie zanosi się na to, bym kiedykolwiek miał tajniki tej sztuki zgłębić. Jedyne co mi więc pozostaje, to oglądać te już nakręcone i chwalić je lub ganić.

Pragnę podkreślić, że film jako (polski*) film mi się podobał. Natomiast nie jest on wierną adaptacja książki - lektury szkolnej. A tego właśnie, słusznie czy niesłusznie, oczekiwałem. Szczególnie złe wrażenie zrobiły na mnie dwie sceny- samobójstwo Trawińskiego (w książce dostaje pożyczkę i rozkręca działalność), oraz samo zakończenie - raz, że książka nie wybiega tak daleko w przyszłość, dwa, że jest ono niezgodne z "duchem" książki, naciągane pod panującą wówczas ideologię. Pozostałe drobne nieścisłości jestem skłonny wybaczyć.

*) w ocenie końcowej uwzględniam to, że tworzony był w określonych warunkach technologicznych, no i oczywiście pod presją cenzury

Nostry

"Wierne adaptacje" zostaw sprawnym rzemieślnikom. Film musi bronić sie właśnie jako film, a nie jako kalka czy uzupełnienie książki - i tu Wajda poradzil sobie wręcz perfekcyjnie.
Możesz napisać, co twoim zdaniem jest niezgodne z duchem książki i stanowi ukłon wobec komunizmu?

ocenił(a) film na 1
zweistein

Twój post jest jedynym na tym forum, który ma sens i wskazuje na najistotniejszą kwestię w dziele Wajdy. Nikt nie chce zwrócić uwagi jak przekłamany jest ten film w stosunku do książki i to nie w drobiazgach, bo takie zawsze w ekranizacjach się zdarzają, tylko w sensie i całościowej wymowy dzieła Reymonta. Dla piewców geniuszu Wajdy będą to zaledwie "interpretacje własne" reżysera, które dodatkowo pogłębiły płytki sens książki.
Tymczasem jest nie tylko odwrotnie, bo Wajda spłycił książkę, ale też nie można się zgodzić na profanację jakiej dokonał zupełnie zmieniając końcówkę historii książkowej, tym samym zmieniając jej sens o 180 stopni. Zanim jednak powiem w czym rzecz, przypomnę jeszcze wszystkim tym, którym wydaje się, że Wajda to wojownik w sprawie obiektywnego pokazywania polskiej, niemieckiej i żydowskiej nacji. Otóż nie. Postacie żydów są wygładzone, jak już autor postu zauważył na przykładzie Moryca. Reymont w dobie znacznie mniejszej poprawności politycznej, w czasie przed holokaustem, mógł sobie pozwolić na znacznie swobodniejsze ukazanie prawdziwego oblicza przedwojennych żydów. Wajda tchórzliwie wycofał się z niektórych wątków, skupiając się na okrucieństwie niemców i nieczułości Borowieckiego. Nic mu ten zabieg i tak nie dał, bo amerykańscy żydzi nie potrafili strawić nawet wygładzonego obrazka Wajdy i zrobili wszystko żeby "Ziemia obiecana" nie gościła zbyt długo i często w amerykańskich kinach czy telewizji.
Wróćmy jednak do tej końcówki i grzechu jaki popełnił ten momentami genialny reżyser. Przy okazji odpowiem na pytanie użytkownika "zweistein". W filmie na końcu widzimy obrazek Borowieckiego, który osiągnął swój cel - stał się obrzydliwym i obrzydliwie bogatym kapitalistą, właścicielem fabryki, który na otwarty bunt robotników reaguje zimną decyzją - strzelać! - Tymczasem w książce, bogato wżeniony kapitalista zaczyna robić sobie rachunek sumienia, zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem i tym co w tym życiu zrobił, co osiągnął i za jaką cenę. Zaczyna żałować swojego postępowania, tego że poświęcił wszystko, swoje osobiste szczęście i szczęście osób mu bliskich, by osiągnąć cel, który teraz żadnej radości mu nie daje. Ostatecznie dochodzi do wniosku, że sensem życia jest pomaganie innym ludziom i że wobec tego utworzy jakąś nazwijmy to fundację, formę pomocy robotnikom, osobom biednym i poszkodowanym. Na koniec bohater odnajduje sens w drugim człowieku!... Zatem wszystko można wybaczyć zmieniającym pewne książkowe wątki reżyserom, ale czegoś takiego się po prostu wybaczyć nie da. Wajda to marksista najwyższych lotów, który bezczelnie robi z książki można powiedzieć pro polskiej i pro kapitalistycznej, socjalistyczną szmatę, nie okazując nawet odrobiny szacunku dla autora książki, który gdyby tylko mógł, wychłostałby chama Wajdę za takie wykoślawienie przekazu jaki miał płynąć z książki. To już nie jest interpretacja własna, czy jakieś niedociągnięcia reżyserskie, to jest bezczelna profanacja i oszustwo. Sam film, zupełnie abstrahując od książki jest być może wielkim dziełem zasłużonego towarzysza w służbie krzewienia myśli antykapitalistycznej i wyższości socjalizmu nad każdym innym ustrojem, ale niech to będzie dzieło o innym tytule, nie odwołujące się do żadnego szanującego się pisarza, bo nie ma z nim nic wspólnego, oprócz zbieżności nazwisk głównych bohaterów. Ta końcówka pokazuje, że Wajda nie tylko obraz przedwojennych żydów znacznie wykoślawił, ale i polaków, którzy w jego przekonaniu są zimni, nieczuli i dążą po trupach do celu. Książka mówi coś innego, w niej Borowiecki jest jednak człowiekiem, a nie potworem, na którego tle nawet okrutni niemcy wypadają dużo lepiej.
Pozdrawiam

Monty_Python

Film Wajdy to świetne kino - niezależnie od tego, czy i jak bardzo jest wierny czy niewierny oryginałowi. Dlatego ocenianie go "1" jest wyrazem albo głębokiego nierozpoznania diamentu albo ogromnie złej woli.
Pytanie: czy Wajda nie miał prawa zrobić "swojej" "Ziemi obiecanej"? Bo sztuka nie musi polegać na maksymalnie wiernym kopiowaniu.

ocenił(a) film na 1
zweistein

Geniusz jakiegoś reżysera też jest kwestią dyskusyjną. To, że niektórzy oceniają Wajdę bardzo wysoko ( ja też, np. za "Popiół i diament" ) nie znaczy, że wszyscy muszą robić to samo. Ale krótko, żeby nie było nieporozumień. Nie staram się wnikać w to jakim Wajda jest reżyserem i nie oceniam jego warsztatu artystycznego. W każdym razie nie w tym wątku. Chodzi mi o przekręcenie - nie jakąś drobną zmianę czy własną interpretację - wymowy sensu książki, a przynajmniej jej głównego wątku. Niewybaczalnym i niewyobrażalnym dla mnie jest robienie z Misia Uszatka Hrabiego Drakuli i na odwrót. To się po prostu nie godzi. A ocena dotyczy tego konkretnego filmu i tego konkretnego oszukańczego przekręcenia, a nie całego kina Wajdy. SIC.

Monty_Python

Oczywiście, nie wszyscy muszą. Ale skoro tak wielu jednak ceni ( i nie chodzi tylko o widzów, ale znawców kina) , to warto moze pomysleć, ze opinia skrajnie odmienna może być chybiona. I to najwyraźniej ten przypadek.
"Oszukańcze przekrecenie" (sic!) wątku książki moim zdaniem jest kwestia drugoplanową - najistotniejsze jest to, jak film broni sie jako film właśnie. A tutaj trzeba mieć wręcz klapki na oczach, zeby twierdzic, ze to obraz nieudany.

ocenił(a) film na 1
zweistein

Moja opinia może być chybiona, na szczęście można mieć do niej prawo. Nie uważam jednak, że tłum zawsze ma rację. Przekręcenie jest dla mnie w tym akurat filmie najważniejsze, bo zmienia cały sens dzieła Reymonta, ale nie chce mi się już tego tłumaczyć, robiłem to i najwyraźniej nie potrafisz tego zrozumieć. Proponowałbym tylko w takich przypadkach nie dawać tytułów filmom ich książkowych odpowiedników, bo to ujma dla bardzo dobrego pisarza jak i brak szacunku reżysera, dla sensu zawartego w książce i samego autora.

Monty_Python

Nie tyle chodzi o "tłum", co o opinie krytyki filmowej, zarówno polskiej, jak i zagranicznej.
Oczywiście, że masz prawo wiedzieć gorzej. Niezbywalne.

Monty_Python

Może masz rację, że film skoro stanowi luźną adaptację powieści, to powinien nazywać się inaczej. Czytałem książkę co prawda ponad dziesięć lat temu ale nie pamiętam żeby miała prokapitalistyczny wydźwięk. Podobnie nie uważam, żeby film był antykapitalistyczny. Wg mnie tak wtedy było, w dobie rodzącego się kapitalizmu nie troszczono się zbytnio o człowieka, gdyż po zniesieniu pańszczyzny i wędrówce ludów do miast, rąk do pracy był nadmiar. Czasy przywilejów socjalnych nadeszły później. Oczywiście stosunki międzyludzkie są w filmie przejaskrawione ale taka jest cecha kinematografii. Mi za to najbardziej rzuciło się w oczy, że Wajda (obrońca interesów żydowskich w Polsce) złagodził negatywne cechy żydowskich bohaterów nadane przez Reymonta i uwypuklił złe cechy Borowieckiego, robiąc z niego główny czarny charakter. Z antyżydowskiej książki Wajda zrobił antypolski film. Nie uważam więc reżysera za dobrego socjalistę. On zakpił sobie z cenzury która dała się uwieść, że film jest realizacją programu partii. Dobrych chęci Wajdy nie kupili jednak jak piszesz amerykańscy Żydzi dla których i taka wersja była nie do przyjęcia. Mimo mojej niechęci do reżysera nie zmienia to jednak faktu, że film mi się podoba. Doceniam jego naturalistyczno brutalistyczną formę, "barokową" wizualność i ekspresję gry aktorskiej. Cieszę się, że film powstał w tamtych czasach, najlepszych dla tego typu realizacji. Dzisiaj wrażliwość ludzka już nie ta, więc kręcenie filmów przestało być sztuką. Może więc jak piszesz krzywdząco zamiast"socjalistycznej szmaty"powstał by obecnie film bardziej zgodny z książkowym oryginałem (choć co do tego też mam wątpliwości) ale za to ubogi w wyrazie, o ekspresji na poziomie "Malanowskich".

ocenił(a) film na 1
mipal_2

Pisząc powyższego posta, byłem na bieżąco po lekturze. Dlatego ta końcówka filmu tak mnie uderzyła i nie wydaje mi się żeby był to zabieg przypadkowy. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z tym co było (tzn. z rodzącym się ówcześnie kapitalizmem) i z czym trzeba się zgodzić, tylko z porównaniem książki do filmu, a ich wymowa zdecydowanie jest inna, powiedziałbym nawet - przeciwstawna ( jak się okazuje nie tylko w końcówce, na którą zwróciłem uwagę, ale w wielu innych wątkach podejmowanych tutaj przez różnych forumowiczów ). Natomiast twoje spostrzeżenie, pokrywające się z moimi co do złagodzenia cech żydowskich i uwypuklenia negatywnych Borowieckiego jest sprawą inną i równie ciekawą. Rzeczywiście jest tak jak napisałeś/łaś. Potwierdza się hipoteza, że manipulacja źródłem, czyli książką, była celowa, a jeśli celowa, no to warto pochylić się nad faktami i odczytać ich intencje. Należy też podkreślić, to co zrobiłeś/łaś ty, że w tej konkretnej dyskusji oddzielamy od siebie poszczególne warstwy filmu czyli, że inaczej oceniamy fabułę, a inaczej techniki czy środki artystyczne w nim użyte. Niektórzy być może nie do końca to rozumieją, próbują wymusić swoją argumentacją jakąś jednolitą ocenę filmu, powołując się jednocześnie na krytykę filmową, ja się na to nie godzę. Mam prawo oceniać ( i robię to) dzieło nie jako całość, ale poszczególne jego elementy. Trzeba jednak pamiętać, krytyk filmowy to zwykły człowiek, ma swój światopogląd, w ocenie filmu może mieć pewne wytyczne czy kryteria oceny, których my przecież nie znamy, może też ulec wpływom lub naciskom, krąg kulturowy z którego pochodzi też ma znaczenie, a wszystko to i wiele innych elementów mają wpływ na podejmowane przez niego decyzje. Nie dyskutujemy tutaj przecież po to by dać poklask ocenom krytyki, bo jaki miałoby to wtedy sens.

ocenił(a) film na 9

Wajda po prostu robi to, co powinien robić każdy reżyser filmu na podstawie książki - dostosowuje historię do scenariusza, aby przeniesiona na ekran była lepsza. Większość polskich ekranizacji próbuje odtworzyć historię 1:1 (zwłaszcza, kiedy ekranizowana jest lektura) i wychodzi to znacznie gorzej. Quo Vadis, Chłopi, Stara Baśń, czy Nad Niemnem - to filmy, które ściśle trzymały się książki i okazały się kompletną klapą. Akcja w nich, choć ciekawa w książce, przeniesiona na ekran jest statyczna i nudna, bohaterowie są zwykle albo przerysowani albo bezbarwni i najczęściej film jest nieprzystępny dla osób, które nie czytały pierwowzoru.
Wajda natomiast zmienił historię, aby film był lepszy. Jest bardziej ponadczasowy - wyeksponowano przesłanie na temat kapitalizmu i zepsucia pogonią za pieniądzem. Akcja nie nudzi - skrócono dialogi, które na ekranie brzmiałyby nienaturalnie i ominięto wątki poboczne, które nie mają żadnego wpływu na akcję. Wreszcie film jest tak skonstruowany, że zrozumie i zachwyci się nim nawet widz, który książki nie czytał. Do tego stopnia, że został on doceniony za granicą, obsypany nagrodami i nominowany do Oscara. Największe arcydzieła polskiego kina zmieniały oryginalną historię i zwykle wychodziło im to na plus - na przykład Ziemia Obiecana, Rękopis znaleziony w Saragossie i Wesele.
Moim zdaniem Wajda miał trzy wyjścia - albo nie zrobić żadnego filmu, albo zrobić groszy film, ściśle trzymający się pierwowzoru, albo zrobić ten film, który został powszechnie doceniony.

ocenił(a) film na 9
Luklaser

O nie! Proszę mi się nie czepiać "Chlopow" :P
Serial oglądam zawsze kiedy natknę się na niego w tv. Upajam się każda minuta ;)

Angelique_92

Może to "chłopomania"? ;)

ocenił(a) film na 9
zweistein

Być może :)
Cenię sobie chłopów nie tylko w tv :D

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones