2,5 godziny męki :))). Mroczny, meczący, powolny. Naprawdę nuda i w dodatku bez większego sensu, bo doszło do zemsty i po to było męczyć widza tyle czasu? No i co z tego, że facet wspomina ciągle żonę? Że mu się pokazuje jako ta "zjawa"? Nie ma to nic do rzeczy w tym filmie. Brak fabuły, brak pomysłu, lenistwo intelektualne i Di Caprio też nie błyszczał. Już raczej Hardy lepiej zagrał.
Realizm przetrwania? Też nie, bo ci wszyscy ludzie mają jakąś dziwną tendencję do ciągłego moczenia się w zimnych rzekach i nie mają ani odmrożeń, ani nikt nie umiera na hipotermię :).
Scena z niedźwiedziem - to było całkiem niezłe i realistyczne, ale tyle samo jest niedorzeczności. Film chaotyczny, raczej bezsensowny, a jak będę chciał pooglądać krajobrazy jakiejś Północy, to włączę sobie Discovery ;).
Nie jestem recenzentem, Ty też nie jesteś. Zajmij się argumentowaniem doskonałości "Zjawy", a nie komentowaniem upodobań użytkowników. A jak nie potrafisz, to właściwie co Ty tutaj robisz?
To jakaś pokuta stary ? Czytam posty fanatyków i mam odbitego przez pół twarzy facepalma ;p
"Zjawa", czyli "Revenant", to "osoba, która wraca z martwych". Glass jest tytułową Zjawą, a nie jego żona...
O - i tyle musiałem czekać aż choć jeden fan "Zjawy" odtajni jej tytuł. Brawo! Czyli jaki tytuł - taki film. Czyli potoczny :). A ja głupi szukałem w tym filmie jakieś tajemnicy, jakiegoś zaskoczenia, głębi ;). A tu nawet duchy Indian i wspomnienia żony nie miały w tym filmie większego znaczenia. Wszystko było podporządkowane prostolinijnej zemście.
To właśnie wspomnienia żony zabiły mnie najbardziej... I nie poświęcę drugi raz tego czasu, żeby znaleźć proste symbole, z którymi się łączy. Chociaż już przy pierwszym oglądaniu można 90% wyłapać...
No bo gdyby te wszystkie indiańskie zwidy miały jakiś sens poza zanudzaniem widza, gdyby to były te "zjawy", czy "zjawa" z indiańskich wierzeń w duchy - to już by było lepiej. Tylko wszystkie te obrazy niczego do filmu nie wniosły poza przekonywaniem mnie, że człowiek bliski śmierci ma zwidy i halucynacje. "Zjawa" to potoczny Di Caprio po wyleczeniu... I koniec, nic więcej.
Twoja też mało kogo obchodzi. Każdy myślący człowiek sam sobie ją wyrobi, szkoda tylko, że przez zachwyty takich jak ty, wielu pobiegnie na seans i straci pieniądze na bilet.
Zgadzam się, mam te same odczucia po filmie. Szkoda, bo spodziewałam się czegoś więcej, np. w stylu "The Edge" z Anthonym Hopkinsem.
Otóż to! Podałaś znakomity przykład do porównania - "Lekcja Przetrwania". To było dopiero fascynujące kino. A "Zjawa" ma fabułę w tyle, była wymierzona w klimat i lepiej gdyby z takim zamiarem reżyser znalazł inny watek niż zemsta, bo wątek prostej zemsty kłócił się z jego ambicjami artystycznymi.
Aha! I jeszcze na przykład znakomite "Zimne Piekło". No to są filmy i z klimatem, i z fabułą.
Dzięki za ten tytuł, kiedyś go widziałem i szukałem go właśnie. Świetny film o przetrwaniu, dużo lepszy od Zjawy.
Oryginalny tytuł - revenant - oznacza osobę która powróciła, a była uznana za martwą. Dlatego zjawą był on, a nie jego żona.
A jak już się rzucasz o tytuł, to to jest wina Polaków, a nie filmu.
Nie, no oznacza też, a nawet najczęściej upiora, ducha albo właśnie zjawę - więc tłumaczenie było w porządku. Ja szukałem tej "zjawy", a nie jego powrotu, bo oczekiwałem właśnie jakiejś tajemnicy, czegoś zaskakującego, jakiegoś elementu zza światów. I tego mi zabrakło, i dlatego rozczarowanie.
Twoja odpowiedź jest kwintesencją całego sporu. Oto film o którym nie ma co rozmawiać, niema o czym dyskutować. Oto film bez treści, w którym nawet tytuł nie jest zagadką, a jego tłumaczenie jest proste jak budowa cepa. Ludzie zafascynowani filmem nie są w stanie niczego o nim powiedzieć. Nie muszą doszukiwać się wieloznaczności, zagadkowości, tajemnicy, pomimo, że ani autor scenariusza, ani reżyser, nigdzie na napisali, że "revenant" znaczy "zmartwychwstawały" Glass. To Ty tak twierdzisz. Brakuje związku świata rzeczywistego ze światem umarłych, pomimo, że film jest przepełniony obrazami zaświatów. I nic z tego Twoim zdaniem nie wynika, nie ma dwóch lub trzech interpretacji tak typowych dla filmów będących arcydziełami kina - np. "Zielonej Mili". Może kilka osób dających 9 czy 10 próbowało doszukać się treści w tym filmie... w tym ja, który dał mu 5. Ale dla bezkrytycznych wielbicieli "Zjawy" film jest po prostu tandetą - co przynajmniej jeden z autorów wątku otwarcie przyznał. przyznając mu 9.
Wg. mnie także film nudnawy. Napewno nie jest to dzieło na oskara, choć co do nominacji dla aktorów jestem skłonny się zgodzić z tym choć Leo chyba wypowiedział mniej kwestii niż Schwarzenegger w Terminatorze 1. Hardy trochę mnie już nudzi, za dużo go tak samo jak i np: Bale'a. Patrząc na tak dużo nominacji jestem przekonany, że te nominacje i oscary są sterowane odgórnie bo Dicaprio za lepsze role nie dostawał nawet nominacji. Film zrobiony dobrze, nie ma się za bardzo do czego przyczepić za to historia mało porywająca i nieszczególna.
skompromitowałeś sie oceną, dyskusja z tobą nie ma sensu, ten film to arcydzieło
arcydoopa, a nie arcydzieło. Ten film udowadnia, że większość widzów nie ma rozumu.
Ale dlaczego arcydzieło, argumenty konkretne podaj, bo na razie tylko zachowujesz się w tej dyskusji jak gimbus, piszesz jakieś "ochy i achy" nad Zjawą, a argumentów żadnych. Ja daję tylko 5 za dobre zdjęcia i świetne aktorstwo Hardy'ego. Scenariusz leży w tym filmie, jest nudny, rozlazły, DiCaprio też miewał w karierze lepsze role...
Scenariusz jest świetny, od początku jak go poharatał niedzwiedz aż do końca jak próbował przeżyć, przecież to jest świetne, nie rozumie negatywnych opinii, chyba ze ma sie gust na poziomie 14latka i kocha sie filmy typu:transformers, oblivion, pacific rim.
To jego jedna z lepszych ról.
Scenariusz jest oklepany i prościutki, taka prawda, dwie godziny łażenia po śniegu, czołgania się i dyszeniu w wykonaniu DiCaprio. Filmów które przytoczyłeś nie widziałem, lubię ambitne kino, ale Zjawa do mnie nie przemówiła, za długa i momentami strasznie nudna. Typowy film zrobiony pod Oscary, podobnie było z Birdmanem, ale starszy film Innaritu bije na głowę jego nowe dzieło pod każdym względem. DiCaprio zagrał dobrze, ale nie wymagało tak jakichś wybitnych umiejętności aktorskich, dużo lepszy był Hardy, który kiedy się pojawiał jakoś trzymał ten film i głównie dla niego to oglądałem.
Nie koniecznie, jeszcze nie oglądałem "The Room", ale np. film w którym akcji było jeszcze mniej niż w Zjawie i wielu uważało go za niesamowicie nudny, czyli "Boyhood" oceniłem na 10. Poczułem po prostu ten klimat, polubiłem postacie i zżyłem się z nimi, a prawie 3 godziny zleciały mi bardzo szybko. Nie każde arcydzieło należy pokochać i uważać za świetny film, bardzo lubię filmy z DiCaprio bo gość dobrze dobiera role i w gniotach raczej nie występuje ale "Zjawa" tak jak pisałem mnie nie przekonała, nie poczułem tego filmu. Pozdrawiam.
Zabawne, że osoby które oceniły zjawe na 5 to Ci którzy wyrażają swoją opinię, za to te które oceniły go na 9 to snoby i debile. Człowieku nie wiem czy to trolling choć tak podejrzewam, daruj sobie obrażanie ludzie po tym jak ocenili film bo robisz z siebie błazna jak już to ktoś wcześniej napisał.
Co do moich ocen bo pewnie do nich nawiążesz by mieć jakiś argument jeżeli odpiszesz. Oceniam filmy dla siebie i nie muszę Ci się tłumaczyć dlaczego tak a nie inaczej.
Co do samego filmu, nie uważam co za nic nadzwyczajnego lub po prostu nie przypadł mi do gustu. A sama ocena Twojej osoby to nic osobistego, jedynie nienawidzę ludzi robiących niepotrzebny szum z niczego bo czepianie się ekranizacji (wiernej jak mniemam) książki z powodu takiego, że jest nudna proszę... Czepianie się o to, że w filmie są krajobrazy proszę... Lenistwo intelektualne jak to sam ująłeś
Ktoś kto czytał książkę, pisał tu, że to nie ekranizacja, a film oparty na jej motywach, i to tylko z grubsza. Książka jest ponoć całkiem inna.
Tak tylko sie wlacze... :)
Jest to dosc swobodna adaptacja ksiazki... Ale nie umniejsza to historii w znaczacy sposob. Jedynie zakonczenie mnie zirytowalo i po czesci rozumiem hejt zalozyciela tematu. Rezyser i scenarzysta dodali troche za duzo od siebie i poniosla ich fantazja aby nadac filmowi czegos wiecej niz daja nam suche fakty historyczne. Ogolnie uwazam, ze bardziej poszli w legendy odnosnie Glass'a niz w realizm postaci i jej historie. Troche za bardzo chcieli przybajerzyc forma i nadac wiekszej glebi wyrazu pewnymi "rozbudowanymi i skomplikowanymi" zabiegami artystycznymi. Troszke tez film zrobiony zostal pod akademie i nie ukrywajmy... to widac :) Co do samej roli DiCaprio jako Glass'a nie mam w ogole zastrzezen - bardzo dobre rzemioslo bez wzgledu na to co mowia hejterzy jego talentu. Wszedl w swoja role - ponownie - brawurowo i z klasa.
Wizualnie i technicznie to majstersztyk... nie ma zadnego kontrkandydata w tym roku jesli idzie o zdjecia, montaz, scenografie czy charakteryzacje (tak wiem... jest jeszcze "Mad Max" ale ten mi dupy nie urwal...).
Ogolnie to szkoda, ze tworcy nie trzymali sie bardziej ksiazki Punke'a (czy chocby adaptacji z roku1971 z Harrisem) bo jest tam wiele fajnych watkow do rozwiniecia, ktore naprawde nadalyby glebi filmowi i calej historii.
Mimo to daje filmowi 10/10. Film ogladalem od pierwszej do ostatniej minuty bardzo mile zaskoczony i po prostu mial w sobie to "cos". Dla mnie jest to jeden z najlepszych filmow tego roku i obok "The Edge" z Hopkinsem jedna z najlepiej opowiedzianych historii o przetrwaniu w dziczy.
Jest to moja subiektywna ocena i jej nie zmienie. Lubie tematyke pogranicza, fascynuja mnie losy traperow oraz ludzi pozostawionych na smierc, ktorym udaje sie wyjsc calo z opresji czego przykladem jest wlasnie Hugh Glass. Moja ocena wynika takze ze wzgledu na sentyment do ksiazki, przepieknie pokazanego pogranicza i krajobrazow USA rodem z przelomu XVIII i XIX, ktore w tym filmie po prostu miazdza swym przepychem.
To tyle ode mnie. Dziekuje, dobranoc :)
Ja pogrzebałem trochę w faktach i scenariusz sporo odbiega od rzeczywistości. Inna pora roku, inny motyw porzucenia, inny przebieg wędrówki, inne zakończenie. Nie wiem co zawiera książka i w jakich realiach jest osadzona, czytałem tylko, że autor wychował się w tamtych stronach i w książce umieścił obrazy tamtejszej natury.
Moim zdaniem, gdyby twórcy filmu trzymali się faktów i zrobili film bardziej naturalistyczny, bez głupich i niepotrzebnych przegięć, latających koni, itd, to film by zyskał i nie wywoływałby takich kontrowersji.
Jest dokladnie tak jak mowisz. Dlatego wlasnie napisalem, ze jest to dosc luzna adaptacja ksiazki i bardziej opiera sie na legandach oraz ustnych przekazach w formie plotek niz faktach. Jesienno-zimowy klimat sprzyja oddaniu dramaturgii wydarzen i to udalo sie znakomicie tworcom.
Fabula POWIESCI rozpoczyna sie w sierpniu gdy to Glass zostaje zraniony i porzucony przez towarzyszy, a konczy sie w maju. Fabula filmu przypada mniej wiecej na pazdziernik - styczen/luty. Okres rekonwalescencji trwal o wiele dluzej niz jest to pokazane w filmie. Ogolnie ramy czasowe filmu sa zeswirowane, poniewaz wyglada jakby podroz Glassa od polany gdzie go pozostawiono az do Fortu Manuel trwala gora miesiac. Troche pozmieniano zatem fakty i moze to wplynac na odbior pewnych wydarzen.
Nie zgodze sie jednak z Toba, ze tworcy zrobili malo naturalistyczny film (poza zbyt okrojonym i przyspieszonym czasem akcji), nie dostrzegam takze az tylu "głupich i niepotrzebnych przegięć". Jedyne co wygladalo komicznie to wymieniony przez Ciebie kon z CGI i ten skok w przepasc. Bylo to naprawde glupie posuniecie i nic nie dalo tak naprawde.
No to książka jest najbardziej przeciągnięta, bo z tego co wyszperałem, Glass, zanim dotarł do rzeki Cheyenne, wędrował ok 6 tygodni. Na piechotę zrobił jakieś 90mil. Nad rzekę, jak łatwo policzyć, dotarł gdzieś na początku października. Resztę drogi pokonał płynąc na prowizorycznej tratwie, której budowa zajęła mu tydzień.
W trakcie spływu, z rzeki wyłowili go Indianie, którzy go nakarmili, opatrzyli mu rany, wyprowiantowali i dali broń.
Kiedy dotarł do fortu, źródła nie podają, albo ja nie trafiłem, ale podróż rzeką zajęła mu pewnie mniej niż etap pieszy.
Wszystko trwało może 3 miesiące.
Pisząc o naturalizmie, miałem na myśli co innego.
Nie wiem czy widziałeś Zimne Piekło? Piękny film o przetrwaniu, w pełni naturalistyczny, bez zbędnych przerysowań i niepotrzebnych wątków, rodem z tanich filmów sensacyjnych, jak to miało miejsce w Zjawie.
Nie okreslisz dokladnych ram czasowych kolego bo sa zbyt zagmatwane. To o czym mowisz tez znalazlem jakis czas temu ale jest to bardzo niedokladne i rownie malo prawdopodobne. Ja podalem Ci roznice czasowa fabuly pomiedzy ksiazka a filmem :)
Co nie zmienia faktu, ze malo jest prawdopodobne ze z takimi obrazeniami jakie mial, Glass bylby w stanie przebyc 90 mili czy zbudowac lodz i dojsc do formy w ciagu 3 miesiecy... wiec trzeba przyjac 2 zalozenia: albo podroz trwala wiecej miesiecy (5-6 tak jak to jest w ksiazce) albo jego rany byly mniejsze niz jest to podawane i mogl dotrzec do Indian wczesniej.
Widzialem ten film kilka lat temu. Fajna przygodowka ale tez sa przegiecia ;)
A co do Twojego zdania o Zjawie (i kilku innych osob) to tak szczerze widze, ze troche za bardzo sie czepiacie. To mial w zalozeniu byc film dramat-przygodowka ale jednoczesnie blockbuster. Uwazam ze w ostatnim czasie wyszlo o wiele wiecej filmow zrytych fabularnie czy z masa przegiec i brakiem realizmu, a jednak ludzie sie nimi jaraja, wystawiaja wysokie noty i wszem i wobec zachwalaja :) Na ich tle Zjawa wypada bardzo dobrze uwazam.
No ale sa rozne gusta i opinie. Trzeba odnalezc w kazdym filmie cos dla siebie. Zjawa nie musi sie podobac wszystkim wiec rozumiem i akceptuje wasze zdanie.
Tu masz wszystko rozpisane:
http://hughglass.org/
Nie jest to żaden blog, czy czyjeś bajanie pod wpływem filmu, tylko strona muzeum. Wszystko jest rozpisane, fakty, mity, podana jest chronologia zdarzeń, jest zakładka odnosząca się do filmu i różne inne ciekawe rzeczy.
Glass dotarł do Fortu Kiowa nie później niż 11 października, jest to ustalone, tak samo jak to, że nie wędrował zimą, ani przez góry, o czym jest mowa w jednym z pytań odnoszących się do filmu.
Co do twojego stwierdzenia że "To mial w zalozeniu byc film dramat-przygodowka ale jednoczesnie blockbuster", to tak jakbyś przyznał że film był nastawiony na zrobienie hałasu i zarobienie kasy.
To się zapewne twórcom udało.
Dzieki za link. Powiem Ci ze bardzo ciekawa stronka, nie natrafilem na nia wczesniej. Przejze wszystko :)
Czyli jest tak jak mowilem wczesniej - film jest bardzo luzna kompozycja i jeszcze bardziej luzniejsza adaptacja ksiazki. Jesli to sa fakty to powiem Ci, ze jestem w szoku... Glass naprawde zasluguje na miano survivalowca numer 1. Nie do konca jednak wierze w ilosc i rodzaj ran jakich faktycznie dozanl Glass... musial miec wyjatkowo silny organizm skoro w 3 miesiace dotarl do Indian.
Tylko jedna kwestia, w ktorej sie nie zrozumielismy, tzn kwestia czasu akcji ksiazki, a czas rekonwalescencji.
Mowiac, ze czas akcji ksiazki obejmuje ramy od sierpnia do maja mialem na mysli okres rekonwalescencji po ataku niedzwiedzia, pobyt u Indian, dotarcie do fortu Kiowa, podroz do fortu Henry i dotarcie do Fortu Atkinson gdzie spotkal finalnie Fitzgeralda. Przejzalem ksiazke raz jeszcze dla pewnosci - do fortu Kiowa dotarl 9 pazdziernika. Zatem ksiazka potwierdza fakty, ze podroz trwala 3 miesiace.
Tym bardziej jestem w szoku i tym bardziej polecam ksiazke :)
Mowiac o jego wedrowce mialem na mysli cala podroz wliczajac w to spotkanie z Bridgerem (do tego dotarl 1 stycznia - czyli ksiazka trzyma sie faktow) oraz podroz do fortu Atkinson (kwiecien - ksiazka ponownie trzyma sie ram czasowych). Pod koniec kwietnia Glass opuszcza Fort Atkinson i tutaj konczymy ksiazkowa przygode z Glassem. Jest jeszcze odniesienie do maja gdzie jest mowa o Bridgerze i jego podrozy w gory. Finalne spotkanie z Fitzgeraldem mialo miejsce jednak nie w kwietniu (jak to ukazuje ksiazka) lecz w czerwcu gdy odzyskal bron i wyjasnil z nim spor.
Czyli patrzac na film smialo mozna potwierdzic znana regule, ze ksiazka zdecydowanie lepsza niz film jesli idzie o autentycznosc historii i fakty.
"Co do twojego stwierdzenia że "To mial w zalozeniu byc film dramat-przygodowka ale jednoczesnie blockbuster", to tak jakbyś przyznał że film był nastawiony na zrobienie hałasu i zarobienie kasy." - Twoja opinia tutaj jest mylna, nie o to mi chodzilo. Raczej o to, ze jesli chcesz TYLKO faktow i nie aakceptujesz pewnych filmowych przegiec czy prawidel jakim rzadza sie tego typu widowiska to musisz ogladac wylacznie programy National Geographic albo Discovery :) Co do zrobienia halasu i zarobienia kasy - sytuacja adekwatna w przypadku 90% filmow zatem nie dziwi mnie ani obsada filmu, ani dobor tworcow, ani owe przegiecia.
Jesli idzie o kase, no coz... nikogo chyba nie dziwi, ze nazwiska Iñárritu, DiCaprio, Hardy zrobia swoje i film przyciagnie ludzi do kin ;)
Oczywiste jest, ze film nie musi podobac sie kazdemu... dlatego odsylam do ksiazki :) Bedziesz zadowolony, zapewniam.
Pozdro i dzieki za link do stronki!
Jego wędrówka do Fortu Kiowa nie trwała trzy miesiące, ale ok 6 tygodni - kilka dni sierpnia, wrzesień i kilka dni października :)
Widocznie nie był aż tak mocno poturbowany.
Z tego co piszesz, książka mniej więcej odzwierciedla fakty. Nie wiem jak przedstawia rekonwalescencję Glassa, bo z tego co czytałem Glass przez kilka tygodni reperował swoje zdrowie w Forcie Kiowa, a na poszukiwania kolegów którzy zostawili go na pastwę losu, ruszył już w zasadzie gdy postawił się na nogi. W dalszej części wędrówki nie walczył więc o przeżycie.
Co do przegięć w filmach, to często nie zwracam na nie uwagi, nigdy nie oczekuję też 100% realizmu, bo wiadomo że film to zawsze trochę bajka, ale w tym przypadku przegięcia raziły mnie w oczy.
W filmie przeciwstawione zostały dwie siły, z jednej strony siła dzikiej natury w zimowej odsłonie, z drugiej siła gł. bohatera w starciu z tą naturą. Skoro ta pierwsza została pokazana w dosadny wręcz sposób, to oczekiwałbym, że druga zostanie przedstawiona na równie wiarygodnym poziomie.
Jest cala masa filmów, których bohaterowie ginęli w podobnych warunkach, wpadali pod lód, zasypiali gdzieś w śniegu i zamarzali, itd. bo to normalne w takich okolicznościach.
Tu reżyser chciał mi wmówić coś innego i nie mam pojęcia jaki miał w tym cel, bo jeżeli liczył na to że dzięki temu zabiegowi sprawi, że ja będę oglądał ten film z otwartą gębą, to się pomylił.
Gdyby chodziło o jedną scenę, ale było ich więcej, na dodatek były to sceny decydujące o być albo nie być gł. bohatera.
Dalej nie będę drążył, bo jak widać, każdy ma swój sposób odbioru, jednemu to przeszkadza bardziej, drugiemu mniej, a trzeciemu wcale.
Troche w mojego posta wdarl sie chaos... troche namieszalem ;)
Fakt: w ksiazce do fortu Kiowa dotarl 9 pazdziernika, atak niedzwiedzia mial miejsce 24 sierpnia zatem ok 6-7 tygodni trwala podroz. 3 miesiace trwala "rekonwalescencja" (choc calkowitej sprawnosci nigdy nie odzyskal), dzieki ktorej - jak to Ty ladnie ujales - "stanal na nogi" i mogl ruszyc aby dopasc Bridgera i Fitzgeralda.
"W filmie przeciwstawione zostały dwie siły, z jednej strony siła dzikiej natury w zimowej odsłonie, z drugiej siła gł. bohatera w starciu z tą naturą. Skoro ta pierwsza została pokazana w dosadny wręcz sposób, to oczekiwałbym, że druga zostanie przedstawiona na równie wiarygodnym poziomie."
Nie uwazasz ze film nie mialby sensu gdyby Glass zamarzl lub zostal np zabity przez wilki w trakcie podrozy? Kierowala nim zemsta i to tworcy chcieli pokazac, ze ani sily przyrody, ani rany, ani pogoda nie byla w stanie mu przeszkodzic w dazeniu do zemsty ;) W ksiazce jakos lepiej ta podroz wyjasnili - kazdego wieczora Glass zbieral drwa i rozpalal ognisko. Jadl rosliny, zastawial pulapki na male gryzonie a pozniej, w miare jak jego stan sie polepszal udawalo mu sie upolowac krolika czy zdobyc mieso bizona w wlace z wilkami. W filmie potraktowano to po macoszemu troche... a w tych szczegolach tkiwla sila ksiazki i postaci Glassa. Wszystko jest tak realnie opisane. Kazdy szczegol. I nie chodzi tu zebys ogladal film z otwarta geba. Mnie kilka scen rowniez zirytowalo ale nie ocenialem filmu tak drastycznie. Bylem w stanie wybaczyc ten skok na koniu w przepasc... choc podobne rzeczy robi Bear Grylls i jakos sie nie lamie :P
Fajna recke wstawiono dzisiaj na filmweba. Recenzentka dala 8/10. Jej zdanie pokrywa sie praktycznie w 100%-ach z moim. Mysle, ze gdyby nie ksiazka moja ocena bylaby identyczna. Jak zapewne zauwazyles jest troche zawyzona ale wystawilem ja przez pryzmat ksiazki. Jest swietna i naprawde Ci ja polecam, 300 stron polozysz w gora 2-3 dni bo bardzo wciaga. Moze nawet szybciej jesli dysponujesz czasem.
Pozdro i dzieki za wymiane pogladow o filmie w sposob kulturalny i rzeczowy :)
Nikogo nie nazwałem tu debilem - to na mnie podobni do Ciebie wylewają takie pomyje, ale proszę bardzo - to w końcu nie o mnie świadczy.
Określenie "snob" nie jest formą obraźliwą, bowiem snobizm w pewnych kręgach kulturowych jest zaletą i świadczy o przynależności do wyższych sfer. Tak też odbieram mniemanie o sobie większości fanatyków "Zjawy" - co widać po Twoim pełnym wyniosłości komentarzu, którego jedynym celem jest poniżenie mojej osoby, a w najmniejszym stopniu nie broni "artystycznej" strony filmu "Zjawa".
Szanowny pan tracil czas...dluuuugie dwie i pol godziny...Dlaczego?Koneserzy panskiej klasy powinni juz po pierwszych kilkunastu minutach zauwazyc "slabosc" tego filmu...I wyjsc !!
Znam filmy, które pozornie nudne zaskoczą taką puentą, że mi w pięty wejdzie. Puenta - to jedna z zapomnianych podstawowych cech dobrej sztuki filmowej. Gdyby w "Zjawie" było coś takiego na koniec - to kto wie ile punktów dałbym więcej. A tu nic - ot koniec przygody.
Brawo, napisałeś dokładnie to, co ja miałem napisać. Teraz nie muszę.
Dzięki i pozdrawiam.
Kurde, napisałem moje pierwsze wrażenia po filmie tak jak go odczułem, trochę byle jak, ale czy zasłużyłem na takie obelgi? Przecież dałem ocenę średnią, a dostałem jakbym ten film ocenił na denny ;).
Pozdrowienia :)
Scena z niedzwiedziem realistyczna ? przeciez to bajka.. nikt by takiego czegos nie przezyl rzucania targania drapania a na koniec przygniecenia baa.. i to jeszcze spadl na niego
Nie wymagajmy żeby niedźwiedź naprawdę zagryzł naszego Di Caprio - to dobry aktor :). Niedźwiedź był żywy, tresowany. Długa scena - reżyser podszedł odważnie do sprawy, nie migał się półscenami, czy grafiką komputerową. Tak sobie wyobrażam atak niedźwiedzia - coś przerażającego. Za żadne pieniądze nie zrobiłbym tego co Leo, nawet gdyby to było tresowane zwierzę. To najbardziej realistyczny atak niedźwiedzia na człowieka w filmie jaki dotąd oglądałem - i za to uznanie.
No coz... fakty sa takie, ze tworcy poblazliwie potraktowali DiCaprio w tym filmie wzgledem oryginalu. Faktycznie Glass mial o wiele powazniejsze urazy i rany niz jest to pokazane w filmie. I tak - niedzwiedz runal na niego swym cialem lecz zwierze zginelo od czegos innego niz jest to ukazane w filmie.
Mimo, że dla mnie za długie to było i za męczące, a sam nie oceniam obrazu za wysoko, to spróbuję wytłumaczyć, jak to widzę (takich scenariuszy też już było miliony, a sam DiCaprio ostatnio głównie w tego typu koncepcjach się przewija). Lekki spoiler - do zemsty nie doszło! Wszystko polegało na tym, by przechodził całe te bagno, tylko po to, by uświadomić sobie, że nie do niego należy zemsta, żeby jej zaniechać. To wszystko jest bardzo proste, nawet nie trzeba szyć grubymi nićmi, ani też bawić się w niedopowiedzenia... To wszystko już toczyło się w sferze duchowej, gdzieś poza światem realnym... Jak chcesz mogę podać więcej wskazówek, na teraz szkoda mi czasu, bo nie ma co bronić filmu, który nudzi i męczy przez 2 godzin tylko po to, żeby to wytłumaczyć "zaskakującym zaskoczeniem".
Jeśli miałbym się o coś przyczepić do Ciebie, to tylko o fakt, że musisz pooglądać więcej Discovery! W sumie nie samym Discovery człowiek żyje - zajrzeć na mapę i dowiedzieć się, że Wyoming czy Dakota znajduję się od Alaski tyle, co pewnie Twoje ciało się w tym życiu przemieściło i żadna to północ...
Gdyby uświadomił sobie, że "nie do niego należy zemsta, żeby jej zaniechać", to musiałby tu wystąpić wątek religijny (zemsta jest grzechem, ale wszyscy jesteśmy grzesznikami), lub indiańskie zmaterializowane wierzenia - a jak pisałem moim zdaniem nie miało tu miejsca żadne zjawisko "nadprzyrodzone", nie dostrzegłem wątku duchowego (tu chyba się zgadzamy co do powierzchowności). O tym, że reżyser nie miał na myśli żadnej duchowej przemiany, ani żadnej głębszej myśli, świadczy to, że w żadnym momencie filmu nie nastąpił przełom. Film jest jednolicie monotonny. Nic się nie zmieniło w Glassie po dramatycznym wydarzeniu. Gdyby nastąpiło coś takiego i w tym długim filmie nagle zmienia się dynamika, muzyka, klimat - wtedy nawet tytuł "Zjawa" miałby swoje uwiarygodnienie tak w fabule, jak i w klimacie. No i byłby mniej nudny.
Jeśli chodzi o znajomość geografii Ameryki Północnej to spróbuję nadrobić, choć konia rzędem temu, kto rozpozna po zdjęciach w filmie jaki to rejon Ameryki ;).
Po zdjęciach raczej nikt nie rozpozna, bo film był kręcony w Kanadzie, w prowincjach Alberta i Kolumbii Brytyjskiej, w Montanie, oraz w płd. Argentynie. Natomiast oryginalna akcja miała miejsce w Dakocie Południowej, w dorzeczach Missouri.
Co do tytułowej Zjawy, filmowcy wypowiedzieli się w tej kwestii.
"Revenant" to ktoś kto w powszechnym mniemaniu uznany jest za zmarłego, a ku zdziwieniu wszystkich, któregoś dnia pojawia się żywy. Nie jest to duch, ani upiór, ale człowiek, który powinien nie żyć, a żyje.
zgadzam się z tobą ten film obraża widzów.... sorki ale byłem kilka razy w górach i każdy kto jest w klimatach trekingu wie że coś tu śmierdzi... nie da powtarzam nie da się z gorączką latać po górach przy minusowej pogodzie i z wiatrem i co chwila lądując w wodzie... i nie wciskajcie mi tu kitu że to jego wola walki i chęć zemsty.... tylko początek filmu był ok