2,5 godziny męki :))). Mroczny, meczący, powolny. Naprawdę nuda i w dodatku bez większego sensu, bo doszło do zemsty i po to było męczyć widza tyle czasu? No i co z tego, że facet wspomina ciągle żonę? Że mu się pokazuje jako ta "zjawa"? Nie ma to nic do rzeczy w tym filmie. Brak fabuły, brak pomysłu, lenistwo intelektualne i Di Caprio też nie błyszczał. Już raczej Hardy lepiej zagrał.
Realizm przetrwania? Też nie, bo ci wszyscy ludzie mają jakąś dziwną tendencję do ciągłego moczenia się w zimnych rzekach i nie mają ani odmrożeń, ani nikt nie umiera na hipotermię :).
Scena z niedźwiedziem - to było całkiem niezłe i realistyczne, ale tyle samo jest niedorzeczności. Film chaotyczny, raczej bezsensowny, a jak będę chciał pooglądać krajobrazy jakiejś Północy, to włączę sobie Discovery ;).
Nie wiem czemu dałeś tylko 5. Faktem jest,że większość wydarzeń to bujda,ale filmy s-f to czysta fikcja przecież. A to jest film amerykański i produkcja ma się przynajmniej zwrócić a w tym celu ludzie muszą chcieć przyjść na film. Dobrze nakręcone sceny,ciekawa historia-trochę przydługa,ale więcej było męki na krótszym nowym "Poltergeist".Mnie się podobało na 9 a "Drogówki" nawet nie oceniłam,bo nie było za co.
Kochanie, strasznie mi przykro, że zawiodła Cię moja ocena tego filmu jako średni i że przez to producentowi nie zwrócą się jego koszty :).
Litości... :)))
Cała sala pełna, po 2 godzinach wiele osób opuściło salę, wiele zasypiało a na koniec większość twierdziła, że nuda i do bani i ja również tak myślę. Cóż reklama robi swoje, ocena na portalu też jest dla mnie zaskoczeniem!
Najbardziej i tak rozbrajają ludzie, którzy swoją opinię opierają o gust filmowy autora niż o meritum sprawy - historia na faktach, utopionych w morzu absurdów( moim ulubionym jest zasklepienie sobie rany w krtani przy pomocy prochu i podpalonych liści), wydłużone sceny wzdychania i ckliwych wizji głównego bohatera związanych z jego rodziną( mam wrażenie, że reżyser specjalnie przedstawił tyle scen w filmie, żeby ukryć nijakość filmowej relacji żona - mąż, syn - ojciec). Film cechuje dobra oprawa audio - wizualna, porządna gra aktorska i kiepski scenariusz. Produkcja byłaby lepsza gdyby nie obrażano inteligencji widza w co drugiej scenie i nie pobudzano na siłę emocji, wątkiem rodziny.
I o co w ogóle chodziło z poszukiwaniem córki przez tego indiańskiego wodza? Przyszedł do tych ludzi prosić o konie, dostał je, po jakimś czasie ukazuje się scena, uwięzionej przez tych samych ludzi kobiety indiańskiego pochodzenia i dialogu szefa załogi z jakimś gościem, gdzie pada kwestia: Przecież nie dałem im tych koni za darmo. Na końcu filmu się okazuje, że ta sama kobieta dołączyła do wodza i razem podróżują. Mam rozumieć, że wódz oddał swoją córkę, żeby dostać konie w celu jej odnalezienia, której szuka bo ją sprzedał?
"Mam rozumieć, że wódz oddał swoją córkę, żeby dostać konie w celu jej odnalezienia, której szuka bo ją sprzedał?"
Inna kultura, panie, inna kultura... Blade twarze nigdy nie pojmą wolnych synów prerii.
Chodzi o samą nieścisłość która miała miejsce wnioskując z twojego komentarza. On ją sprzedał, żeby jej szukać.Po co? Bo reżyser musiał mieć jakąś wymówkę dla głównego bohatera jak kradł konie od bandziorów i jakoś powiązać to z końcowym rozwiązaniem konfliktu tego złego z tym dobrym.
i do tego pływał w lodowatej wodzie w futrze kilka kilometrów, ledwie chodził żeby zaraz się wygrzewać w ogniu i biegać. Film się kupy nie trzymał.
Dlatego właśnie ten filom powinien dostać Oscara za zdjęcia i może charakteryzację. Nielogiczny scenariusz i przeciętna reżyseria zaprzepaściły szansę DiCaprio na Oscara, a szkoda bo też bym chciał, żeby w końcu otrzymał statuetkę która niewątpliwie mu się należy.
Facet nie "wspomina ciągle żony", tylko ma majaki, urojenia wedle mnie. Co do fizycznych aspektów, to faktycznie nie raz mi przez myśl przeszło,że to niemożliwe , niewykonalne itd, itp. i że zimno, i że mokro, i że głodno, i że choro, nie wnikam, bo determinacja i desperacja czyni z człowiekiem rzeczy niewyobrażalne. Zdjęcia fantastyczne plus muzyka, klimat super jak dla mnie oczywiście :) Tom Hardy przeszedł moje oczekiwania, Leonardo już dawno zasłużył na Oscara i jeśli nie dostanie go w tym roku, to jakbym była Sandrą Bullock, oddałabym mu swojego. Tyle. Pozdrawiam :)
"No i co z tego, że facet wspomina ciągle żonę? Że mu się pokazuje jako ta "zjawa"?" -> "revenant" z francuskiego oznacza kogoś, kto wrócił z tamtego świata, ożył; ducha, zjawę, kogoś, kto powrócił po długiej nieobecności, więc tu raczej chodziłoby o Glassa a nie o jego żonę...:)
Tytuł "Zjawa" to nie to sama co "Revenant". Przypominam, że oglądamy film w polskim kinie i komentujemy go na polskim portalu. Pan Glass wcale nie wrócił "z tamtego świata", tylko zwyczajnie przetrwał. "Z tamtego świata" były tylko jego halucynacje, których nieudolny reżyser nie potrafił połączyć z fabułą. Cały film jest opowieścią przygodową o panu Glassie - od początku do końca śledzimy jego walkę o przetrwanie, potem zemstę - gdzie tu jakieś "odrodzenie" czy "zmartwychwstanie"? Nic zaskakującego w tym pełnych "twardzieli" macho, którzy przetrwali nie takie rzeczy jak Glass. Zmartwychwstał to Jezus Chrystus, a nie Glass. Wyklepał się z ran jak każdy traper i nic więcej.
Reżyser Cię oszukał.
"Pan Glass wcale nie wrócił "z tamtego świata", tylko zwyczajnie przetrwał." - no to wszyscy wiemy ;p Ale zauważ, że "revenant" oznacza (podobno) też kogoś, kto powrócił po długiej nieobecności. Po drugie w pewnym sensie jednak ożył dla kapitana i pozostałych kompanów - w końcu myśleli, że nie żyje...Reżyser mnie nie oszukał :)
A tam myśleli, że nie żyje... Hardy na zaskoczonego nie wyglądał - przyjął "Zjawę" na klatę jakby się dopiero co pokłócili przy grze w karty ;).
Ja widzę podobieństwo filmu ,,Zjawa'' do filmu ,,Jeniec. Tak daleko daleko jak nogi poniosą''. Od początku wiadomo jak się film skończy i do czego główny bohater będzie dążył.
Wzięłam się za oglądanie tego filmu z wielką ochotą. Niestety rozczarowałam się i to bardzo.
Spotkałam się wcześniej z opinią, że z połowę scen w filmie można usunąć, bo nie mają wpływu na fabułę. Potwierdzam. Zdjęcia były piękne, ale spodziewałam się więcej akcji, a mniej fragmentów dokumentu przyrodniczego (zbliżenie na życie mrówek było największą przesadą). Leo zagrał świetnie, ale mam zastrzeżenia do samego bohatera i scenariusza - uważam, że ilość charczenia i czołgania się, które przewijają się przez połowę filmu, można by ograniczyć. Syn Glassa przez większość czasu, w którym się pojawia beczy i marudzi gorzej niż kilkuletnia dziewczynka, co nijak nie pasuje mi do obrazu walecznych Indian, ani stylu życia jaki prowadzi. Kolejnym aspektem jest sama fabuła, która fragmentami jest nielogiczna. Na przykład, dlaczego z Glassem zostawiają człowieka, który najgłośniej mówi, że chce się go pozbyć? Albo dlaczego Glass nie strzela od razu, kiedy jego podstęp pod koniec filmu się udał? Element zaskoczenia był tam przecież kluczowy...
Tak poza wszystkim rozbawiła mnie scena, w której Leo płynie na kłodzie w rzece ze względu na skojarzenia z "Titanic". Na przestrzeni lat zahartował się i już nie zamarznął w wodzie. Choć usłyszałam też komentarz, że nie było z nim baby i dlatego przeżył. ;)
jak się jest tępym to sie rozczarowało.... Nie wiem jak sie mozna rozczarować tym świetnym filmem.... ZERO nudy, tylko ciekawość, co będzie dalej.
Gościu, jeszcze raz psychopato napiszesz do mnie na priv, to zgłoszę twoje konto do zablokowania.
Bozesz Ty moj, tylu glupot w jednym filmie nie widzialem juz dawno. Rozumiem, ze film mialbyc zachowany w konwencji dramatu przygodowo-poscigowego (jak ja to nazywam) :) Jak Apocalypto czy chociazby Valhalla rising, do ktorych ten film wogole sie nie umywa. Dla przykladu facet praktycznie martwy, w temperaturze grubo ponizej zera poprostu sobie plywa w lodowatej wodzie a potem jakos szybko sie suszy. Teraz gra aktorska. Najgorsze role Hardego i Leosia w ich karierach. Hardy zauwazylem wybral droge Nicolasa Cage. Ilosc nie jakosc. krotko ale na temat. W skali 1-10 dalem 4 za zdjecia. Moze jeszcze jedna uwaga jakos mi bylo strasznie zimno ogladajac ten film, siedzialem pod 17 kocami :) Pozdrawiam.
"Tyle głupot", a jedyny zarzut jaki wybrałeś to już chyba ten legendarny z pływaniem w zimnej wodzie. W sumie trudno się nie zgodzić, choć powiem szczerze, że jest to naciągane, bo o ile się nie mylę to pływanie w zimnej wodzie było tylko wtedy jak Glass był ścigany przez Indian, kiedy uciekał z tej pseudo jaskini. Swoją drogą reżyserzy powinni prześwietlić poczynania Beara Gryllsa, który przed podobnym pływaniem zdejmował ciuchy, a potem zakładał suche i wtedy rzeczywiście ma to większy sens. A tak poza tym to chyba nie doceniacie hormonu adrenaliny, który w podobnych sytuacjach potrafi zdziałać cuda. Co do gry aktorskiej to była na wysokim poziomie, chociaż z początku strasznie denerwował mnie ten bełkot Hardy'ego i czasami przesadzone jęki Leo.
Btw. dużo ludzi też pisze o tym jaki ten film nudny, jaki przewidywalny itd itp. No jak ma nie być nudny skoro pewnie przed seansem oglądaliście wszystkie możliwe trailery, teasery czy opisy filmu? Ja idąc na seans wiedziałem tylko tyle, że Glass będzie zostawiony przez kompanów po walce z niedźwiedziem i szczerze mówiąc nie nudziłem się ani chwili, choć trzeba przyznać, że film jest przydługi. Co prawda nie było spektakularnych zwrotów akcji, choć osobiście mnie podobał się ten fragment z końcówki filmu jak Glass wraz z kapitanem tropili Fitzgeralda, kiedy Glass ułamał gałąź a potem użył jej do sprostowania zwłok kapitana na koniu. A ja się głupi zastanawiałem po co mu ten badyl...
Film na pewno godny obejrzenia.
Film jest nudny, bo z każdą sekundą widz zdaję sobie sprawę, że główny bohater jest nieśmiertelny. Po pierwszej godzinie filmu można przewidzieć zakończenie i trailery nie mają tu nic do rzeczy. Skoro protagonista "wpół żywy" mógł sobie pozwolić na adaptację Johna Rambo, to cóż za problem dorwać antagonistę, chociażby na Marsie?
"Zjawa" to nie jego żona, tylko on sam... Powinien nie żyć, a przeżył i wytrwale podąża śladem swojego kata i mordercy syna.
Widzę, że chcesz obejrzeć Mandarynki i Wyspę tajemnic. Przez pryzmat filmów jakie oglądałeś do tej pory, wymienione filmy są nudne. Ja je lubię, ale Tobie odradzam.
Idz poogladac jakas komede romantyczna albo film akcji to sie nie bedziesz nudzic :>
cieszmy się zatem z czasów, w jakich przyszło nam żyć - mamy bowiem coś, czego nie potrafimy chyba docenić: ogrzewanie!!! ciepłe skarpety zdjęte z kaloryfera, gorąca woda lecąca z kranu, suche ubrania... faktycznie, oglądając bohaterów kąpiących się w lodowatej rzece, śpiących w zimnych i mokrych jaskiniach, idących w śnieżnej zamieci przez ciągnące się w nieskończoność stepy, przyjemnie jest się wtulić w kinowy fotel, ewentualnie w osobę siedzącą obok nas :)
Dzięki, bardzo fajne przemyślenia. Tak mam, kiedy przyłapuję się na narzekaniu jak to w tym naszym kraju źle się nam żyje. Wtedy przypominam sobie filmy z Powstania Warszawskiego, o wojnie, albo książki o rzezi wołyńskiej. I robi mi się strasznie głupio. Niemniej zawsze pamiętam, że los bywa ślepy, a człowiek nie zna dnia ani godziny. Tak jest po lekturze "Nienawiści" Srokowskiego, albo po obejrzeniu filmu "Niemożliwe", co uświadamia nam, że w jednej chwili sielanka może się zamienić w piekło.
Równie dobrze film mógł się nazywać "Stary człowiek i zima". Z jednej strony cieszę się że Leo dostał w końcu oskara ale z drugiej miał min. 10 lepszych ról zasługujących na niego nawet "Wilk..." był zdecydowanie lepszy.
Hardy i niedźwiedź - jedyne pozytywy tego filmu. Di Caprio miał niewiele grania - trochę czołgania, stękania, do tego jest jak człowiek kot, który umiera kilka razy i wraca do życia. Dziwna moralność kapitana, który najpierw nie robi nic dla ratowania 35 ludzi, by za wszelką cenę ratować jednego krytycznie rannego, ryzykując życie dziewięciu ocalałych.
Nareszcie czytam opinię podobną do mojej.
Film dobry ale bez przesady. Cały szum wokół niego jest irracjonalny a doszukiwanie się większej głębi, całkowicie zbyteczne. Owszem mamy tu ciekawy wątek zemsty i pięknie wyeksponowany związek człowieka z naturą jednak , moim zdaniem, nie ma w tym filmie nic zaskakującego, nowatorskiego. Całość jest przesadnie wydłużona i momentami, wręcz nudna.
Zawsze mnie rozbrajają te kłótnie na filmwebie i wytykanie kto ocnił X film na X gwiazdek.Tak jak by miało to znaczenie w "rozmowie" na forum pod zupełnie innym filmem.
Oho, kolega nie zrozumiał filmu. Akurat zemsta i żona jako zjawa nie miały w tym filmie pierwszorzędnego znaczenia. Natomiast cała ta wędrówka i błąkanie się, które wielu uważa za przeciąganie, było istotą tego filmu, za co mi się bardzo podobał. Moim zdaniem film jest źle opisywany na plakacie bo nie jest o facecie który szuka zemsty na ludziach - to tylko wątek poboczny. Dlatego większość ogląda ten film dla wątku który wcale nie jest ważny
No tak... Szkoda, że ten film nie trwał dalsze 3 godziny, to na pewno spodobałby Ci się jeszcze bardziej, a "istota" filmu bez fabuły jeszcze by wzrosła :). Może nawet taki tępak jak ja w końcu by go "zrozumiał", bo dla mnie widocznie za krótki :).
Nic dodać nic ująć - juz myslalam ze to cos ze mną nie tak skoro taki chwalony film, nominacje do oscarow itp a naprawde rozczarowywuje. Ja jeszcze mam 70min tej męki ale nie wiem czy przetrwam :p co za koszmar
Powiem tak nie mój gatunek widocznie bo strasznie sie wynudzilem, jedyny pozytyw jak dla mnie to jakosc zdjec.
Dla mnie film zdecydowanie za długi i mało wiarygodny, ale ładnie przedstawiony i fajnie zagrany. Ale dla mnie o sile filmu przemawia to ile czasu po jego obejrzeniu jeszcze o nim myślę, albo w przypadku kina rozrywkowego jak bardzo chcę go znowu obejrzeć. W przypadku zjawy ani nie skłania do refleksji, ani nie chce się siedzieć 2,5h jeszcze raz. Stąd moja ocena 5/10. Film to nie tylko ładne widoki, musi za tym stać fabuła i postacie, a w przypadku filmu o przetrwaniu powinien iść też realizm. Niestety tutaj tego zabrakło. Uważam natomiast, że sama rola Leo jest w tym filmie wybitna i że jest to jedna z zalet filmu.
W zasadzie zgadzam się, co ogólnego odbioru filmu jako filmu, na który przecież nie tylko składają się kadry, muzyka i poświęcenie aktorskie. Doceniam jednak zdięcia w tym filmie, dają one klimat i trochę realizmu. Nie chodzi tylko o to, że na Discovery są równie dobre, czy nawet lepsze ujęcia przyrodnicze, ale o to, że inaczej kręci się film przyrodniczy a inaczej dramat z istotnymi elementami krajobrazu. To nie tylko filmowanie krajobrazu, ale uchwycenie krajobrazu w kadrze razem z bohaterem i sceną. Dodatkowo w filmie bardzo podobała mi się muzyka, która te sceny podkreślała. To wszystko plus arcymistrzowska gra Hardego i wielkie poświęcenie dla roli DiCaprio spowodowało, że jednak dałem 7.
Bardzo się wahałem co do oceny i dalej nie wiem czy jej nie zmienię, ale muszę jeszcze co najmniej raz obejrzeć. Dlatego, jak napisałem na początku, zgadzam się z założycielem tematu i i innymi tutaj, że filmowi wiele brakuje i pewnie jest dlatego, że film cały czas był zapowiadany jako arcydzieło, a jest co najwyżej dobry czy tam niezły. Zgadzam się i z tymi, którzy uważają go za średni i z tymi co za dobry. Na pewno jest grubą przesadą dawać mu ocenę 1 czy 2, to to już jest hejtowanie, albo myślenie zerojedynkowe, ponieważ Zjawa zasługuje przynajmniej na ocenę 4 5 z powodów, które tu wymieniłem.
Pozdrawiam wszystkich.
PS Coś jeszcze mi przyszło do głowy. Ze Zjawą jest trochę jak z Avatarem (przynajmniej dla mnie), wielkie nagłośnienie, niesamowita forma, ale czegoś brakuje.
Z góry przepraszam fanów tego filmu. Sam uznałem go za niezły.
I tak dałeś dużo gwiazdek, ja z litości dorzuciłam jedną za zdjęcia. I na tym koniec. Strasznie słabiutki film... Za to cholernie przereklamowany!
Czytam te komentarze i dochodzę do wniosku, że w przypadku jakiegoś kataklizmu nie mamy co się martwić o możliwość wymarcia Polaków, wszak mamy tu tylu specjalistów od survivalu - zarówno po stronie fanów jak i antyfanów filmu :)
A co do samego filmu -mnie on rozczarował. Spodziewałem się świetnego kina a film był co najwyżej dobry. Fajnie, że Di Caprio dostał w końcu Oskara, ale to trochę tak jakby Real Madryt wygrał Ligę Mistrzów po finale z Odrzanką Bździszewo.