Urocze strasznie. Baśniowe, klimatyczne, bardzo elegancko poprowadzone - no i te efekciki! :) Pewnie, możnaby się spierać, że niektóre rzeczy nie wyszły tak pięknie, jak wyjść miały - ale w końcu Lang uczył się kina dopiero. Kilka scen powala - również wizualnie. Na przykład "miniaturowa armia" maszerująca u stóp czarodzieja, albo tenże pan zamieniony w kaktus. Strasznie urocze i proste przede wszystkim.
Jakby nie było, Lang zrobił film kolorowy. :P Na pewno wolę taką prostotę niż łopatologię "Metropolis" i nadużywanie pseudosymboliki. W "Zmęczonej Śmierci" podoba mi się jeszcze jedno - poczucie humoru. Zauważcie, w jaki sposób reżyser portretuje kolejne środowiska, w które się zanurzamy - no bajka, po prostu bajka.