Z mojej perspektywy to jedyny film o zombie który nosi znamiona horroru. Zamknięte oczy, oszczędność w ruchu rąk i niesamowicie organiczna charakteryzacja robią robotę. Do tego ten starannie schoreografowany chód przypominający fizyczną ludzką imitację stop motion.
Zgadzam się również ze stwierdzeniem, że to najlepiej wyreżyserowany film Fulciego (choć momentami niechlujny montaż ściąga nieco odbiór w dół).
Charakteryzacja jest taka, że można palce lizać jak zombiaki w domu przy żonie doktora.
Scena podwodna faktycznie intrygująca. Zaczynając od sequela Szczęk, przechodząc w horror (nagłe spotkanie zombie z kobietą było niezłym zagraniem) a następnie w musical (taniec zombie z rekinem) by zakończyć komedią (zombie nie mógł ugryźć rekina bo się mu pysk ślizgał na rybim śluzie, a rekin tuz po odgryzieniu ręki zombie natychmiast ją rekin wypluł, bo to nieświeże gnijące mięso).
Aktorstwo się w ogóle nie kleiło, może poza Johnsonem w roli doktora - jedynej postaci, ktorej oczy cokolwiek wyrażały.
Muzyka za to jedna z mocniejszych stron filmu.
7/10