CANNES 2025: "Partir un jour", czyli nie sądźmy festiwalu po filmie otwarcia (recenzja)

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/CANNES+2025%3A+%22Partir+un+jour%22%2C+czyli+nie+s%C4%85d%C5%BAmy+festiwalu+po+filmie+otwarcia+%28recenzja%29-160998
CANNES 2025: "Partir un jour", czyli nie sądźmy festiwalu po filmie otwarcia (recenzja)
78. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes rozpoczął się z wysokiego C… chciałoby się napisać. Na razie jednak tylko się rozpoczął. Na otwarcie imprezy pokazano francuski musical "Partir un jour" w reżyserii Amélie Bonnin. Daria Sienkiewicz pisze, dlaczego od teraz na Lazurowym Wybrzeżu może być już tylko lepiej. Przeczytajcie naszą recenzję. 

Fragment recenzji filmu "Partir un jour" znajdziecie poniżej. Cała jest dostępna na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ.

A wszystkiego, co warto wiedzieć o tegorocznej edycji festiwalu w Cannes, dowiedzie się POD LINKIEM: Co trzeba wiedzieć o imprezie? Filmweb już na posterunku.


recenzja filmu "Partir un jour", reż. Amélie Bonnin


Cukier i inne namiętności
autorka: Daria Sienkiewicz

Cztery lata temu festiwal filmowy w Cannes otworzyła samoświadoma komedia grozy o zombie i kinie klasy Z ("Cięcie!"). W następnych edycjach zobaczyliśmy kolejno: pseudofeministyczny romans kostiumowy dumnej przeciwniczki ruchu #metoo ("Kochanica króla Jeanne du Barry"); naprawdę udaną metanarracyjną satyrę na cancel culture i Hollywood od francuskiego mistrza figlarstwa ("Drugi akt"), aż wreszcie, w 2025 roku, boomerski debiut opowiadający o kolejach życia i gotowaniu w wersji europop. Co z tego wszystkiego wynika? W zasadzie nic – poza tym, że film otwarcia najbardziej prestiżowego festiwalu na świecie to niemal zawsze strata czasu, zawód lub nieśmieszna pomyłka, kończąca się gorliwymi modlitwami krytyków o to, aby przyszłe produkcje w terminarzu okazały się już tylko lepsze. Tak właśnie jest z "Partir un jour" – mdłym, choć momentami zabawnym melodramatem Amélie Bonnin, który w pierwszych minutach filmu nieoczekiwanie przeobraża się w wykręcający wnętrzności z krindżu musical. "Alors on danse!" – śpiewa bohater już w pierwszej scenie, ale na sali kinowej, o dziwo, nikt nie chce tańczyć…


Być może to głośna premiera "Emilii Perez" Jacques'a Audiarda na zeszłorocznym Cannes zainspirowała i zmotywowała debiutującą reżyserkę, by sięgnąć po gatunek musicalu, a "Partir un jour" to jeden z pierwszych symptomów tej ogarniającej Francję muzyczno-filmowej obsesji. Miejmy jednak nadzieję, że nie. Oglądając "Partir un jour", ma się bowiem wrażenie, że wstawki śpiewno-taneczne zostały dopisane w scenariuszu gdzieś na szarym końcu produkcji, po tym, jak ktoś doradził Bonnin i jej współscenarzyście Dimitriemu Lucasowi, że jeśli to zrobią, całość wyjdzie na pewno bardziej świeżo, żywotnie i ciekawie. Spoiler: stało się na odwrót. Reżyserka, zupełnie jak protagonistka filmu – Cècile (Juliette Armanet) – nie wie, czy słuchać się głosu rozsądku czy serca. Wszystko, co w filmie pozuje na młodzieńcze i pełne werwy, podszyte jest sentymentalizmem i lękiem przed kryzysem wieku średniego. Wynika to właściwie już z samej linii fabularnej: Cècile, laureatka słynnego kulinarnego reality show i szefowa kuchni ekskluzywnej restauracji w Paryżu, niemal jednocześnie dowiaduje się, że jest w ciąży, a jej ukochany tata po raz trzeci otarł się o śmierć. 

Całą recenzję filmu "Partir un jour" można przeczytać TUTAJ.