Maciej Satora i Maciej Niedźwiedzki dzielą się wrażeniami po obejrzeniu najnowszych filmów Tarika Saleha i Jafara Panahiego. Pierwszy pokazał w Cannes ostatnią część swojej trylogii kairskiej – "Eagles of the Republic" z Faresem Faresem w roli głównej. A Panahi zmierzył się z tematem zemsty i sprawiedliwości w "In Simple Accident". Fragmenty obu recenzji znajdziecie poniżej. I follow you autor: Maciej Satora
Jeśli kino to faktycznie archiwum przeszłości, plakaty filmowe pełnią funkcję zachęty, by nigdy się z nią nie rozstawać. Pewnie właśnie dlatego "
Eagles of the Republic", trzecia i ostatnia część trylogii kairskiej
Tarika Saleha, zaczyna się od ujęć ich pofałdowanych, zniszczonych przez deszcz faktur. Ekran wypełniają artystycznie zróżnicowane ilustracje – kolorowe i ręcznie malowane, są oczywiście dziełami samymi w sobie, jakich nie sposób już zobaczyć w dzisiejszych egipskich kinoteatrach. W najnowszym filmie twórcy "
Chłopca z niebios" mają też jednak dodatkową funkcję: przypominać o wspaniałej tradycji narodowego przemysłu, przejętego gwałtem przez funkcjonariuszy politycznej propagandy.
Malowane wspomnienia minionej egipskiej kultury
Saleh sprytnie zestawia z jej zepsutą filmową teraźniejszością. Na współczesnym planie mężczyzna i kobieta stykają się sugestywnie odpalonymi końcówkami papierosów. Choć ta "scena godna Antonioniego", jak powie o niej zza kadru reżyser, dużo bliższa jest reklamie batoników niż poetyce dzieł autora "
Czerwonej pustyni", grający w niej George Fahmy (
Fares Fares) zdaje się spokojny o jej powszechny odbiór. Intuicja nigdy go nie zawodzi, pozwalając na wierne trzymanie się naczelnej zasady zawodowej: za wszelką cenę nie robić złych filmów. Sukcesywna realizacja postanowienia zapewniła mu w kraju status idealizowanego bożyszcza tłumów, nawet jeśli prywatnie Fahmy ma za uszami grzeszki skrupulatnie ukrywane przed obiektywami fotoreporterów. Spotyka się z dziewczyną w wieku swojego syna, z żoną dzieli go cicha separacja, nie chodzi do meczetu, mieszka wystawnie i imprezuje "po amerykańsku". Ten prestiż oraz styl życia mogłyby łatwo posłużyć jako materiał na hollywoodzką opowieść o biograficznych wzlotach i upadkach jakiegoś rozchwytywanego aktora. Kino
Saleha woli je jednak wykorzystać do własnych celów – kolejnej ostrej krytyki mechanizmów państwowej inwigilacji, a szerzej – bezwzględności reżimu, jak nowotwór toczącego społeczeństwo współczesnego Egiptu.
Reżyser po raz trzeci – tak samo jak w "
Chłopcu z niebios" czy wcześniejszym "
Morderstwie w hotelu Hilton"– realizuje swój cel przy pomocy narzędzi kina gatunkowego. Jego "trylogia kairska" mogłaby równie dobrze nazywać się "trylogią kryminalną", bo bardziej niż sama stolica, to właśnie śledztwo, tajemnica i poczucie nieustającego zagrożenia pracują na obraz relacji twórcy z krajem pochodzenia. Inaczej jednak niż w przypadku dwóch poprzednich odsłon, "
Eagles of the Republic" wprowadza gatunek raczej jako konsekwencję fabularnych wydarzeń, a nie konwencję, której odgórnie podporządkowany jest film.
Całą recenzję filmu "Eagles of the Republic" można przeczytać TUTAJ. Kara i zbrodnia autor: Maciej Niedźwiedzki
Na pozór całkowicie zwyczajna, powszechna sytuacja. Małżeństwo z kilkuletnią córką wraca wieczorem do domu, ale awaria samochodu zmusza ich do pilnego podjechania do pobliskiego warsztatu. Jeden mechanik ochoczo proponuje pomoc mężczyźnie (
Ebrahim Azizi). Drugi, przyglądający się z oddali Vahid (
Vahid Mobasheri), rozpoznaje w niespodziewanym kliencie komisarza irańskiej policji, który torturował go w trakcie przesłuchań po antyrządowych protestach. Vahid ciągle utyka, a przez ból pleców i uszkodzone nerki porusza się z nieukrywanym trudem. Sam mówi o sobie, że nie skrzywdziłby muchy, ale potrzeba zemsty może złamać nawet najtrwalsze moralne kręgosłupy.
"
Un simple accident" to kino niepokoju, traktat o społecznej destabilizacji, korupcji i braku zaufania.
Jafar Panahi zastanawia się nad istotą sprawiedliwości i czym różni się ona od zemsty. Nad tym, jak daleko może się posunąć jednostka, i czy powrót, bez żadnych strat i kosztów, jest w ogóle możliwy. W najszerszym, uniwersalnym planie to zderzenie autorytarnej władzy z zawistnym obywatelem. To jedna iskierka, poboczny przypadek. W tle jednak od dawna płonie las.
Vahid musi reagować spontaniczne, nie może zwlekać z decyzją. Emocjonalny impuls i siła bolesnych wspomnień przyćmiewają racjonalne myślenie. Najpierw więc decyduje się śledzić komisarza, potem podstępem go uprowadzić i dokonać vendetty. Szkopuł w tym, że Vahid nie jest w stu procentach przekonany, że schwytany mężczyzna to znęcający się nad nim wcześniej Eghbal, znany jako The Peg Leg. Podobieństwo jest wyraźne, ale to przecież za mało. Vahid chce mieć pewność. Ale, żeby ją uzyskać, musi pokazać swojego zakładnika jego kilku innym potencjalnym ofiarom.
Całą recenzję filmu "In Simple Accident" można przeczytać TUTAJ.