KINO: Judd Apatow: zmiana warty

www.kino.org.pl /
https://www.filmweb.pl/news/KINO%3A+Judd+Apatow%3A+zmiana+warty-39526
Bezkrólewie trwało dość długo: amerykańska komedia od wielu lat pozbawiona była punktu ciężkości - talentu, który stanowiłby punkt odniesienia i znak naszego czasu (Jim Carrey dobrowolnie abdykował z tej pozycji, zanim na dobre ją zajął). Brakowało grupy twórców podobnie myślących i śmiejących się tak samo - jak bracia Marx, jak stały zespół Mela Brooksa, jak wybitni komicy związani z programem "Saturday Night Live", którzy w latach 70. i (zwłaszcza) 80. przebudowali ekranowe poczucie humoru w USA. Wydawało się, że Steve Martin, Dan Aykroyd, Bill Murray i Harold Ramis nie znaleźli godnych następców; "Dzień świstaka" (1993) w reżyserii tego ostatniego jest (z dzisiejszej perspektywy) filmem niemal elegijnym, arcydziełem pewnego typu humoru, który nagle okazał się nazbyt wyrafinowany, by kupiła go nowa nastoletnia publiczność. Dla Ramisa i jego kolegów zgrywa i inteligencja wzajemnie się nie wykluczały, wulgarność i finezja były równorzędnymi składnikami komedii - tymczasem młodzież, która stała się głównym "targetem" wielkich wytwórni w drugiej połowie lat 90., oczekiwała przeważnie tylko pierwszego z tych składników.

Już-już wydawało się, że Amerykanie będą musieli przyznać prymat Brytyjczykom - Edgarowi Wrightowi,,Edgar Wright/o> i Simonowi Peggowi (szczwanym lisom od "Wysypu żywych trupów" i "Hot Fuzz"), gdy nagle - w ciągu trzech miesięcy - odbyły się premiery dwóch filmów z kuźni Judda Apatowa. "Wpadkę" Apatow napisał i wyreżyserował, a "Supersamca" - wyprodukował (za kamerą stanął Gregg Motola). Zdarzyło się coś niespotykanego od dawna: i publiczność, i krytyka zareagowała entuzjastycznie na współczesną amerykańską komedię. Frekwencja i prestiż zlały się w jedno; już dziś wiadomo, że "Wpadka" będzie jednym z Oscarowych faworytów (jako film poważniejszy z dwójki ma większe szanse, pamiętając o konserwatywności Akademii).

Jest rzeczą zdumiewającą, że fenomen Apatowa wyrasta z gatunku najbardziej (i jak najsłuszniej) wzgardzonego: z - by tak ją nazwać - komedii hormonalnej w typie "American Pie"", "Ostrej jazdy" i ich licznych klonów. Każdy krytyk może, jak sądzę, precyzyjnie wyliczyć godziny, jakie musiał przecierpieć na pokazach podobnych produkcji - a jednak to właśnie one i wypracowane tam schematy (przede wszystkim zaś ich bohaterowie) okazały się źródłem inspiracji dla komediowego talentu Apatowa i jego stałych aktorów. I o ile wyświetlany swego czasu także u nas "40-letni prawiczek" był zaledwie wprawką reżyserską, nazbyt epizodyczną w konstrukcji, to dwa nowe filmy świadczą o ogromnym postępie. Apatow jest coraz lepszy w różnicowaniu nastrojów i w przeplataniu obscenicznego (i bardzo w swej obsceniczności śmiesznego) dialogu błyskotliwymi obserwacjami obyczajowymi godnymi najlepszych, m.in. Allena (np. "Nasz ślub zakończył się seksem grupowym, tyle że ja nie należałem do grupy").

Zarys fabuły "Supersamca" brzmi podejrzanie znajomo: dwaj kumple z liceum chcą wreszcie stracić dziewictwo, zobowiązują się dostarczyć alkohol na imprezę organizowaną przez dwie seksowne dziewczyny, w nadziei - oczywiście - na więcej. Po drodze wpadają w przeróżne (nie zawsze apetyczne) tarapaty, etc. Banalny materiał ulega jednak przekształceniom; co chwila czeka nas niespodzianka, a największą jest nagła zmiana tonacji w finale - z farsy przeskakujemy w delikatny obraz kończącego się dzieciństwa, pierwszych wyborów i nieuchronnych pożegnań.

"Wpadka" (jako się rzekło) jest poważniejsza z tej dwójki. I choć punkt wyjścia wydaje się mało frapujący - para nieznajomych spędza razem noc, wkrótce się okazuje, że kobieta jest w ciąży - Apatow nie boi się podążać za swoimi bohaterami także w rejony dalekie od farsy. Są w tym filmie sceny bezsilnego gniewu, gwałtownych nieporozumień i cichej, skwaśniałej małżeńskiej wojny. Stawką jest tutaj nie tylko śmiech widowni z oczywistego kontrastu (ospały leniuch Ben i ambitna dziennikarka Alison); chodzi o ujawnienie pewnej dosyć bolesnej prawdy o naszych czasach i nas samych.

To coś zupełnie nowego w amerykańskiej komedii romantycznej. Po pierwsze, nie pada tu pytanie o możliwość bądź niemożliwość życia "długo i szczęśliwie". Po drugie, nikt nawet nie wspomina o takich zjawiskach jak mityczna druga połówka czy choćby ten jeden jedyny (jedna jedyna). Po trzecie, pojawia się ciąża, o której większość bohaterów komedii romantycznych w ogóle nie myślała, tak bardzo byli zajęci wszystkim innym. "Wpadka" (tytuł mówi sam za siebie) jest potężną reakcją na kulturę uwolnioną od konieczności prokreacji, kulturę związków i ich nieskończonego tasowania, redefiniowania i kontemplowania. Ta kultura znalazła swój finalny (i najdoskonalszy) produkt w serialu "Seks w wielkim mieście": wielkiej, rozpisanej na 94 odcinki celebracji erotycznej MOŻLIWOŚCI, braku zdecydowania, dryfowania po powierzchni życia w stanie permanentnego być może.

To, co "Wpadka" czyni popisowo, nie kwalifikuje się jako antymodernistyczne bicie na alarm, nawoływanie do odwrotu czy kaznodziejstwo.

Apatow proponuje podejście własne, będące jednoczesną afirmacją moralnego wyboru (Alison urodzi dziecko, Ben zabierze się do roboty), jak i wahania, okresu bezdecyzyjnego, kiedy moralne wcale nie jest oczywiste i dopiero ulega uwewnętrznieniu. Wybór może być słuszny tylko wówczas, jeśli racja moralna mu właściwa jest rzeczywiście odczuta - tej intuicji przyklasnąłby zapewne sam Charles Taylor, choć dam sobie rękę uciąć, że nie wybiera się na "Wpadkę".

Wspomniałem aktorów: spośród dość licznej Apatowskiej trupy na pierwszy plan wyrasta zdecydowanie (nie tylko z racji postury) Seth Rogen. Rozdęty, z fizjonomią plasującą się dokładnie na przecięciu głupkowatości i uroku - udowodnił obydwiema rolami rozpiętość swojego talentu komediowego.

Jest we "Wpadce" cudowna scena, w której Ben rozmawia ze swoim ojcem - i owego ojca gra nikt inny, jak sam Harold Ramis. Relacja ojcowsko-synowska przekracza w tym momencie wymiar fikcyjny: oto jeden z tytanów anarchizującej komedii lat 80. - która ukształtowała pokolenie Apatowa i Rogena - spogląda na własne dziecko. Dziecko jest zagubione, bo nagle odkryło, że filozofia totalnej destrukcji autorytetów w imię wiecznego chłopięctwa (jak w sztandarowym "W krytycznym zwierciadle" i "Menażeria", 1978) nie sprawdza się w prawdziwym życiu. Ramis spogląda pobłażliwie i czule: sam wie, co to znaczy zmierzyć się z problemem odpowiedzialności (o niej traktuje "Dzień świstaka"!), ale wie także, jak ważne jest chwilowe choćby uwolnienie się od balastu powagi. Jest dojrzały: znalazł sposób na połączenie jednego z drugim.

Zadziwiające, że - jak udowadnia "Wpadka" - każde pokolenie musi przepracować tę samą lekcję o własnych siłach.

MICHAŁ OLESZCZYK

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones