"Wonder Woman" była jedną z największych niespodzianek box-office'owych ubiegłego roku. Wielu uznało, że jest to sygnał zmiany w kinie, gdzie w końcu znajdzie się miejsce dla kobiet w głównych rolach kasowych hitów. Dane opracowane przez grupę z Uniwersytetu Stanowego w San Diego temu jednak przeczą.
Badacze przeanalizowali 100 najlepiej sprzedających się w amerykańskich kinach filmów w ubiegłym roku. Okazało się, że tylko 24% wszystkich protagonistów stanowiły kobiety. Oznacza to spadek w porównaniu z rokiem 2016, kiedy ten wskaźnik wynosił 29%.
Z badania wyszło również, że kobiety we wszystkich rolach pierwszo- i drugoplanowych stanowiły 37%. Jest to identyczny wskaźnik do tego, jaki uzyskano rok wcześniej. Z 32% do 34% wzrósł za to wskaźnik postaci kobiecych, które w filmie wypowiadają przynajmniej jedną kwestię.
Odwiedzający kina więc wciąż w hitach częściej widzą mężczyzn, nie tylko jako głównych bohaterów, ale też w ogóle jako postacie, które mają cokolwiek do powiedzenia.
Co jednak ciekawe, jeśli za filmem stała kobieta (jako reżyserka lub scenarzystka), to wtedy liczba bohaterek idzie w górę. Protagonistki w takich produkcjach stanowiły 45% wszystkich główny postaci, 48% wszystkich postaci pierwszo- i drugoplanowych i 42% wszystkich postaci mających kwestie mówione.
Jeśli już kobieta pojawia się na ekranie, to w zdecydowanej większości gra ją biała aktorka (w 74% przypadków). Tylko 16% stanowiły Afroamerykanki, 7% Azjatki i zaledwie 6% Latynoski. Biorąc pod uwagę rosnącą liczbę mniejszości latynoskiej w Stanach Zjednoczonych, ten ostatni wskaźnik może zaskakiwać. Ale oznacza to i tak dwukrotny wzrost w porównaniu z rokiem 2016, kiedy Latynoski stanowiły tylko 3% wszystkich bohaterek filmowych.
W badaniu uwzględniono 2361 postaci pojawiających się w 100 najbardziej kasowych filmach 2017 roku. W badaniu nie uwzględniono produkcji zagranicznych.