Skończ z tymi kłamstwami



Informacja nadesłana
https://www.filmweb.pl/news/Sko%C5%84cz+z+tymi+k%C5%82amstwami%E2%80%A8%E2%80%A8-152088
Skończ z tymi kłamstwami


Ekranizacja bestsellerowej powieści Philippe’a Bessona ze zdobywcą Cezara - Guillaume'em de Tonquédec'iem oraz Victorem Belmondo, wnukiem słynnego Jean-Paula Belmondo, w rolach głównych.


Znany francuski pisarz wraca po latach do swojego rodzinnego miasta na zaproszenie wytwórni koniaku, która jego obecnością chce uświetnić 200-lecie swojej działalności. Poznaje tam dorosłego już syna swojego pierwszego partnera i największej miłości w życiu. Wracają wspomnienia z czasów, kiedy obaj mieli po 17 lat. Dawne emocje przeplatają się z nowymi.

Sprawdź, w którym kinie zobaczysz "Skończ z tymi kłamstwami"!


Przeczytaj wywiad z reżyserem – Olivierem Peyonem



Co skłoniło cię do adaptacji powieści Philippe'a Bessona?

Kiedy zostałem poproszony o filmową adaptację tej książki, jeszcze jej nie przeczytałem. Myślałem, że to po prostu opowieść o miłości w okresie dojrzewania, historia typu coming-of-age. Nie widziałem, jak mógłbym odnowić ten gatunek, skoro temat podjęto już w tak wielu filmach. Jednakże po przeczytaniu książki uznałem, że ta historia miłosna jest równie wspaniała, co tragiczna. To, co szczególnie przykuło moją uwagę, to druga część książki, która opowiada o spotkaniu Philippe'a Bessona z Lucasem – synem jego pierwszej miłości. Ostatecznie przekonało mnie to jedno zdanie wypowiedziane przez Lucasa: "Powinieneś zobaczyć to spojrzenie w jego oczach. Właśnie wtedy, w tym danym momencie, stałem się pewien, że wszystko to istniało: mój ojciec zakochał się w chłopaku". Chciałem opowiedzieć historię syna, który próbuje odkryć tajemnice swojego ojca i uczynić to spotkanie głównym tematem, centralnym punktem mojego filmu. Książka skierowana jest w stronę przeszłości, podczas gdy ja chciałem skupić się na teraźniejszości.

Mimo tragedii, w twoim filmie jest coś bardzo kojącego.

Miałem podobne odczucia, czytając książkę. Ale prawdą jest również, że chciałem opowiedzieć historię zbliżenia i zaspokojenia – jak to spotkanie pozwoli pisarzowi i synowi znaleźć słowa na milczenie ojca i uzupełni układankę, którą oboje trzymali w dłoniach. Celem było wyleczenie swych ran, by można było ruszyć naprzód.


Różnica między filmem a powieścią polega na tym, że na początku młody Lucas okłamuje Stéphane'a. Możemy zwrócić się do niego: "Skończ z tymi kłamstwami", zgodnie z francuskim tytułem filmu.

Kwestia kłamstw – tego, co ukrywamy przed innymi, ale także przed sobą – przewija się przez cały film, chyba nawet bardziej niż w powieści. W książce Lucas spotyka pisarza dwukrotnie: gdy ma dwadzieścia lat oraz gdy ma dwadzieścia osiem, po wieloletniej przerwie. Za pierwszym razem Lucas jest dość naiwny, niczego nie podejrzewa; podczas gdy za drugim razem dowiaduje się wszystkiego o przeszłości swojego ojca. Bardzo podobała mi się ta ewolucja w kierunku prawdy i dojrzałości, ale nie mogłem jej zachować w filmie, ponieważ chciałem, aby akcja rozgrywała się przez weekend. To właśnie stąd wziął się pomysł na manipulację Lucasa. Na początku Lucas wydaje się być ciepłą, słoneczną i niewinną postacią. Dopiero później, w drugiej części filmu, ujawnia swoje prawdziwe motywacje, odkrywa siebie.

Dlaczego wybrałeś Guillaume'a de Tonquédeca? To dla tego aktora niespodziewana rola.

Po pierwsze, Guillaume de Tonquédec ma coś, co przypomina Philippe'a Bessona – tę jego stronę podkreśliliśmy za pomocą kostiumów i fryzury. Jeśli chodzi o energię, emanują tą samą żywiołowością. I wiem, że Guillaume jest wspaniałym aktorem, ponieważ widziałem go na scenie. Podczas zdjęć nieustannie mnie zaskakiwał swoim genialnym kunsztem oraz zaangażowaniem w rolę. Myślę, że ten film przyszedł w odpowiednim momencie w jego życiu – i vice versa. Był dla mnie, jako reżysera, prawdziwym partnerem, co rzadko się zdarza. Ale to, co poruszyło mnie najbardziej, to widzieć, jak rośnie jego zrozumienie i więź z Victorem Belmondo w trakcie zdjęć. Czułem, jakby nie było już żadnej różnicy między tym, co działo się na planie, a tym, co widzimy na ekranie.


A co z Victorem Belmondo?

Szukałem młodego człowieka o jasnym i radosnym usposobieniu, kogoś nowoczesnego, kto czuje się swobodnie w świecie, w którym żyje, a jednocześnie potrafi być poważny i stawić czoła swoim demonom. Chciałem być zachwycony wybranym aktorem tak, jak Stéphane Belcourt jest oczarowany Lucasem. Nikt nie pasował do tego opisu, aż moja dyrektorka castingu wysłała mi zdjęcie Victora, nie podając jego imienia czy żadnych szczegółów. Kiedy zobaczyłem jego zdjęcie, pomyślałem: "oczywiście!" W rzeczywistości spotkałem go już wcześniej na pewnym festiwalu. Promieniował czymś magnetycznym, głębokim i inteligentnym.

Pamiętam, że rozmawiałem z nim przez około godzinę, zanim zdałem sobie sprawę, kim jest jego dziadek. To dość dziwne: dopóki tego nie wiedziałem, nie przyszedł mi na myśl Jean-Paul Belmondo, ale jak tylko się dowiedziałem, dostrzegłem powiązanie rodzinne. Victor zdecydowanie przypomina swojego dziadka, ale jednocześnie ma swój własny świat, coś, co jest dobrze zdefiniowane i może być tylko jego. Na zdjęciach próbnych był zachwycający, a potem zaskakiwał mnie dalej podczas zdjęć generalnych.

Jak postanowiłeś podejść do scen miłosnych, które odegrały kluczową rolę w tej opowieści?

Powieść bywa dosłowna i obrazowa, więc nie chciałem tego złagodzić. Opowiada o nauce i odkrywaniu siebie, a także o tym, jak seks jest częścią podróży ku miłości. Podczas gdy pierwsza scena nie wykazuje żadnej delikatności między dwoma bohaterami, chciałem, by później nastąpiła większa wrażliwość i radość. Chciałem pokazać, w jaki sposób czujemy pragnienie jednego ciała do drugiego oraz upojenie przyjemnością. Kiedy ci dwaj chłopcy są razem, nic innego nie istnieje.

To był pierwszy raz, kiedy kręciłem sekwencje seksualne, a nawet pierwszy raz, kiedy reżyserowałem historię miłosną. Byłem jednak przekonany, że będę umiał sfilmować sceny seksu, gdy tylko zostaną wybrani aktorzy. Czułem, że muszę polegać na ich energii, aby skonstruować scenę i ją wyreżyserować. Szalenie istotne było także uwzględnienie Juliena i Jérémy'ego w procesie twórczym, wyjaśniając im, co chcę zrobić i dlaczego, oraz akceptując ich sugestie. A te często były fantastyczne. Wolność, którą – mam taką nadzieję – da się odczuć w tych scenach, wynikała bezpośrednio z tego wzajemnego zaufania.

Czy to twój najbardziej osobisty film?

Nie wiem. Wszystkie moje filmy powstały z powodu tej samej potrzeby. Pomijając różne tematy, które poruszają, myślę, że każdy z nich opowiada o rozwoju więzi rodzinnej poza klasyczną jednostką rodzinną. Albo, odwrotnie, gdy istnieje klasyczna jednostka rodziny – pojawia się potrzeba odnalezienia siebie daleko od niej. Na pewno doskonale rozumiem, co musiał czuć Thomas. Ja także mogłem spędzić życie ukrywając swoje prawdziwe "ja", bo w przeszłości ujawnienie prawdy o sobie wydawało się nie do pokonania. Ale, w przeciwieństwie do Thomasa, miłość pomogła mi przezwyciężyć wstyd. Być może byłem także w stanie wyrazić siebie, aby moje dzieci nie orzekły kiedyś jak Lucas: "To, co najbardziej nas boli, to nie fakt, że ojciec kochał mężczyzn, ale że ukrywał to przez całe życie i był tchórzem aż do samego końca." Jednak głęboko rozumiem tego rodzaju rozdarcie, a tragedia Thomasa w dzisiejszych czasach jest nadal bardzo powszechna. Być może ten film jest sposobem, aby oddać mu hołd.

Cały wywiad dostępny na stronie: https://tongariro.pl/wywiad-olivier-peyon

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones