Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję
Relacja

CANNES 2022: Recenzujemy "IO" – konkursowy film Jerzego Skolimowskiego

20-05-2022 14:07
Po ponad trzydziestoletniej nieobecności w canneńskim konkursie mistrz Skolimowski wrócił na Lazurowe Wybrzeże z nowym filmem. "IO", jak wskazuje sam tytuł, to opowieść o osiołku. Czyli, tak naprawdę, o ludziach. Sprawdźcie, co o nowym dziele twórcy "Walkoweru" , "Fuchy" i "Essential Killing" sądzi Michał Walkiewicz. 

***


recenzja filmu "IO", reż. Jerzy Skolimowski


"Jak robi osiołek?"
autor: Michał Walkiewicz



Skolimowski płakał na Bressonie. Od tego najwyraźniej wszystko się zaczęło (a nawet, jeśli nie – nie psujmy pięknej anegdoty). Potem była wielka kariera, w Polsce i na obczyźnie, czas pełen wrzasku i wyciszenia, chwile wielkich sukcesów i sromotnych porażek, zaskakujących artystycznych zwrotów oraz gatunkowej żonglerki, tak obcej w naszej modernistycznej tradycji filmowej. A dziś Skolimowski do Bressona wraca. Jego "IO", film o onomatopeicznym tytule, od imienia pewnego osiołka i zarazem od dźwięku jego rżenia, to hołd dla francuskiego klasyka oraz luźna wariacja na temat jego przedostatniego filmu, "Na los szczęścia, BaltazarzeOpowieść o zwierzęciu, ergo – o człowieku. 

Osiołek Bressona dreptał przez świat niczym męczennik, w jego czarnych ślepiach odbijała się ludzka niegodziwość. Stawką była pokuta zwierzęcia za grzechy człowieka, co zamieniło prostą opowiastkę w uniwersalną przypowieść – w końcu bez względu na to, ile miejsca dla Boga wygospodarujemy w laicyzującym się społeczeństwie, osiołek może równie dobrze cierpieć za świeckie przewiny. Podobnie jest u Skolimowskiego, który zaczyna swoją historię w cyrku – osiołek jest tam bity i dręczony, ale spotyka się również z czułością bezimiennej dziewczyny (fantastyczna Sandra Drzymalska), która traktuje rozstanie niczym miłosną rozłąkę. Kiedy "wolność" tożsamą z widmem wycieńczającej tułaczki zwracają mu aktywiści, pytanie, co będzie dalej, staje się w zasadzie retoryczne. Mówiąc delikatnie, Skolimowski nie należy do reżyserów, dla których homo sapiens to krynica empatii oraz obleczona skórą, świetlista materia. 


Polska i Włochy, wyludnione miasta i zamglone wsie… Przed osiołkiem rośnie świat i maleją ludzie. Zwierzę idzie przed siebie – przez lasy, w których czają się myśliwi, szkoły dla niepełnosprawnych dzieci, w których staje się przedmiotem zaskakującej czułości, oraz pola bitwy prowincjonalnych kiboli. Skolimowski ilustruje tę wędrówkę kolażem najróżniejszych estetyk. Raz w dalekich planach króluje symetria rodem z filmów Roya Anderssona (która zaskakująco dobrze zgrywa się z obrazem prowincjonalnej bigoterii). To znów, jakby w hołdzie dla innej zwierzęcej odysei, czyli "Niedźwiadka" Jeana Jacquesa-Annauda, film bierze oddech dzięki zamaszystym panoramom. Czasem Skolimowski wrzuca nas w sam środek sennego koszmaru – z dziwacznymi ujęciami kamer oraz przesaturyzowaną czerwienią spowijającą ekran. Kiedy indziej zaprasza przed kamerę Isabelle Huppert, za którą kroczy ostra jak brzytwa, antymieszczańska satyra. Szwy są widoczne, ale chyba o to właśnie chodzi. Nie o skazaną na porażkę próbę oddania optyki zwierzęcia, tylko o podprowadzanie widza pod konkretne emocje. Jasne, czasem wiedzie to na mielizny – monumentalna partytura Pawła Mykietyna, pełna łkających smyczków, kruszącej mury elektroniki oraz innych trąb jerychońskich, to już eksces. Zazwyczaj jednak Skolimowski projektuje nasze emocje na zwierzę w subtelniejszy sposób. Jego film – na najniższym, narracyjnym poziomie – jest w końcu próbą odpowiedzi na pytanie: "co osiołek czuje?

Całą recenzję filmu "IO" w reżyserii Jerzego Skolimowskiego można przeczytać na karcie filmu TUTAJ


Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

powiązane artykuły IO

Najnowsze Newsy