Jak sadzicie czy Alan nadawałby sie do roli Bonda. Tak sie ostatnio nad tym zastanawialam i doszlam do wniosku ze jakies 10-15lat temu byłby calkiem niezly w tej roli. Agent 007 jest znany z romansów, Rickman tez grał w wielu milosnych scenach. Takie polaczenie moglo by byc calkiem ciekawe nie uwazacie. I do tego ten jego niesamowity glos i spojrzenie. Ech!
Z tego co wiem Rickman odrzucił rolę Alexa Trevelyana głównego czarnego charakteru w "Goldeneye" (przyjął ją Sean Bean).
Kto wie może nie chciał grać w Bondzie, a może wolał rolę samego Bonda. Jako Bond nie wiem czyby pasował, ale jako czarny charakter napewno (pamiętamy przecież jego kreacje w filmach "Die hard" czy "Robin Hood").
Hm, widzę, że ten temat jest już starszy, ale jak przeglądałam forum to nie mogłam się opanować i muszę coś napisać ;D
Osobiście jakoś nie widzę go w roli James'a Bonda. Nie wątpię, że poradziłby sobie z taką rolą, ale jakoś wydaję mi się, że to nie jest postać stworzona dla niego. Może jestem nieobiektywna, bo zwyczajnie nie przepadam za filmami z agentem 007 w roli głównej, ale... Rickman- Bond to jest mało zachęcająca wizja.
A ja zawsze widziałam go w jakimś filmie o Sherlocku Holmsie... gdyby taki teraz kręcili... pasuje mi do tej roli, sama nie wiem dlaczego :P
Własnie! o Sherlocku Holmesie! Choć moze jak Na Holmesa jest za mało energiczny. W ramach ciekawostki powiem, ze grał holmesa w jakiejś sztuce w teatrze :)
Szczerze mówiąc, to absolutnie nie wyobrażam sobie Rickman'a jako Bond'a:) Nie wiem dlaczego, ale po prostu mi do tej roli wybitnie nie pasuje. Tak jakoś analizując nawet jego filmografie, to te role są...zawsze mi słowa brakuje...oryginalne? Inne tak jakby, takich ekscentryków. Bond jest taki powszechny, znany, mało "inny". Bond byłby jakby plamą na filmografii, nie wiem czy mnie zrozumiecie, ale mam nadzieje że ujęłam w miare dobrze, to co mam na myśli:)
Za to ostatnimi czasy męczy mnie jakimbyłby Lecterem;) Wyobrażacie to sobie? A jeśli, to ciekawe jakby sie ułożyła cała reszta...taka rola zmienilaby coś? Co by bylo potem? Takie gdybanie...;)
konrii dlaczego nie ripostujesz fenix?? Czyżby zbrakło argumentów do walki? Może wytłumaczyłbyś się z tego w jakiś sposób? Ale że nie potrafisz, cóż, dlatego twoich słówek nie traktujemy poważnie:)
Chyba cię skrzywdziałam psychicznie w poprzednim teamcie, skoro piszesz mi na blogu swoje śmieszne komentarzyczki, w dziecęcym stylu, które nie robią zresztą na mnie najmniejszego wrażenia, ale uświadomić cię musiałam:)) I tak następne będę kasować;)
Ah...Może ci baby potrzeba, stąd to napięcie i agresja. Poszukaj w okolicy, a jak nie ma, to zapytaj się starszych kolegów, doradzą co zrobić:D
PS-Czy to przedłużanie samogłosek jest dowodem na jakieś komleksy? Jak sądzicie?;DDD
co mam ripostować jaki fenix nie wiem co do mnie rozmawiasz kobieto
która zyjesz harrym potterem 24 godziny na dobre
365 dni w roku
tylko harry harry haryyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy potter
reszta swiata dla ciebie nie istnieje !!!!!
ahahahaah
Po pierwsze, bardzo cię proszę, jeśli już musisz przeciągać samogłoski, to te w środku wyrazu z łaski swojej. Końcowych się ie przeciąga.
Po drugie: Kiedy ty wreszcie dowiesz sie, co to jest filmografia i rzucisz okiem na filmografię Alana? Bo jeśli umiesz liczyć więcej niż do sześciu, w co szczerze wątpię, to zrozumiesz, że Alan ma na koncie ponad 50 filmów.
Po trzecie, to jest forum dla ludzi, którzy znają się na filmach (tak sie przynajmniej reklamują), więc nie nmasz tu wiele do roboty.
Nie trawię "Bondów" i nie życzyłabym Alanowi takiej roli. Ale oddałabym wszystko, żeby był Hannibalem Lecterem...
Rozruszałam temat ;D
W każdym razie zgadzam się całkowicie z Aoibhegréine. Doskonale Cię rozumiem i powiem więcej: ujęłaś to idealnie. Bond to byłaby plama na jego filmografii (oczywiście, nie uwłaszczając niczego aktorom grającym agenta 007).
Serce mi się łamie jak widzę, że ktoś przez nazwisko Rickman rozumie tylko: Severus Snape. I chyba dałyśmy już wystarczająco dużo dowodów, że wcale nie żyjemy 24 godziny na dobę Harrym Potterem... Jeśli już to 24 godziny na dobę żyjemy Alanem Rickmanem, ale i w to wątpię, bo przecież potrafimy odróżnić rzeczywistość od fikcji etc.