A przed nią są takie aktorki jak Penelope Cruz, Sandra Bulock czy Katie Winslet, dramat. To bardziej pasuje na ranking popularności. Katharine Hepburn nie ma nawet 1000 głosów, a Ona obok Audrey najbardziej zasługuje na 1 miejsce.
Mnie też to boli, ale tu nie chodzi o to kto ma lepszy warsztat, więcej świetnych filmów na koncie itd. Nikt nie miał, nie ma i nigdy nie będzie mieć tego czegoś, czego ja nie umiem zlokalizować u Audrey a tym bardziej nazwać - ona byłam niezwykła w każdym znaczeniu tego słowa. Jakby pochodziła że świata baśni, nawet jako osoba prywatna. Kto jest lepszy? to nie ma znaczenia. W ogóle, Johnny Depp kiedyś na rozdaniu Oskarów powiedział:"Nie wierzę w rywalizację między aktorami..." też nie wierzę. Nie da się dobrych aktorów porównywać ze sobą - co najwyżej ludzi którzy kopiują innych - każdy jest indywidualny.
Oczywiście, że chodzi również o to, kto ma lepszy warsztat aktorski i zapisał się w pamięci widzów wieloma wyśmienitymi rolami - ile razy można powoływać się na to "trudne do zlokalizowania coś, co miała Audrey", a co jest niewymuszonym wdziękiem, eteryczną urodą, klasą i elegancją.
Ale żeby aktorkę nazwać wybitną i krzyczeć, że należy się jej pierwsze miejsce w rankingach jedynie dlatego, że ma ładną buzię i uroczy uśmiech ...?
Bo Audrey wybitną aktorką nie byłą. Była dobrą aktorką.
Swoją drogą, nie wiem, dlaczego użytkownicy tutaj tak się przejmują całym tym rankingiem ...
Oj nie zgodzę się tobą, Ona miała w sobie coś takiego magicznego, czego nie da się nazwać - i w jej przypadku nie jest to banał. Nie używam tego argumentu bezmyślnie, bo nie wiem co napisać. To co wyżej napisałaś jest w przypadku Audrey oczywiste. I uważasz że zrobiła karierę bo miała ładną buzie i była urocza? dam milion że takich było tysiące. I chociaż nie zgadzam się na pierwsze miejsce dla niej to uważam że była wybitną aktorką.
A gdzie napisałam, że to dzięki ładnej buzi zrobiła karierę?
Prawda jest jednak taka, że owa ładna buzia na pewno jej w karierze nie zaszkodziła, to oczywiste, ale chwilami zaczyna mnie już drażnić wszechobecne powoływanie się na "magiczny urok", który posiadała (chociaż nie zamierzam go kwestionować).
Aktorką była dobrą, nie wybitną, a bez dobrego reżysera czy scenariusza nie radziła sobie na planie, a już na pewno nie należała do grona tych, które, wystarczy, że pojawią się na ekranie, a ratują najgorszy gniot od kompletnej porażki.
Zagrała kilka dobrych, nawet bardzo dobrych ról ("Niewiniątka", "Historia zakonnicy, "Dwoje na drodze"), ale nie przesadzajmy.
Na pewno była aktorką która ratowała film. Tak uważam, a poza tym nikt tutaj nie poda magicznego uroku jako jedyny argument, po prostu miała w sobie coś takiego i dlatego zawsze się o tym wspomina. Ty po prostu masz inny gust niż ja.
I widzisz do czego być może doprowadził ten temat? Hepburn z pierwszej 10-tki spadła na 67 lokatę. Takie tematy nie są dobre.
Może i być na 200 dla mnie i tak jest w pierwszej dziesiątce!;) myślę, że ten temat mało miał z tym wspólnego.
Podejrzewam jednak, że ten temat dużo miał wspólnego ze spadkiem Hepburn. Gdy nie było tego bezsensownego tematu, Audrey świetnie się trzymała w pierwszej 10. A tu nagle ktoś się panoszy i wręcz żąda żeby osoba nie zasługująca na pierwszą pozycję, znalazła się na niej.
Nie dorastają do pięt ? Zapraszając Cię do znajomych miałam za poważniejszą osobę. To wielkie aktorki ( choć kłóciłabym się o Taylor ), ikony. A w szczególności Vivien Leigh - ideał aktorstwa. To ona skończyła Royal Academy od Arts, szkołę, na którą rocznie dostaje się około 38 studentów, to ona stworzyła niezapomniane kreacje Scarlett O'Hara czy Blanche DuBois. Elizabeth Taylor - strasznie pusta, rozpuszczona, zła kobieta w młodości, dama, kochanka, legenda kina później. Sama jej nienawidzę a jednocześnie uwielbiam. Stworzyła ona postacie w filmach, które na zawsze wyryły się w najszej podświadomości - Virginia Woolf, Kleopatra, Maggie Smith. Katharine Hepburn - prawdziwa dama kina, jego ikona, śmietanka, niezapomniana królowa, zła - dobra dziewczyna, ambitna. Ingrid Bergman - symbol cnót i zalet na ekranie, niezapomniana ''Anastazja'', ''Jesienna sonata''. Judy Garland była królową musicali. Rita Hayworth ambasadorką estrady. A Audrey ? Zdolną Holly, którą niestety zapamiętaliśmy z płytszych gatunków, bo nie rozwinęła skrzydeł, niestety.
PS: Ale w ''Śniadaniu u Tiffany'ego'' jest rewelacyjna i ten błysk w oku - młłła...
Uważam, że klasyfikacja filmów, aktorek, reżyserów pod względem dorobku,
warsztatu etc. jest bez sensu. To najzwyklejsze szufladkwanie.
A co do Audrey, zgadzam się w zupełności. Żadna aktorka nie dorównuje jej
pod względem klasy, uroku osobistego i wdzięku.
Dla mniej powinna byc osobna kategoria - coś w stylu najlepsza aktorka wszechczasów!!! ten ranking to kpina!!!
Audrey była i jest jedyna, niepowtarzalna, wspaniała i taka zawsze pozostanie - w naszych sercach, a nie w jakiś pieprzonych rankingach.
Dla niej powinna byc osobna kategoria - coś w stylu najlepsza aktorka wszechczasów!!! ten ranking to kpina!!!
Audrey była i jest jedyna, niepowtarzalna, wspaniała i taka zawsze pozostanie - w naszych sercach, a nie w jakiś pieprzonych rankingach.
Nooooo, Kate Winslet to na pewno wyzsza Liga jesli chodzi o aktorstwo. Moze Ci sie podobac Audrey z urody czy przez sentyment do starych filmow, ale jej gra byla co najwyzej poprawna. No i nie ma za ciekawego dorobku - grala glownie w lekkich, popier dolkowatych filmach.