Według mnie w obu rolach był genialny, bardzo charyzmatyczny i świetny aktor. Ciężko wybrać, bo to dwie zupełnie różne postaci, ale jednak Landa.
Zdecydowanie Doktor King Schulz. Dla mnie to on grał główną rolę w Django. Dziękiniemu film posiada tak fenomenalny klimat. Jego mimika twarzy, akcent. Dzięki jego cechom jego postacie są zajebiście charyzmatyczne.
Mimo wszystko Landa potrafił wg. mnie wzbudzić sympatię u widza (przynajmniej u mnie wzbudził). Oczywiście nie jest tu mowa o takiej sympatii jak w przypadku dra Schultza, trochę coś innego, ale obydwie role, z przesunięciem szali na stronę Schultza moim zdaniem mistrzowskie.
te dwie role różniły w sumie tylko kostiumy, grał dokładnie tak samo, oczywiście tak samo świetnie, ale niczym się te postacie nie różniły w sensie sposobu gry
Hmm.. ciężko powiedzieć, bo obydwie role kapitalne. Ja minimalnie stawiam na Schultza, ale to chyba dlatego żeby kogoś wybrać ;)
Dr Schultz jest postacią niezwykle pozytywną, nie ma osoby która by go nie lubiała. Natomiast Landa jest czarnym charakterem, człowiekiem złym a mimo to, przynajmiej ja, czuję ogromną sympatię do niego. Stawiam jednak na Schultza, być może przez to że cenię ciut wyżej 'Django' od 'Bękartów Wojny'.
Landa. Przecież cała scena u francuskiego farmera na początku "Bękartów..." to majstersztyk.
A Landa to przeokropny sukinsyn :)
Hans Landa, zdecydowanie, choć oczywiście rola dr Schultza też fenomenalna. Ale w 'Bękartach wojny' Waltz miał więcej pola do popisu i oczywiście wykorzystał to w 100%. W Django trochę ze względów oczywistych nie mógł zaprezentować tak dobrze swojego, moim zdaniem, najmocniejszego aktorskiego atutu - mimiki twarzy. :) No i teksty wypowiadane przez bohatera granego przez Waltza dla mnie były lepsze w Bękartach, gdzie właśnie mógł się wykazać, chociażby scena:
"That's a bingo! Is that the way you say: That's a bingo?
- You just say bingo
-BINGO!! HOW FUN!"
No i włoska scena przebija wszystko :D