Darren Aronofsky

8,1
6 262 oceny pracy reżysera
powrót do forum osoby Darren Aronofsky

Przereklamowany

użytkownik usunięty

Jeden z najbardziej przereklamowanych reżyserów. Nie znoszę jego pseudozangażownego "Reqiuem dla snu" czy "Pi". Irytujące ramoty w stylu 'Źródła' czy "Ciśnienia" (auotr scenariusza) tylko utwierdzają w przekonaniu, że ten pan jest najzwyczajniej overrated.Siemka.

Po "Requiem..." i "Wrestlerze" mam wrażenie jakby Aronofsky próbował na siłę udawać inteligentniejszego niż jest w rzeczywistości.

Złym reżyserem on nie jest, ale przesadą jest dla mnie nazywanie go geniuszem.

użytkownik usunięty
exile

Akurat Zapaśnik mu wyszedł natomiast Requiem dla snu straszna kicha

To już tutaj dotarła "prowokacja" ;/

lain_coubert

Nie wiem jak post u góry, ale mój wpis nie jest prowokacją.

Aronofskiego uważam za dobrego reżysera, ale geniuszem on nie jest. Każdy chyba ma prawo do wyrażenia swojej SUBIEKTYWNEJ oceny?
Nie istnieje coś takiego jak "obiektywizm".

exile

Ale ja przecież nie do Ciebie, tylko do Kuby.

A swoją drogą to tu na FW każdy się z każdym kłóci ;]

lain_coubert

Jeśli Aronofsky jest przereklamowany to proszę o wymienienie jakiegoś nie przereklamowanego reżysera, bo dla mnie Darren całkiem słusznie zbiera pochwały - "Źródło" jest dla mnie arcydziełem.

atique

Źródła nie oglądałem, ale po Requiem i Wrestlerze jakoś niespecjalnie mam ochotę na oglądanie innych filmów Aronofskiego.

Niemniej jednak kiedyś na pewno obejrzę i wtedy może zmienię zdanie.

exile

Zobacz, a zmienisz zdanie!

exile

Rekwiem jest według mnie jego najsłabszym filmem. Więc nie można na podstawie tego filmu oceniać reżysera. Pi.. arcydzieło dla osób z tego klimatu. Źródło... arcydzieło bezapelacyjnie.

exile

Biegnę Ci z odsieczą. Tak, przereklamowany. Może i wizualnie jego produkcje są bardzo dobre, lub genialne ("Źródło"), tak nie kryją nic głębokiego. Zmuszają do chwili refleksji (jakieś 10 minut), po której to dochodzimy do wniosku, że film był pusty.

atique

pokaż się!

atique

Widziałem tylko "Źródło" (nad czym ubolewam, "Requiem" w kolejce) i, przykro mi to mówić, nie zwaliło mnie z nóg, jak obiecywali niektórzy. Plus - czy pomysł na przesadzone wznoszenie się do Nieba / Boga / Słońca / Nirwany / Duszy Wszechświata nie jest wzięty z 2001: Odysei Kosmicznej Kubricka?

kilstrit

Nie jest.

erzet_3

A skąd takie info? :> Pytanie w zamierzeni miało być niemal retoryczne, przy zakończeniu czułem się, jakbym oglądał unowocześnioną wersję Odysei.

kilstrit

Zdajesz sobie sprawę, że to wznoszenie się to tylko alegoria do sposobu radzenia sobie z bólem, w tym przypadku po stracie kogoś bliskiego? I raczej nie nazwał bym tego per katharsis, bo nie o oczyszczenie duszy tu chodzi, a pogodzenie się z bólem, przyjęcie go. Postać wznosi się do gwiazdy, tak jak powiedziałeś - słońca. Ale nie byle jakiej gwiazdy, Xibalby o której była mowa w filmie. Coś nieuważnie oglądałeś Żródło, albo, jak to się mówi, patrzyłeś ale nie wiedziałeś.

exile

Obiektywizm istnieje :), polega na istnieniu zjawiska masowej tej samej opinii subiektywnej. Przerost formy nad treścią. Jak dla mnie zdecydowanie nie. Myśle że nawet odwrotnie. Jak dla mnie Darren nie skupiał się nad tym "w co ubrać film" lecz co przekazać. Możecie nie lubić jego filmów. Każdy ma prawo do swojego zdania, ale nie można by było chyba żyć i oglądać caly czas filmy typu "Hitman" czy "Rambo". Nie mówie że są złe, przeciwnie, kapitalne na relaksacyjny wieczór z rodziną po cieżkiej pracy, ale przychodzą też w życiu takie chwile w których szukamy czegoś więcej, czegos co ma nam dać odpowiedź w życiu na wiecznie zadawane pytania, a tutaj filmy Darrena sie sprawdzają jak rzadko które, (chyba tylko American History X może iść też w te strone, no może jeszcze Prestige). Czy manipuluję on ludźmi? myśle że osoby które zastanawiają sie nad tymi problemami napewno nie są manipulowane, gdyż posiadają swoją własną wizje świata, itd, itp a z jego filmów (zwłaszcza Źródło) wyciągają to dodatkowe coś, co trzeba. Pozdrawiam.

LGK

Jeśli obiektywizm jest tym, czym mówisz, że jest, to jest on, paradoksalnie - absolutnie subiektywny ;)
Dla tego jest dla mnie czymś abstrakcyjnym i odrealnionym.

Aronofsky, widać - stara się coś przekazać, ale zatrzymuje się wpół kroku. Mówi: 'narkotyki są złe' (mówię o Requiem), ale nie zadaje sobie pytania 'dlaczego są złe?', tylko traktując to jako absolut, stara się przekonać widza o jego prawdziwości, powtarzając ciągle: 'narkotyki są złe', 'narkotyki są złe', 'narkotyki są złe'...

Kino Aronofskiego posiada niewątpliwie pewne zalety, ale jest, moim subiektywnym zdaniem, zbyt nachalne.
Ja wolę mieć pozostawioną swobodę myśli.

exile

Co do Requiem, nie widziałeś chyba reakcji ludzi, którzy mieli do czynienia z dragami. Tu nie trzeba zadawać sobie żadnego pytania. pozdrawiam.

insane_87

Tylko głupiec nie zadaje pytań. (nie mam tu na celu obrażanie Ciebie)
Rzecz w tym, że naprawdę nic nie jest na tyle jednoznaczne, na ile wygląda, natomiast świat Aronofsiego jest perfekcyjnie czarno-biały.
Pozdrawiam

insane_87

To przynajmniej teraz wiem, dlaczego ten film (Requiem) nie zrobił na mnie njamniejszego wrażenia - nigdy nie brałam narkotyków.

exile

najwyrazniej nie zrozumiales przeslania. requiem nie jest o narkotykach, tylko o destrukcyjnej sile marzen. (requiem dla snu, czy requiem dla marzenia?)

radek8383

Dla mnie wymowa tego filmu jest wręcz zbyt jednoznaczna.

Co do marzeń, to przychodzi mi na myśl jedynie 'uśmiercenie' marzeń bohaterów - rzecz jasna przez narkotyki.
Mogę się mylić, gdyż film oglądałem stosunkowo dawno.

exile

tak, ale fakt, ze marzenia zostaja usmiercone przez narkotyki nie jest kluczowym.
wszyscy bohaterowie maja marzenia - matka, chlopak, jego dziewczyna i przyjaciel.
staraja sie je zrealizowac - tak, wybieraja, swiadomie, lub nie, rozne substancje, zeby dojsc do celu.
moim zdaniem film zadaje jednak pytanie: jak daleko mozna sie posunac, zeby zrealizowac marzenie i gdzie konczy sie ich realizacja, a gdzie zaczyna sie patologia.
inna kwestia jest skad te marzenia sie biora? z telewizji i oczekiwan rodziny?

radek8383

Mam rozumieć, że główni bohaterowie uciekają się do narkotyków, aby założyć pracownię krawiecką (jeśli dobrze pamiętam)??

radek8383

A czym niby stają się wspomniane marzenia, jeśli nie narkotykami? Na początku to tylko drobna myśl, jakaś zaczepka, muśnięcie, później staje się nieco bardziej rzeczywiste, bliższe, zaczynamy wierzyć, że kiedyś się spełni a gdy już jest prawie na wyciągnięcie ręki okazuje się..., że nigdy nie przestanie być marzeniem.
Zdaję sobie sprawę, że to bardzo uproszczony opis, ale niełatwo było mi znaleźć odpowiednie słowa, by opisać porównanie. Mam nadzieję, że rzuciłem na "głębsze przesłanie" nieco promyków słońca.

exile

Dobrze prawisz. "Jak będziesz brać to pójdziesz do piekła". Argumentacja, że trzeba zobaczyć reakcję ludzi co mieli styczność z narkotykami jest bzdurą. Taka sama jak tych co nie mieli. Aronofsky zrobił wręcz kino grozy. Niby na kim nie robi wrażenia przekaz, że jak będziesz brał to odetną ci rękę, wsadzą do łagru, zaaplikują elektrowstrząsy i wychędoży cię murzyn z brudną pytą a potem jeszcze wielkie grono dewiantów każe ci robić "ass to ass' i wszystko po to bo nie ma towaru w mieście. Trochę wyobarźni. Aronofsky nie wierzy w intelekt widza i jego empatię, aplikuje mu szok, obrzydzenie i grozę. Jeśli jest coś takiego jak terroryzm w kinie to on właśnie go uprawia. Ja go oceniam niziutko, nie dla tego, że jest słabym reżyserem, lecz dla tego, że jego obrazy pretendują do czegoś wyższego a w rzeczywistości widz jest traktowany przez niego jak głąb lub socjopata, któremu trzeba chamstwem i siłą do łba wkładać co jest na rzeczy. Poza tym zakończenia jego filmów rozczarowują. "Źródło" jest przerostem formy nad treścią. Naiwne, wydumane i zwyczajnie miałkie. "Zapaśnik" jest bez wątpienia jego najsubtelniejszym w przekazie i najlepszym filmem. Może dla tego, że nie jest moralizatorski i nie próbuje wznosić się na wyżyny czegoś "ponad" jak "pi" albo "źródło", bo te "wyższe" sensy mu umykają a przynajmniej zatrzymują się na nieszczególnie zaawansowanych etapach. Może dla kogoś jest to nowe i odkrywcze. Może ktoś poczuł się dotknięty i oświecony. Ja nie. Dla mnie jego filmy robią wrażenie na nastolatkach, lub mniej dojrzałych nienastolatkach. Wolałbym, by zajął się tematami nie wybujałymi, bo nie radzi sobie z nimi w subtelny lub subiektywny sposób. Warsztatowo, że tak to ujmę, jest zdolnym reżyserem, ale kino jakie uprawia albo mu nie wychodzi, bo nie potrafi czegoś przeskoczyć i okazuje się miałkie albo używa środków na zasadzie jak nie siłą to młotkiem a ja tego nie dzierżę jak pleśni.

Bonneville

To nie pierwsza Twoja wypowiedź, która wpadła mi przed oczy. Z każdej bije we mnie jedno wspólne wrażenie - zupełnie, ale to zupełnie brak Ci dystansu do ocenianych kwestii. Przede wszystkim nie rozumiem, dlaczego tak bardzo skupiasz się na niemożności znalezienia "czegoś głębszego". Skąd założenie, że cokolwiek takiego miało się znaleźć w jakimkolwiek filmie Aronofsky'ego? Może i faktycznie autor miał coś "głębszego" na myśli, jednak Ty w swoich słowach kompletnie spłycasz wszelkie treści, które dla innych widzów mogą mieć większą wartość. Wbrew pozorom nie dlatego, że brak im dojrzałości. Dojrzały człowiek szanuje drugiego człowieka, bez względu na to, czy ten ma ładnie rozstawione oczy względem nosa, czy nie. To samo tyczy się poglądów odmiennych od naszych własnych. U Ciebie trudno zauważyć choćby cień tolerancji czy chęci zrozumienia. Wybacz, że to napiszę, ale zaczynam Cię traktować troszkę jak takiego internetowego napinacza.

kondor82

Proszę bardzo, możesz mnie traktować jak napinacza. Jakoś będę z tym żył. Ja szanuję ludzi, szczególnie takich co myślą samodzielnie. Jeśli ktoś przyjmuje schematyczny pogląd, jedyny słuszny bo odgórnie narzucony, czy to przez Aronofskiego, czy też przez rodziców, szkołę albo kościół to sam siebie nie szanuje i tym samym nie zasługuje na mój szacunek. Dlaczego brakuje mi dystansu? Bo żyję w świecie ludzi, którzy nie myślą a przyjmują gotowe rozwiązania. Z mojej perspektywy jest to przerażające.

Bonneville

"Bo żyję w świecie ludzi, którzy nie myślą a przyjmują gotowe rozwiązania. Z mojej perspektywy jest to przerażające." - można napisać, że wyjąłeś mi to z klawiatury. Pozostaje tylko jedno pytanie: czy naprawdę warto zawracać sobie głowę ludzką ignorancją i próbować na siłę reformować całe rzesze? Nie lepiej nabrać nieco dystansu i skupić się na tym, co jest w naszym zasięgu? Nie mam nic przeciwko wyrażaniu WŁASNEJ opinii, ale nikt, powtarzam - NIKT nie dał nam prawa oceniania innych ludzi tylko na podstawie różnicy poglądów. Taka postawa wskazuje zbyt duże mniemanie o własnej osobie i stawianie się ponad ocenianych.

kondor82

Wszystko sprowadza się do genezy poglądów. Podatność na poglądy pokazuje historia. Większość ludzi nie stara się swoich wypracować a przyjmuje narzucone i gotowe status quo. Czyli wartości, wiarę, patriotyzm itp. Tak więc zazwyczaj widzę gotowe poglądy z łatwością przyjęte i nie widzę żadnych przeciwwskazań by takich poglądów u kogoś nie szanować. Gdyby ludzie więcej się zastanawiali, kwestionowali, pytali i nie przyjmowali bezkrytycznie schematów, żylibyśmy na niewyobrażalnie lepszym świecie. Więc proszę mi podać jeden słuszny argument, dlaczego miałbym szanować poglądy, które czynią ze świata smutny, ludzki grajdołek, pełen uprzedzeń, zabobonów, cierpienia i niewolnictwa.

Bonneville

Masz sporo racji, nawet nie wiem co mógłbym jeszcze dodać.
Pozdrawiam.

exile

B Z D U R A!
"Requiem..." to chyba przespałeś, mój drogi. Przecież przynajmniej połowa filmu odpowiada na Twoje pytanie: "Dlaczego są złe".

LGK

"Każdy ma prawo do swojego zdania, ale nie można by było chyba żyć i oglądać caly czas filmy typu "Hitman" czy "Rambo". "
Nie lubię Aronofskiego, ani filmów typu "Hitman" czy "Rambo". Aronofski wydaje mi się płytki i przereklamowany, zgodzę się tutaj z kilkoma przedmówcami. Pamiętam, że po "Requiem dla snu" pozostał mi jedynie niesmak. Wcale nie zmaga się z przeklętymi problemami. Ten film jest w moim odczuciu gradacją tandetnego dramatyzmu. Nie trzeba się jednak obrażać - niektórym właśnie taka estetyka może odpowiadać. I nie zamierzam wcale wartościować ludzi na podstawie ich gustu filmowego. Pojęcia takie jak "mistrz" czy "arcydzieło" straciły w ciągu ostatnich lat na wartości. Niezaprzeczalnie mistrzem jest dla mnie Tarkowski czy Bergman. Mistrzowskie są sceny z "Listy Schindlera", w których Spielberg podejmuje problem natury władzy (i nie tylko). Ale gra na emocjach i używanie w tym celu utartych schematów dalekie jest od mistrzostwa. Zwłaszcza, że chociaż film zapada w pamięć (w moim wypadku z powodu niesmaku, ale u niektórych, kto wie?) to czy w jakiś znaczący sposób zmienił czyjkolwiek światopogląd? A skoro nie, czy naprawdę jest tak "filozoficzny i głęboki"?

Może miał jedną poważną wpadkę - "Zapaśnik", ale takim "Źródłem" i "Pi" pokazał jak się buduje wspaniały klimat w filmie. Może nie geniusz ale na pewno bardzo dobry reżyser.

użytkownik usunięty
Kazioo

Tn post nie jest prowokacja, po prostu niektorym ciezko przelknac, ze ktos ma inna opinie na jakis temat i tyle. A "Pi" czy "Reqiuem dla snu" nie wzbudzily wiekszych emocji, "Pi" jest jakis niedorobiony, a "Reqiuem.." idzie w forme i potafi tylko szokowac widza, stosuje tez tam jakis zwykly szantaz emocjonalny. Forma zdecydowanie przycmiewa cokolwiek co chcial uwydatnic rezyser, bo chyba nie to ze narkotyki sa zle, o czym wszyscy wiedza. Po prostu pusty film, rezyer postawil na forme, moze niektorych to kreci, nie mnie.

Tu się z tobą nie zgodzę. Aronofsky wybrał specyficzną formę wyrazu. On tworzy tak zwane kino transowe. Gra na emocjach widza. Muzyka, obraz wszystko wciąga widza w przeżywanie filmu a nie analizowanie. Mi osobiście takie coś nie przeszkadza. Znam jednak wiele osób, które drażni taki szantaż emocjonalny i nie potrafią się wczuć. Uważają, że to tylko forma bez treści. NIE, treść też jest i jest ważna(nie że narkotyki są złe, ale pokazuje destrukcyjne dążenie do szczęścia np.), ale faktycznie forma spełnia tu bardzo ważną rolę. Można by rzec żec:" albo kochasz albo nienawidzisz".
Osobiście "Pi" i "Requiem" bardzo mi się podobały. "Źródło" to był jednak przerost formy na treścią i triumf "New Age'u".
Cieszy mnie zatem, że reżyser w "Zapaśniku" poszedł w stronę prostej historii. Oczywiście jest tam wiele elementów charakterystycznych dla jego twórczości. Geniuszem bym go nie nazwał, ale jest na pewno inteligentny, młody i ma swój styl, więc wszystko przed nim. Nie można mu na pewno zarzucić że jest komercyjnym chałturnikiem, jakich jest teraz niestety wielu.

smolgicu

Źródło? Znajdź w formie treść. Bo często w ten sposób jest przekazywana. Poza tym... ta moc muzyki Mansella w Źródle... leci od roku, wciąż ją lubię.

smolgicu

moge sie zgodzic.
jednak sztuka zawsze opierala sie na formie.
wybral taka, a nie inna, ale zrobil to dobrze. :)

radek8383

zawsze chodzi o to, zeby forma powodowala emocje.
to jest clue sztuki ;)
i tak ja oceniam filmy - czy mnie cos wz(rusza), czy nie.
ten film jest szantazem emocjonalnym, jak wiele innych arcydziel.
wlasnie sek w tym, ze dobry film ma Cie szantazowaac.
i jesli sie to udaje, to znaczy, ze jest dobrze zrobiony.

:)

Kuba_Rozroba argumenty proszę, ... bo piszesz o twórczości Arnofskiego ze jest niedorobiona, a moze po prostu nie zauwazyłeś ze na jego filmach należy się zastanowic?

użytkownik usunięty
mieszkoxxx

Widziałem wiele filmów rezyserów, którym mógłby czyścić buty. Cenię ironię, subtelnośc,dystans do siebie, wzbudzanie emocji, ale nie poprzez szokowanie widza (tabloidowe podejćie do tematu), inteligentne przesłanie i treść, ale bez wciskania do głowy, za to szacunkiem dla intelektu widza. Tego nie widziałem i nie poczułem, kiedy oglądałem chociażby takie "Pi". Emocje tak, szantaż emocjonalny w stylu : patrzcie chłopak się pogubił i zaraz piła odetnie mu rękę. No to są jaja dla mnie i tyle, dlatego nie mam szacunku dla tego reżysera, jak on nie szanuje mnie. Zresztą o argumentach, ktoś tu napisał, że kino ma wzbudzać emocje, więc co? Mam uargumentować, dlaczego coś wzbudziło we mnie złość, albo wzruszenie, ablo nie wzbudziło we mnie niczego?

Ktoś wymienił Stanleya Kubricka i jego "Odyseję...", dla wielu ludzi film niezrozumiały, przereklamowany, ale zawsze jak mam okazję to z chęcią go oglądam, bo pomijając fakt, że to doskonałe kino sci-fi , dostarcza za każdym razem jakiegoś materiału do przmyśleń, posiada jakąś warstwę metafizyczną. Wspomnę również o tym, ze nawet w tak 'sterylnym' filmie,w jednej scenie jest więcej emocji niż we wszystkich filmach A razem wziętych, chodzi mi o scenę, kiedy astronauta zabija Hala. Dlatego nazywanie Aronofky'ego geniuszem uważam za wielką przesadę, umiejętności posiada, lecz nie ma nic ciekawego do przekazania, a forma, którą stosuje jest dla mnie wręcz krzykiem, próbą zwrócenia na siebie uwagi.

widzisz dla ciebie styl Arnofskyego "jest krzykiem by zwrócić na siebie uwagę", czyli jakąś tam formą ekspresji obok której nawet ty nie przechodziszz obojętnie, negatywne emocjee ;P ... i o to tutaj chodzi, są gusty i guściki każdy lubi inny styl, inne tempo narracji, Arnofsky ma pokręcone, jak na lekach trochę schizofreniczne, troche narkotyczne, w każdym razie fazujące ...

Dyskusja o Aronofskym przypomina do złudzenia spór sprzed kilku lat między krytykami literackimi a czytelnikami "Harry'ego Pottera" czy Paulo Coelho.
Ci pierwsi łagodnie i ostrożnie próbowali tłumaczyć, że to bardzo dobrze, że ludzie COKOLWIEK czytają, ale może niech odłożą harlequinowe gnioty i spróbują dotknąć czegoś, co chociaż z daleka minęło się ze słowem "literatura".
Ci drudzy natomiast - głównie niesione fazą egzaltowanego infantylizmu nastolatki w wieku średnioszkolnym - piali ekstatycznie, że krytycy nie rozumieją prawdziwej głębi i przesłania dzieł.

Aronofsky, uczciwszy uszy, jest reżyserem co najwyżej miernym i schematycznym. Mierzy wysoko, w nadęty mistycyzm, który (zwłaszcza przy użyciu prostych środków i tanich sztuczek) zawsze podbija serce odbiorcy bezbronnego, bo pozbawionego narzędzi pozwalających odróżnić kuglarza od artysty. Przepraszam za łopatologię.
That being said - Aronofsky jest w porządku, chyba że skończyłeś/-aś już gimnazjum. Jeśli nie rozumiesz, dlaczego - zapewne nie skończyłeś/-aś jeszcze gimnazjum.

Nie wiem, czy rezyser jest przereklamowany (ogladałam tylko 2 jego filmy) ale "requiem" (którym wszyscy się tak zachwycają) na pewno. Film bez specjalnej fabuły czy przekazu, zrobiony, mam wrażenie, tylko po to żeby szokować i żeby się o nim gadało.
Pierwsza połowa niemiłosiernie nudna. Oglądając drugą ma się wrażenie, że specjalnie (na siłę) wszystkie wątki w filmie kończą się źle, są brutalne i zalatują patologią. Dla mnie wymuszone, naciągane i irytujące.
Czekam teraz na The Fighter, ale to ze względu na Bale'a.

A co do przereklamowanych reżyserów - Woddy Allen IMO.

Ja widziałem "Requiem dla snu", "Zapaśnika" i "Źródło" i w zasadzie jestem pomiędzy; ani specjalnie mnie nie bierze, ani też nie odrzuca. Trzeba mu przyznac, że jak na czasy, w których przyszło mu kręcic filmy, jest dośc odważny i bezkompromisowy. Geniuszem też nie jest, ale ma ten swój styl i zobaczymy, czy stac go na obraz na miarę Kubricka czy chociażby Finchera.

mogę wypowiedzieć się tylko na temat 1 filmu:"Reqiuem dla snu", który wszyscy zachwalają. Osobiście uważam, że jest płytki. "teledyskowa" forma, jaskrawe kolory i ciekawy, dający wiele możliwości temat, nie gwarantują dobrego filmu. Moim zdaniem, przerost formy ponad treścią i tandetna kontrowersja.

Berenika

*nad treścią :)


.........................................

Berenika

"Requim dla snu" może jest przereklamowany, ale to dobry film. Chociaż jak dla mnie taki "na jeden raz". Ja jakoś nie mam zamiaru do niego wracać. Ale jeśli chodzi o reżyserię, to podobał mi się bardzo, historia została ukazana w bardzo oryginalny sposób. Chociaż znawczynią nie jestem;) Natomiast "Źródło".... wow!!! Albo go uwielbiasz albo nienawidzisz. Według mnie arcydzieło.

Ookami88

Uważam że większość jego filmów jest niedoceniana, natomiast przeceniany jest przeciętny RdlaS

Przereklamowany ? Chyba raczej wciąż niedoceniany!!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones