Dla mni Dee Wallace to przede wszystkim gwiazda "Skowytu" i "Cujo". Świetny support w "E.T." i "Critters". Wszystkie cztery osiągnęły sukces komercyjny i stały się dziełami kultowymi. Dlatego aż żal patrzeć jak aktorka zaczęła błaźnić się po 60-tce. Mam wrażenie że Babcia Dee w każdej kolejnej produkcji stara się udowodnić jaką jest jajcarą. Oglądając "Hansel & Gretel" poziom zażenowania wzrastał z każdą kolejną sceną z jej udziałem. "Halloween" i "The Lords of Salem" też warto przemilczeć. Swoją drogą w pewnym momencie zaczęła grać wariatki. I do dziś nie może z tym skończyć. Trochę to nie współgra z wizerunkiem delikatnej choć odważnej blondynki jaki stworzyła w swoich największych hitach.